sobota, 6 grudnia 2014

Miniaturka:Doskonałe niedoskonałości

Cześć wszystkim!
Mam nadzieję, ze ktoś jeszcze tu zagląda. Po mimo tego, że rok temu postanowiłam skończyć z pisaniem bloga, nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem tej miniaturki. Nie wiem czy pojawi się jej druga część, jednak mam na nią doskonały pomysł i jeżeli tylko będę miała chwilę czasu to postaram się ją napisać. Przepraszam, ze zaniedbałam wchodzenie na wasze blogi, Przepraszam za brak mnie w świecie blogosfery mam jednak nadzieję, ze mi to wybaczycie. Nie wiem czy wrócę do pisania. Nie wiem czy znajdę na to czas, chęci i siły, ale na razie napisałam to. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy się z tego powodu ucieszą. 
Gorąco pozdrawiam!
wasza Julie !
***
Szła szkolnym korytarzem nie zważając na zielonookiego blondyna kroczącego za nią. Chciał z nią porozmawiać wiedziała o tym jednak po co słuchać kolejny raz tego samego. Rose Weasley była na siódmym roku nauki w Hogwarcie i jednego czego pragnęła to, żeby ten irytujący i przystojny blondyn przestał zatruwać jej życie. To inne marzenie od tego które miała jeszcze pół roku temu.
***
Leżała spokojnie na odsłoniętej ziemi patrząc w księżyc. Letni wiatr delikatnie pieścił jej bladą skórę.Zastanawiała się. Co z nią jest nie tak, dlaczego żaden chłopak nie może zwrócić na nią uwagi, dlaczego nie może w końcu poczuć się bezpieczna, kochana i piękna przy mężczyźnie który na nią zasługuje. Tata zawsze powtarzał jej, że znajdzie tego ukochanego księcia z bajki jednak, żaden nie zwracał na nią uwagi. Dlaczego? Czy była aż tak nieatrakcyjna? co prawda nie miała figury modelki, ale to chyba nie uzasadnia tego czy ktoś może chociaż na nią spojrzeć. zawsze miała problemy z wiarą w siebie, jednak nigdy się tym nie przejmowała, żyła ciesząc się każdym dniem na tyle ile pozwalało jej życie w hogwarcie. Pragnęła szczęścia tak jak wszyscy, ale czy to coś zmienia. Westchnęła głośno.
 -Nie myśl tyle Weasley- usłyszała i gwałtownie się podniosła. Znała ten głos, tak często z niej szydził i obrażał, chociaż nie wiedziała czym tak bardzo mu zawiniła.
-Jeżeli przyszedłeś znowu mnie obrażać to idź gdzie indziej, nie mam zamiaru kolejny raz słuchać twoich wyzwisk-powiedziała poirytowana
-Spokojnie ruda. Dzisiaj mam dobry dzień- popatrzyła na chłopaka który delikatnie się do niej uśmiechnął. 
-Więc po co przyszedłeś?-Myśli dziewczyny krążyły po różnych dziedzinach ale nie mogła wymyślić nic sensownego. 
-Chciałem Cię przeprosić-powiedział patrząc prosto w oczy zaskoczonej dziewczyny 
-słucham?
-Weasley nie potrafię przepraszać, dotychczas nigdy nikogo nie przepraszałem więc proszę Cię doceń to i daj mi drugą szanse-warkną zdenerwowany Scorpius
-Co ty nie powiesz- dziewczyna otaczającą nagle odwagę- nie umiesz przepraszać. Scorpius Malfoy przyznał się, że czegoś nie umie. Nie mam zamiaru dać ci się nabrać Malfoy nie tym razem. Wszystko ma swoje granice, ty przekroczyłeś moje zbyt wiele razy. Nie ufam ci- warknęła wstając i otrzepując się z ziemi i odeszła w stronę Hogwartu zostawiając zaszokowanego chłopaka z jedną myślą która krążyła mu po głowie "tak tego nie zostawię" -myślał. Od tego spotkania nic nie było jak dawniej 
***
Dwa dni po wieczornym spotkaniu nad jeziorem Rose weszła dość spóźniona na eliksiry ze swoim wujkiem Nevillem co skutkowało szlabanem, czego by nie zniosła, ostatnio miała tyle na głowie, nie mogła się wyrobić z pisaniem prac, uczeniem się na sprawdziany, nie mogła się skupić mając cały czas słowa blondyna w głowie 
-witaj Rose-usłyszała wesoły głos wujka 
-Dzień dobry profesorze- powiedziała delikatnie i siadła na swoim miejscu które zajmowała obok swojego kuzyna Albusa.
-Myślę, że za to spóźnienie powinnaś pomóc panu Malfoyowi w jego dzisiejszym szlabanie. O 18 zgłoście się do mojego gabinetu- Longboton uśmiechnął się szeroko do wściekłej i zdruzgotanej uczennicy. Rudowłosa odwróciła się by spojrzeć na siedzącego po drugiej stronie Scorpiusa. Wyglądał na wyluzowanego i bardzo zadowolonego. Doprowadzał ją do szału tak na prawdę nic jej nie robiąc. Warknęła na siebie w duchu, ze zbyt się nim przejmuje i próbowała  skupić na lekcji.Co było jednak trudne, gdyż czuła na sobie czyjś czujny wzrok. Po lekcji kiedy rose pakowała swoje książki poczuła na szyi ciepły oddech 
-Nie spóźnij się- usłyszała cichy głos należący do ślizgona.Powiedział i odszedł zostawiając oszołomioną dziewczynę samą. 
***
Szlaban do pewnego momentu przebiegał w spokoju. Do czasu kiedy Malfoy się odezwał 
-Dlaczego się tak zachowujesz?- zapytał 
-Jeszcze się pytasz? Uprzykszasz mi życie od samego początku mojego chodzenia do Hogwartu. Nie powstrzymuje cię to, ze moi kuzyni są w twoim domu i się z tobą kolegują, nie powstrzymuje cię nic. Robiłeś wszystko, żeby mi dopiec chociaż nic ci nie zrobiłam, zawsze miałeś o coś pretensje nawet wtedy kiedy się nie odzywałam. I teraz pytasz dlaczego nie przyjęłam twoich przeprosin i dlaczego zachowuje się w taki sposób? Na prawdę Malfoy jesteś bezczelnym palantem- warknęła wściekła Gryfonka. Nikt nigdy nie potrafił doprowadzić jej do stanu takiej wściekłości jak ten tleniony blondyn. 
-Zmieniłem się- warknąl zdenerwowany. Co prawda nie dziwił się dziewczynie, ale chciał, zeby dała mu szansę. Każdy na nią zasługuje nawet on. Przynajmniej tak mu się wydawało. Wiedział, ze cieżka droga przed nim, ale był w stanie podjąć to wyzwanie i zaryzykować. Przez kilka następnych miesięcy próbował ocieplić ich relacje, lecz rudowłosa szła w zaparte, to ,że oboje byli prefektami naczelnymi i , że mieszkali w jednym dormitorium nie pomogało im, a wręcz przeciwnie częściej się kłocili, ale czy nie na tym polega życie? kłócąc się dowiadujesz się o sobie więcej. Tak było i w przypadku tej pary. 
-Weasley nie jesteś pępkiem świata posuń się też chciałbym usiąść- wściekły Scorpius wpadł do ich pokoju wspólnego. Miał ciężki dzień, matka kolejny raz została zabrana do Munga, ojcec się nią nie przejmuje. Już jej nie kocha. Ciekawe czy kiedykolwiek ją kochał. Ciekawe czy w ogóle kogokolwiek kochał.zastanawiał się cały czas, był zły, smutny, przygnębiony, nienawidził się tak czuć, a te wszystkie uczucia wreszcie wybuchały powoli odbijając się na Rose
-Jasne wielki Malfoy raczył zaskoczyć mnie swoją osobą i od razu zaczyna być milutki jak zawsze-zirytowana dziewczyna wzięła koc i przesunęła się na połowe sofy tak, zeby Malfoy mógł usiąść.
-Nie zaczynaj Weasley. Myślisz , że jesteś taka zabawna 
-Ależ oczywiście Malfoy jedyne o czym marzę, to rozśmieszać siedzącego koło mnie cholernego arystokratę.- warknęła,ale nie ruszyła się uwielbiała siedzieć przy kominku i z pyszną gorącą herbatą w ręce to przypominało jej o domu. 
-Nie no teraz to rozśmieszyłaś mnie do łez. Mam  cię dość. Zachowujesz się jak rozpuszczony bachor, jakbyś nigdy nie miała problemów, jakbyś nigdy się nad niczym nie zastanawiała, jakbyś się o nikogo nie martwiła- krzyknął na nią 
-Tak się składa Malfoy, że to ja zawsze martwię się o wszystkich w okół więc co ty możesz o tym wiedzieć- również krzyknęła. W jej oczach widoczne były łzy.wstała z kanapy i szybko popędziła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku przykryła się kocem i zwyczajnie w sćwiecie się popłakała, nie chciała go znościć, tak bardzo go nie znosiła, wróć nie znosiła jego zachowania on potrafił być czarujący i przekonał ją o tym już kilka razy. Na prawdę powoli zaczynała wierzycw jego zmianę jednak wszystko co kiedyś do niego czuła wróciło, wróciła nienawiść do jego zachowania, jakby się nad niczym nie zastanawiała? Zastanawia się codziennie, jakby nie miała zmartwień? Na prawde przez siedem lat swojej nauki użerała się z pewnym blon gnojkiem który uprzykrzał je życie, tyle łez przez niego wylała, tyle cierpiała, obiecała, ze nie będzie przez niego płakać, nie dotrzymała słowa. Nie wiedziała tylko, ze on też nie dotrzymał słowa danego swobie. Słowa, że już nigdy nie sprawi, zeby przez niego płakała. Ten dzień zmienił wszystko. Poczuła, ze ktoś koło niej siada 
-Przepraszam cię- powiedział delikatnie. Popatrzyła na niego zapłakanymi oczami- każdy ma probemy nie powinienem tak mówić. Po chwili poczuła jak delikatnie się do niej przysówa i obejmuje ją ramieniem.Przeszedł ją dreszcz. 
-Oddałem przynależność na prefekta. Zostałem wybrany kapitanem drużyny- powiedział- będziesz miala spokój - dodał uśmiechając się do niej delikatnie i zakładając kosmyk jej włosów za ucho.
***
Pół roku temu marzyła o tym, żeby ktoś zwrócił na nią uwagę, zeby zaczął się nią interesować, lae nie w taki sposób jaki robił do Scorpius Malfoy. Kiedy w końcu rozmawiała dzisiaj z jakiś przystojnym krukonem przed eliksirami i który w dodatku zapraszał ją na randkę i zgodziłaby się na to, gdyby nie przeklęty gnojek który po prostu przytulił ją od tyłu i popatrzył krzywo na krukona, tak, ze ten sie przestraszył i odszedł. Rose była wściekła na Malfoya 
-Dlaczego to zrobiłeś-Krzyknęła kiedy przylazł za nią do jej dormitorium 
-chciał cię tylko przelecieć. Znam takich jak on- powiedział spokojnie i rozsiadł się na kanapie
-Myślisz, ze bym mu na to pozwoliła? Malfoy czy to sobie za punkt honoru wziąłeś odstraszanie odemnie chłopaków którzy raczyli zwrócić na mnie uwagę? Jest ich wyjątkowo mało więc mógłbyś dać mi w końcu spokój bo chciałabym w końcu poczuć się szczęśliwa- Krzyknęła na niego i weszła do łazienki trzaskając drzwiami. On tymczasem siedział z wielkim uśmiechem na ustach i obmyślał plan.
***
Kolejny raz śnił jej się koszmar. Tym razem była w Hogwarcie szła właśnie do dormitorium z biblioteki kiedy do szkoły wtargnęła resztka śmierciożerców gotowa zabić wszystkich których napotkają. Na jej nieszczęście nie mogła się nigdzie schować. Kiedy jeden z morderców podszedł do niej i zaczął rozpinać spodnie, żeby przedłużyć jej śmierć długimi mękami poczuła jak ktoś ją delikatnie uspokaja. Przestraszona otwarła oczy i zobaczyła, że pochyla się nad nią Scorpius . 
-Spokojnie ze mną cie nic nie grozi- powiedział spokojnie i delikatnie ją przytulił.Kiedy się już uspokoiła zobaczyła, ze nie jest w swoim pokoju 
-Malfoy? Czemu jestem u Ciebie w pokoju?- zapytała bardzo zdziwiona dziewczyna.Chłopak uśmiechnął się tym swoim ślicznym uśmiechem od którego ostatnio szybciej biło jej serce 
-Uznajmy, ze cię porwałem- powiedział ze śmiechem 
-Porwałeś?- zapytała z podniesioną wysoko brwią 
-Aktualnie nie umiem wytłumaczyć dlaczego. Po prostu chciałam- powiedział- Co ci się śniło?- zapytał szybko zmieniając temat 
-to co zawsze-powiedziała przykryła się szczelniej kocem i oparła o zimną ścianę. Popatrzył na nią z lekkim niepokojem 
-Czyli co? 
-Nie chcę o tym rozmawiać. Nie teraz. Proszę cię -powiedziała błagalnym tonem. Chłopak wiedział, że stało się coś czego bardzo się bała, jednak nie chciał naciskać.
- połóż się- powiedział spokojnie. - Zaraz wracam. Dziewczyna jak powiedział tak zrobiła położyła się, a już po chwili słyszała szum wody który mówił jej , że Scorpius poszedł się kąpać. Za chwilę poczuła jak wślizguje się pod kołdrę obok niej i obejmuje ją ramieniem. Podniosła wzrok i zobaczyła, ze jest bez koszulki, zarumieniła się lekko na co chłopak uśmiechnął się delikatnie. Podniosła rękę chcąć położyć ją na jego torsie, ale zaraz ją cofnęła. W ostatnim momencie chłopak złapał ją delikatnie i zrobił to na co dziewczyna nie miała odwagi
-dobranoc Rose- powiedział delikatnie, szczęśliwy jak nigdy 
- dobranoc- ziewnęła i dodała - Scorpius. Chłopak był zaszokowany. Pierwszy raz powiedziała do niego po imieniu. Nigdy nie był tak szczęśliwy, nie sądził, ze tak mała rzecz jak wypowiedzenie przez nią jego imienia sprawi mu tak wielką przyjemność. Nie mógł zasnąć rozproszony przez jej zapach, dotyk, przez nią całą, ale mógłby spędzić tak resztę życia, tak szczęśliwy, tak słodko torturowany. Wiedział, że to co było między nimi dopiero się zaczynało, ale wiedział też, że dobrze postąpił walcząc o to, żeby dała mu drugą szansę. Zerknął na zegar 4;30. Uśmiechnął się do siebie i zasnął.

-
 
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz