sobota, 31 sierpnia 2013

Potomkowie Dziedziców-3

Już dawno nie dodałam "Potomków Dziedziców" dlatego muszę to nadrobić;* Jeżeli pod rozdziałem będą co najmniej dwa komentarze dodam jeszcze dzisiaj dłuuuuugaśną miniaturkę. Mi osobiście rozdział się podoba i jeżli wam też przypadł d gustu to prozę o chociaż króciutki komentarz co do rozdziału. Jak niektórzy już zauważyli założyłam nowego bloga na którym rozdziały będą się pojawiać w każdy piątek http://po-czarnej-stronie-zla.blogspot.com/- zapraszam. Spodobał mi się nowy blog http://dramione-paradise-life.blogspot.com/  dziewczyna dopiero zaczyna, ale jak na razie bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że znajdziecie chwilkę by zerknąć na oba blogi.
Julie;*
***
-Co jest z im nie tak?-zapytałam
-Wszystko-usłyszałam bardzo zadawalającą odpowiedź
-Chodzi o jego ojca?- Sasha. Scorpius jak i reszta chłopaków się skrzywiła.
-On był kiedyś z moją mamą
-I jak wiem to on pierwszy ją zdobył i pokochał- powiedziałam, chociaż wiedziałam, że nie zaakceptuje tej odpowiedzi.
-Gdyby Wiktor został z moją mamą nie byłoby mnie tutaj-warknął szatyn
-Poprawka. Gdyby twój ojciec wcześniej sprzeciwił się Lucjuszowi nie doszłoby do tego i co do tego ma Matt? Nie jest synem Kruma i Hermiony tylko Kruma i Cho
-On cię skrzywdzi. Tak jak Krum moją mamę
-Nie znasz go.Merlinie czemu wy wszyscy tak nienawidzicie tych Krumów. Wiktor nie skrzywdził twojej mamy. Wiem bo moja i twoja mi o tym dokadnie opowiadały
-Dlaczego ich nienawidzimy? Bo chcieli skrzywdzić nasze kobiety?
-Po pierwsze nie musisz się o mnie martwić bo nie jestem twoją kobietą, a po drugie to co taka męska solidarność?- warknęłam i przeniosłam wzrok na naszego nowego opiekuna.
-Po prostu staramy się chronić tych którzy sa dla nas ważni- usłyszałam cichy zimny głos przyjaciela.
 -Cory to, ze wiktor odbił twojemu tacie Hermionę nie znaczy, że chciał ją skrzywdzić- powiedziałam już spokojniej, niechętnie odwracjąc wzrok od syna nietoperza
-Vivien co ty się tak gapisz na Snapa?- usłyszałam głos Kate.  Spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się szeroko. - Oczy ci się świecą- powiedziała jeszcze szerzej się usmiechając- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że spodobał ci się młody nietoperzyk?- usłyszałam
-Kate jest przystojny i tyko rok starszy, ale to nuczyciel- powiedziałam zwracając się do przyjaciółki. "Później porozmawiamy" taki spojrzenie mi właśnie posłała.
-Ty tak na poważnie?- usłyszałam głos Matta za sobą
-Ale co?
-Nie jestes w Slytherinie?- usłyszałam głos Nata pomieszany z nadzieją
-Muszę cię rozczarować, ale jestm członkeim teo domu
-Super!- warknął Scorpius. Posłałam mu karconce spojrzenie
***
Po kolacji wyszłam z przyjaciółmi kierując się do sormitorium na naszym piętrze. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się opowiadaliśmy dalej to co robiliśmy na wakacjach. Weszłyśmy z dziewczynami do naszego pokoju i zaczęłyśmy się rozpakowywać.Włączyłyśmy nasze ulubione piosenki i tanycznymi ruchami wpakowywałyśmy ubrania do szafy nie wiedząc, że od jakiegoś czasu ktoś nas obserwuje. Odwróciłam się bo na szafce koło drzwi zotawiłam różczkę, a chciałam rzucić zaklęcie wyciszające, ale zobaczyłam, że w drzwiach stoi nowy opiekun naszego domu.
-Stało się coś, że wszedł pan ni pukając do dormitorium dziewczyn?- zapytaam wyłączając muzykę  zwracając na siebie uwagę dziewczyn jak i nauczyciela.
-Pukałem panno Zabini.- powiedział i uśmiechnął się do mnie takim uśmiechem od którego kobietą na pewno miękną nogi. - Mam dla pani pewną propozycję- powiedział, a ja nie mogłam ukryc zainteresowania.
-Słucham
-Chciałbym, żeby została pani moją asystętką. Jest pani najlepsza z eliksirów na swoim roku, żadko się zdarza, że zotaję po lekcjach, ale jeeli zostaję to na chwilkę tylko, zeby preglądnąć czy uczniowie wszystko dokładnie pochowali.Z mojgo przedmiotu miałby pani na dzień dobry podwyższoną ocenę i brak prac domowych do końca roku.- powiedział. Spojrzałm na dziewczyny które patrzyły na mnie zekkim uśmeichem - Niech pani to przemyśli i powie mi jutro na śniadaniu.- dodał, pożegnał się grzecznie i wyszedł z naszego dormitorium zostawiając mnie w totalnym osłupieiu.
-Viv chyba spodobałaś się naszemu małemu nietoperkowi- usłyszałam śmiech Kate. Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
-Oj po prostu potrzebuje pomocnicy- powiedziałam i przewróciłam oczami gdy zobaczyłam pecyficzny uśmeszek Sashy.
-Oj i to chyba ze wzajemnością- Kate parsknęła śmiechem
-Dzięki dziewczyny, bardzo mi pomogłyście.- sarknęłam i ignorując ich uśmiecki i znaczne spojrzenia zaczęłam na nowo wkładać ubrania do szafy.Może one mają racje, moze mu się spodobałam.Ale czy to coś złego? Młody Snape na pewno jest tematem wielu rozmów nastolatek urzędujących w Hogwarcie w końcu jest przystojny...bardzo przystojny.. Jest wysokim dobrze zbudowanym brunetem z hipnotyzującymi zielonymi oczyma, jego głos jest tak seksownie zachrypnięty kiedy opowiada o eliksirach, nie jest łagodny, ale na pewno nie tak ostry jak jego ojciec..
-Co zamierzasz zrobić?- głos Kate wyrwał mnie z rozmyślań
-Jak to co? Jeżeli mam wybierać trzy zwoje pergaminu na jeden esej , a siedzenie piętnaście minut dłużej po lekcji to jasne, ze się zgodzę- powiedzałam i z uśmiechem włożyłam do szafy ostatni bluzkę.
-Wiesz, ze Scorpius się wścieknie?- Sasha w końcu o sobie przypomniała
-Sasha to, że jest moim przyjacielem nie znaczy, ze ma mi si mieszać w całe życie. Dlaczego miałby się wściec? Przecież ja mu tylko będe pomagała przy eliksirach, a nie w łóżku- powiedziałam rozsiadając się na łóżku Kate.
-Dobra koniec gadania o przystojnym panu Snape teraz czas na przywitanie roku szkolnego- Sasha. Z wielkimi uśmiechami pogrążyłyśmy się w rozmowach o w szystkim i o niczym. Za to je kochałam kiedy widziały, ze nie chcę o czymś, lub o kimś rozmawiać szybko zmieniały temat. Po wypiciu do dna dwuch szlanek ognistej zaczęło sięrobić jeszcze zabawiniej
-Gramy w pytania?- zapytała z braku laku Sasha. Po patrzyłysmy na siebie z Kate i ochoczo kiwnęłyśmy gowami.
-Dobra to ja zaczynam- powiedziała Kate i zwróciła się do Sashy
-Dlaczego nie przyznajesz się, że zakochałaś się w Nacie?- Na twarzy pytanej blondynki pojawiły się dwa rumieńce, ale nie spuściła głosy i wpatrywała się pierwsze w Kate, a potem we mnie.
-Będzieci się śmiać- powiedziała w końcu wzdychając.
-Sasha dawaj- zachęciłam ją
-No bo myślałam, że jak nie będę o tym myśleć to mi przejdzie- powiedziała, a ja przygryzłam wargę, zeby się nie roześmiać
-Dlaczego chcesz, zeby ci przeszło?- zapytała całkiem poważnie Kate
-No przecież on do mnie nic nie czuje- owiedziała i teatralnie przewróciła oczami.
-Jesteś głupia- warknęła Kate
-On na ciebie leci- dodałam uśmiechając sięlekko
-Mówicie?- zapytała nieco ożywiona
-No jasne-odpowiedziałyśmy na równo i uśmiechnęłysmy się do siebie ciepło. Nalałyśmy sobie whisky do szklanki podniosłyśmy je i stuknęłyśmy.. tak dla lepszego efektu
-Do dna- usłyszałam głos Sashy.
***
Obudziłam się z wielkim bólem głowy.Ledwo wyczołgałam się z łóżka i doszłam do półki w której trzymamy eliksiry, wyciągnęłam tzry zielone mikstórki i jedną od razu połknęłam. Wstchnęłam z ulgą kiedy poczłam się dużo lepiej. Już normalnym krokiem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Wesłam do łazienki, położyłam ubrania i spojrzałam do lustra. Każdy włos w inną stronę i doły pod oczami. Westchnęłam nad swoim nieszczęsnym wyglądem i weszłam pod prysznic. Ta chwilabyła tak błoga, że nie chciało mi się jej kończyć, niestety..musiałam podzielić się moją decyzją z nietoperkiem juniorem. Zawinłam włosy w biały puchowy ręcznik, a drugim takim samym powycierałam swoje mokre ciało. Ubrałam się, zatuszowałam skutki wczoajszej imprezy i weszłam do pokoju, żeby obudzić przyjaciółki. Przy okazji zerknęłam na zegar. Mamy jeszcze trochę czasu- pomyślałam i podeszłam do piących blondynek.
-Mamusiu co się dzieję- usłyszałam cichy jęk Sashy
-Nie byłam całkiem greczna, ale żeby mnie do piekła zaraz wysyłać to już przesada- tym razem dezwała się Kate. Musiałm się mocno powstrzymywać, zeby nie parsknąć śmiechem.
-No już księżniczki ruszać swoje seksowne zadki bo nie dam wam eliksiru- powiedziałam, na co one od razu podniosły się do pozycji siedzącej
- DAWAJ ELIKSIR- warknęły równo. Podałam ich fiolki i kiedy zobaczyłam błogie uśmiechy na twarzach przyjaciółek parsknęłam śmiechem. Zgromiły mnie wzrokiem po czym wszystkie zaczeyśmy się śmiać. Po pół godzinie wszystkie byłyśmy gotowe, wzięłyśmy różczki i skierowałyśy się do WS. Weszłyśmy do Sali lekko spóźnione dzięki czemu wszysy zwrócili na nas uwagę. Podeszłyśmy do stołu Slytherinu i siadłyśmy na swoich miejscach. Powstrzymywałam się, zeby nie zerknąć na profesora eliksirów, ale ciekawość wygrała. Zobaczyłam, że dokładnie mi się przygląda. Odwróciłam się  spojrzałam na przyjaciółki, co te od razu odwazjemniły
-Co wy dzisiaj takie tajemnicze?- usłyszałyśmy głos Alexa
-Kobiety pownny być tajemnicze- głos Kate ociekał szczęściem. Popatrzyłam na nią, ale tylko wzruszyła ramionami
-Kate- warknęłam
-O co chodzi kochanie?- zapytała z niewinnym uśmiechem
-Przypomnij sobie kochanie- powiedziałam i usmiechnęłam się do niej słodko. Szybko zmieniła swój wyraz twarzy. ej pytający wzrok prewiercał mnie na wylot, ale nic sobie z tego nie zroiłam i w spokoju jadłam kolejnego tosta.
-Zabini kidy idziesz do Snapa?- głos Sashy przypomniał mi gdzie sie znajduję
-Po śnidaniu- oznajmiłam
-Dostałaś szlaban już pierwszego dnia?- usłyszałam cichy głos przyjaciela przy swoim uchu. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.
-Nie. Zaproponował mi stanowisko asystentki- powiedziałam i patrzyłam jak wyraz jego twarzy się zmienia
-Przyjęłaś?- zapytał
-Idę mu powiedzieć zaraz po śniadaniu, że się zgadzam- powieziałam i upiłam trochę soku dyniowego
-To gratulacje- jego głos ociekał irionią
- O co ci chodzi?- zapytałam
- O nic cieszę się twoim szczęściem- kpiący uśmiech wpłynął na jego twarz
-Właśnie widzę- powiedziałam, wstałam i skierowałam się do wyjścia. Siadłam n murku i wpatrywałam się w wielkie drzewo pod którym uwielbiałam siedzieć.
-Mogę się przysiąść?- usłyszałam męski głos odwróciłam się i napotkałam spojrzenie dwuch zielonych tęczówek. Kiwnęłam głową n znak, ze się zgadzam, a po chwili poczułam jak siadakoło mnie
-Przemyślałaś?- usłyszałam
-Tak. Zgadzam się- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko
-David- powiedział i wyciągnął przed siebie rękę
-Vivien- odpowiedziałam i chwyciłam jego dłoń.
-Dzisiaj nie mamy lekcji, prawda?- zapytał
-Tak
-Mogłabyś przyjść dzisiaj do mnie kiedy skończysz lekcje?
-Jasne.
-Potrzebuję pomocy, Poppy poprosiła mnie, żebym uważyl dla niej eliksiry wzmacniające i uspakajające- powiedział
-Rozumiem, że mam ci pomóc tak?- zapytałam i popatrzyłam jak na jego przystojną twarzy wpływa lekki uśmiech
-Oczywiście. Będę czekał- powiedział uśmiechnął się jeszcze raz i zniknął za rogiem.
-To co teraz jesteś na ty z profesorkiem?- usłyszałam rozbawiony głos przyjaciółki
-Jak widać- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Chodź za chwilę transmutacja- Kate wykrzywiła usta w grymasie, na co się zaśmiałam. Objęłyśmy się w pasie i ruszyłyśmy przed siebie wesoło rozmawiając.
Transmutacja minęła nam szybko i, ani sie nie obejżeliśmy, a już siedzieliśmy na starożytnych runach. Siałam z Kate, a nie tak jak zawsze ze Scorpiusem. Ostanio wszystko c było między nami zaczyna się psuć. On jest cały czas zły, przygaszony, smutny, a ja nie umiem mu pomóc  nie wytrzymuje z nim po prostu. Następna lekcja minęła w spokoju. Potem były dwie godziny zielarstwa, na którym Alex rozwalił doniczkę, dziwnym trafem kiedy usłysza, że jakiś Krukon mówi Kate, że jest śiczna. Dzień prawie jak co dzień. Po ostatatniej lekcji pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyłam do klasy w której odbywają się wliksiry.Weszłam nie pukając. David od razu rzucił mi się w oczy stał zaraz przy kociołku i delikatne mieszał wywar. Podeszłam bliżej i zajrzałam mu przez ramię.
-Masz tu gdzieś kożonki?- zapytałam. Drgnął, ale nie przestał mieszać.
-Nie musisz wyciągnąć- odpowiedział. Odłożyłam torbę i poszłam szukać korzonków. Kiedy je już znalazłam i pokroiłam w równe części wrzucłam je do eliksiru i podeszłam do drugiego kociołka w którym zaczęłam przygotowywać następny eliksir.
-Co jest między tobą, a Malfoyem?- usłyszałam kiedy szukałam żuków
-Scorpius jest moim przyjacielem- powiedziałam zgodnie z prawdą
-A on o tym wie?
-Sugerujesz coś?- zapytałam odwracając się
-No czy on wie, ze jest dla ciebie tylko przyjacielem
-Znamy się od dziecka kim mógłby dla mnie być
-No nie wiem.. moze chłopakiem?- zapytał i odwrócił się
-Nie możliwe. Nic do siebie nieczujemy
-Może ty nic do niego ni czujesz
-eeh o co ci chodzi?- zapytałam poirytowana tymi pytaniami
-Notym, ze tan kretyn jst w tobie zakochany, ale odziedziczył mózg po swoim ojczulku i nigdy się do tego nie przyzna
-Bredzisz. I ni czepiaj się Dracona- powiedziałam udając obrażoną.
-Bo co mi zrobisz?- zapytał zakładając ręce na piersi. Udałam, że się zastanawiam
-Nie wiem jszcze,ale coś na pewno wymyślę- odpowiedziałam i uśmichnęłam się delikatnie do bruneta.- Dobra to ja dokończę ten eliksir i spadam- powiedziałam
-Okej- ułyszałam w jego głosie nutknę smutku, chyba, ze mi się przesłyszało. Na pewno. Szybko dokończyłam eliksir, wzięłam torbę
-Skończyłam. Do zobaczenia juto na zajęciach- powiedziałam uśmiechnęłam się i wyszłam z sali nauczyciela kierując się do dormitorium.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział20


- Hermiona możemy porozmawiać?- usłyszałam głos Draco. Odwróciłam się delikatnie i zerknęłam w jego oczy. Kiwnęłam głową, na znak, ze się zgadzam. Weszliśmy do pustej klasy. Siadłam na jednej z pierwszych ławek i wbiłam wzrok w tablicę z jakimiś wykresami

-Przepraszam- usłyszała. Przeniosłam wzrok na chłopaka, który właśnie zbliżał rękę do mojego policzka, zbliżając się powoli.

-Ja też przepraszam- powiedziałam z lekkim uśmiechem , po chwili poczułam słodkiego całusa w policzek. Spięłam się i on to wyczuł

-Co jest?- zapytał lekko zdziwiony

-Draco co jest między nami? Zaczynam się w tym gubić tak jak na początku, nie lubię zaplanowanych związków, ani nic w tym stylu, ale to zaczyna mnie przerastać. –powiedziałam nie spuszczając wzroku z chłopaka. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech który wywołał szybsze bici mojego serca.

-A co chciałabyś, żeby między nami było?- zapytał podchodząc jeszcze bliżej

-Trudne pytanie- postanowiłam się trochę z nim podroczyć. Uśmiechnęłam się ledwo widocznie. Nie spuszczał ze mnie wzroku

-To nie jest trudne pytanie Hermiona- powiedział, jego głos wyrażał lekkie zdenerwowanie, determinację i irytację.

-A co ty byś chciał- sprawnie odbiła piłeczkę. Był tak blisko, że ich oddech powoli się ze sobą mieszały, twarze zdobiły  lekkie uśmiechy których nawet nie próbowali tuszować

-Wiesz czego chcę- odpowiedział przybliżając głowę tak, ze stykali się czołami, jednak nie pocałował jej czekając na odpowiedź która mogła zmienić całe jego życie

-Powiedz to- wyszeptała. Położył ręce na jej biodrach i powoli zaczął mówić

-Zakochałem się w tobie i nawet jeżeli twoja odpowiedź byłaby przecząca i tak bym nie odpuścił, chyba, ze byś o to poprosiła- powiedział, a ona już nie mogła się powstrzymać objęła go za szyję i zbliżyła się do niego pokonując odległość jaka dzieliła ich usta. Delikatnie musnęła jego wargi, chłopak nie naciskał i czekał na kolejny ruch dziewczyny. W razie czego jedną rękę trzymał na jej plecach nie pozwalając się oddalić. Dziewczyna odsunęła się nieznacznie od chłopaka spojrzała mu w oczy w których zobaczyła czyste pożądanie i miłość i już się nad niczym nie zastanawiała, przywarła do chłopaka obejmując go i rękami i nogami, chłopak oddawał wszystkie pocałunki i dodatkowo jeszcze je pogłębiał. Musiała przyznać, że był to najlepszy pocałunek w całym jej życiu. Nigdy nikogo tak nie całowała, ani nie była tak całowana. Poczuła jak usta blondyna całują jej szyję, odchyliła głowę do tyłu razem z głośnym pomrukiem zadowolenia. Chłopak przerwał na chwilę i popatrzył Hermionie w oczy

-Mam to uznać za odpowiedź twierdzącą?- zapytał

- I ty się jeszcze pytasz?- zapytała z uśmiechem. Usłyszała jego śmiech który ostatnio tak żadko mu towarzyszył, a potem wrócili do poprzedniego zajęcia

-Najchętniej nie wypuściłbym cię dzisiaj z tej klasy- powiedział

-To co nie idziemy dzisiaj na lekcje?- zapytała, a tajemniczy uśmiech wpłynął na jej twarz. Popatrzyła na jego zdziwioną minę i uśmiechnęła się szeroko

-Nie wierzę. Możesz powtórzyć?- zapytał uśmiechając się szczęśliwie

-Powiedziałam, że możemy nie iść dzisiaj na lekcje, ale jak nie chcesz- powiedziała niewinnym głosikiem i z braku laku zaczęła przeglądać, czy wzięła wszystkie książki na dzisiejsze lekcje. Spragnione usta blondyna przywarły do ust dziewczyny skutecznie odciągając ją od wcześniejszego zajęcia.

-Udało mi się zepsuć najlepszą uczennicę w Hogwarcie- powiedział pomiędzy pocałunkami. Uśmiechnęła się

-Tak to prawda, za dużo czasu spędzam ze ślizgonami- powiedziała przyciągając do siebie chłopaka

-Cholera gdzie hermiona- chodziła w kółko po swoim pokoju

-Kochanie nie zauważyłaś, że nie przyszła na lekcje?- zapytał ze śmiechem Blaise który z uśmiechem na ustach leżał na jej łóżku i obserwował każdy jej ruch

-Draco- powiedziała, wywołując śmiech u swojego towarzysza. Podeszła do niego

-Ja się tutaj denerwuję, i w ogóle, a ty się ze mnie śmiejsz?- zapytała udając urażonego człowieka. Diabeł parsknął śmiechem. Wykorzystał to, że dziewczyna podeszła tak blisko, objął ją i pociągnął na łóżko tak, ze teraz leżała na nim.

-Blaise- powiedziała odwracając wzrok

-Popatrz na mnie.- Tak jak poprosił odwróciłam wzrok i napotkałam brązowe tęczówki w których od dawna była zakochana. -Co widzisz?- zapytał

-To co czujesz- odpowiedziała.

-Ginny ten jeden raz. Zapomnij o tym co się wydarzyło.

-Nie mogę Blaise. Nie mogę bo potem będę zachowywać się i czuć cały czas.- odsunął jej włosy z czoła

-Nie chcesz tego?

-Chcę. Nawet nie wiesz jak bradzo..ale nie mogę.. kocham cię- powiedziała szeptem, ale ostatnie dwa słowa były prawie niedosłyszalne, nawet dla uszu chłopaka. Objął ją w talii, a dziewczyna pocniej się niego wtuliła.

-Ja ciebie też i dlatego tak trudno mi zrozumieć, co masz w planach

-Nic nie mam w planach, po prostu jesteś dla mnie zbyt ważny, żebym cię straciła.

-Obiecywałem ci, że nic mi się nie stanie

-Blaise?..

-Tak

-Popatrz na mnie tak, jakbym była ostatnią kobietą na ziemi.

-Patrzę tak odkąd cię poznałem- powiedział z lekkim uśmiechem. Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.- Od zawsze byłaś taką moją tajemnicą, zagadką, marzeniem- powiedział.Tak bardzo brakowało jej tego głosu tego spojrzenia. Po prostu przybliżyła się do chłopaka i delikatnie go pocałowała. Kiedy chłopak chciał pogłębić pocałunek gwałtownie się odsunęła i siadła na drugim końcu łóżka. Zdezorientowany chłopak przez chwilę patrzył w miejsce w którym widział oczy gryfonki, a potem podniósł się i popatrzył na nią.

-Co się stało?- zapytał nadal oszołomiony chłopak.

-Nie mogę Blaise, nie mogę bo się nie powstrzymam i już nic nie będzie tak jak teraz- Mulat lekko drgnął

-Chcę, żeby tak nie było

-Nie mogę powiedziała i wybiegła z pokoju ze łzami w oczach. Biegła po kolei wpadając na uczniów wracających z ostatnich lekci. Nie przejmowała się. Po jej policzku spłynęła jedna samotna łza. Wytarła ją zaraz, dalej przedzierając się przez gąszcze grup stojących pod murkiem po którym tak dawno nie chodziła.  Poczuła, że ktoś łapię ją za nadgarstek. Zobaczyła ciało Harrego, a to oznaczało, że Miki chce znowu z nią porozmawiać. Dlaczego akurat dzisiaj? Co chce jej powiedzieć tym razem. Potrzebowała spokoju i ciszy do przemyślenia tego wszystkiego co działo się pomiędzy nią, a Blaisem.

-Coś się stało?- usłyszała . Pokiwała głową na znak, że nie, a chwilę potem kolejna łza uwolniła się z jej oka. Znowu szybko ją wytarła jednak chłopak to zobaczył. Zaciągnął  ją do pokoju życzeń.

-Mów co się stało- usłyszała prawdziwy głos Miki’ego

-Co ja mam zrobić Miki? Kocham Blaisa i wiem, że on mnie też, ale nie chcę, żeby to wszystko spadło też na niego. Nie chcę go stracić – powiedziała. Już nie płakała. Siedziała wpatrując się w ogień kominka który musiał sobie wyobrazić Ridlle.

-Chwytaj życie.- usłyszała cichy głos bruneta. Spojrzała na niego.- Wiedzą?- zapytał. Pokiwała głową i powiedziała jak jej przyjaciele dobrali się do zeszytu.

-Ginny jeżeli naprawdę go kochasz bądź z nim, a ja zrobie wszystko co w mojej mocy, żeby ochronić ciebie, jego i twoich najbliższych- usłyszała głos, jednak nie wesoły, ani taki który usłyszała za pierwszym razem. Coś było nie tak.

-Jeżeli masz ochronić moich najbliższych, chroń również siebie. – powiedziała

-Niczego ci nie obiecuję, ale postaram się.

-Coś się stało?- zapytała niepewnie

-Nie nic- próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu tylko grymas

-Co się dzieję- powtórzyła już całkiem pewnie, spoglądając mu w oczy

-Nic

-Miki
-NIE TWOJA SPRAWA- krzyknął. Dziewczynę przeszedł dreszcz. Podniosła się z kanapy  już miała wychodzić, kiedy usłyszała ciche”przepraszam”. Nie powstrzymało
ją to jednak przed opuszczeniem pomieszczenia.
Kolejny rozdził może pojawić się jeszcze dzisiaj, ale nizego nie obiecuje, bo nie wiem czy się wyrobię;D Jak to szybko zleciało już 20 rozdział. Kidyś padło pytanie ile jeszcze będzie rozdziałów powinno być jeszce z jakieś dziesięć, ale od rau uprzedzam, że rozdziały w roku szkolnym nie będą tak częśto jak teraz może zdażyć się nawet, że będę je doawać raz w tygodniu ;c, ale mam nadzieję, że niebędzie to sprawiało wielkiego problemu i dalej będziece czytać moje opowiadanka i miniaturki:)
Julie;*

wtorek, 27 sierpnia 2013

Miniaturka: Żywioły cz. V

Piękne miejsce w którym odbywał się mój ślub pkał w szfach. Zjawiła się również Hermiona razem z Ginny. Wiziłem, że obie nie chciay tu być i nie wiem co je podkusiło, żeby tu przychodzić. Kiedy ją zobaczyłem serce zaczęło mi bić szybciej.Wyglądała zjawiskowo. Odznaczała się. Chciałem do niej podbiec wziąść ją w ramiona i nigdy nie wypuszczać, ale nie mogłem postawić ani jednego kroku. Pierwszy raz w życiu się bałem. Bałem sie odżucenia.Ona wie, że jest dla mni wszystkim, ale ja nie wiem o niej praie nic. Taka jest prawda, ciąglę wiem o niej niewieli i pomimo tego, że należałem tylko do niej nie wiedziałem co ona czuje. Widziałem jak diabeł siada koło rudej, a ta posyła ermionie przepraszający uśmiech  wstaje.
-GINNY- krzyk diabła rozdzniusł się po ałej sali, ale dziewczyna jakby tego nie słyszała. Szła przed siebie. Oczywiiście, ze Blaise wyszedł za nią. Nie odpuściłby nie w takiej chwili.
***
Czułem się okropnie. Nie słuchała co do niej mówię, stała się obojętna, zimna, to nie była moja Ginny.
-Co się stało?- zapytałem
-Mało ci powiedziałam ostatnio. To koniec- warknęła
-Co powiedziała ci moja matka
-To już powinieneś dowiedzieć się od niej
-Chcę to wiedzieć od ciebie.- powiedziałem i zacząłem do niej podchodzić, ale zaczęła się cofać, a natrafiła na mór, zbliżyłem się bliżej, ale wyciągnęła rękę, żeby mnie powstrzymać
-Nie - szepnęła
-Dlaczego?- zapytałem podchodząc bliżej i nie robiąc sobie nic z jej protestów. W końcu odskoczyła jak opażona
-BO JESTEŚ MOIM BRATEM- krzyknęła, a mnie zamurowało. Nie wiedziałem czy parsknąć śmiechem czy sobie ze mnie jaja robi. -Moja mama kiedyś była bardzo atrakcyjną kobietą. Twój ojciec zdraził twoją mamę z moją. Dlatego odszedł- powiedziała i odbiegła, a ja w tej chwili miałem ochotę zabić ojca.
***
Ginny wpadła do sali tak samo szybko jak wyszła.
-Powiedziałm mu Hermiona, już dłużej nie mogę- powiedziała. Nie płakała, chyba wyczerpała już swj limit płaczu. Do sali wszedł Blaise, ale na szczęście ruda była odwrócona. Wyglądał na załamanego.
-Chcesz iść?- zapytałam
-Ja idę ty zostajesz- usłyszałam niezadawalającą odpowiedź.
-Ruda co się stało?- obie usłyszałyśmy głos należący do Dracona. Ruda niechętnie się odwróciła, a wtedy i on mógł zobaczyć jej czerwone oczy. Na twarzy zostały jej slady rozmazanego makijażu.
-Zabini na pewno kiedyści powie- powiedzia wzięła torebkę, pocałowała mnie w policzek i wyszła. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie nie wiedząc co powiedzieć, al przyszedł diabeł
-Stary trzymaj mnie bo kogoś zabiję- warknął
-co się stało?- odezwał się
-To ja was zostawiam. Powodzenia na nowej drodze życia- uśmiechnęłam się delikatnie i z zamiarem wyjścia skierowałam się w stronę drzwi. Kiy stałam już na czerwonym dywanie przygotowanym dla panny młodej zaczęła grać melodia weselna. Szybko się odsunęłam, i w skupieniu czekałam aż na sale wejdzie była ślizgonka. Minuty mijały, a jej nie było
-Nie przyjdzie- usłyszałm głos należący do Dracona. - Ona kocha kogoś innego tak samo jak ja.- dodał i spojrzał na mnie. Odwróciłam się, ale od wyjścia powstrzymał mnie jego głos.
-Hermiono..czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- usłyszałam jego głos. Odwróciłam się i zobaczyłam, że klęczy przedemną. Nie kochałam go. Tego byłam pewna. Może zauroczona, nim całym. Nie mogłam mu wybaczyć szkoły. Chociaż wiem dlaczego tak się zachowywał nie mogłam wybaczyć, nie poradzłabym sobie. Ginny. Moja biedna pryjaciółka, jak ona by się czuła kiedy spotykalibyśmy się wszyscy, jedli przy jednym stole, rozmawiali. W miłości nie chodzi o to, żeby się zmuszać do kochania kogoś. W miłości chodzi o kochanie drugiej osoby tak ja ty chciałbyś być kochany. Moją jedyną miłością był Ron. Jedyną i ostatnią. Po mimo, że zdradził mnie kocham go. Popatrzyłam na klęczącego przede mną chłopaka i kucnęłam koło niego.
-Przepraszam Draco, ale nie. Nie jestem w stanie poradzić sobie ze swoim życiem i nie jestem w stanie zacząć nowego. - powiedziałam szeptem
-Będe czekał tak długo jak tylko dam radę- usłyszałam
-A ja mam lepszy pomysł.Zakochaj się w kimś kto zasługuje na twoją miłość.- powiedziałam pocałowałam go ostatni raz w policzek i wybiegłam z sali pozostawiając kolejny zamkniety rozdział. Kłamałam kiedy mówiłam, że nie jestem wsanie zacząć nowego życia. Cały czas je zaczynam i cały czas przytrafia mi się klęska. Uciekam jak tchórz nie mogąć sobie poradzić ze swoimi przeżyciami. Dopiero kiedy Ginny przyprowadziła się do mnie uświadomiłam sobie jak bardzo jest mi potrzebna. Nie wiem czy będzie kiedykolwiek kochać kogoś tak samo jak Blaisa i czy kieykolwiek odnajdzie szczęście, ale wiem jedno. Zawsze będziemy się wspierać i teraz kiedy szłam wąską uliczką pomiędzy starymi budynkami i zobaczyłam skuloną płaczącą przyjaciółkę zrozumiałam jak bardzo potrzebne nam jest oderwanie si od żeczywistości. Podeszłam do przyjaciółki, która widząc mnie d razu wstała otrzepała się i udawała, że jest w pożądku.
-Chodź Ginny- powiedziałam.- Czas dokończyć to co zaczęłyśmy jeszcze w szkole- dodałam
***
5 Lat później.
 Po bużliwej przeszłości wzystko powoli zaczęo się układać. Ginny zaraz po felernym zdarzeniu na ślubie Dracona, potknęa się i wpadła prosto w ramiona Teodora Notta. W tym momęcie czas dla nich się zatrzymał. On uważał ją za piękną nawet rozmazaną i załamaną, a ona odnalazła w nim oparcie po stracie kolejnej miłości. Przeżywali ze sobą wzloty i upadki, ale co dziennie zakochywali się w sobie na nowo. Dzień w którym wszytko się skończyło, stał się dniem który zaczł najlepszy rozdział w jej życiu. Pewnie chcecie wiedzieć co z Hermioną? No tak. Hermiona dawniej Granger zmieniła swoje nazwisko. Młody Malfoy miał rację. Czekał na dziewczynę która była dla nigo wszystkim i doczekał się. Na wakacjach dwa lata po nie udanych zaręczynach spotkali się na molo przy którym wszystko się zaczęło, lecz postanowili zacząć rozmowę od przedstawinia się, tak oto Hermiona znalazła swoje szczęście. Wszystko układało się tak dobrze jak w nowootwartej księgarni młodej Pani Malfoy do czasu w którym niespodziewanie w progu ich domu przy kolacji kórą jedli razem z Ginny jej narzyczonym i pięciomiesięcznym paleństwem zawitał Blaise. Gdy ruda zobczyła swojego brata wzięła córeczkę na ręce i pod pretekstem nakarmienia jej wyszła z jadalni. Mulat jak to miał w zwyczaju chciał iść za dziewczyną, ale do tego wtrąci się blondyn
-Chciłbym porozmawiać ze swoją siostrą- Powiedział podkeślając ostatnie słowo. Nie zowolony Nott przepuśił bruneta, a sam usiadł przy stole i wypił duszkiem całego drinka. Wszyy siedzieli  napięciu czekając na dalszy rozwój wydażeń, ale nie dało się usłyszeć, ani krzyków, ani płaczu. Zaskoczeniem dla wszystkich było ich wejście. Oboje uśmiechali się delikatnie.
- Zostałem wujkiem- oznajmił z wielkim uśmiechem, a my wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Co było potem? Tego nikt nie wie. Moe żyli długo i szcęśliwe? Może nie. Wiemy jedno. Ludzie potrafią rozpali w nas ogień tak jak Blaise rozpalił Ginny, lecz ta kilkoma słowami zgasiła so swoim ulubinym żywiołem. Powietrze jest nam potrzebne tak samo jak Ziemia Drco i Hermiona właśnie tak potrzebowali siebie nawzajem.
**********************************************************************************
Kolejna miniaturka dobiegła ku końcowi. Nie skńczyło się zapwne tak jak oczekaiwałyście, ale mam nadzieję, że takie zakończenie również się wam spodoba. Jeżeli będę miała czas dodam rozdział.
Julie;*

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Miniaturka: Żywioły cz.IV

Powietrze.
Powietrze jest nam potrzebne do włściwego funkcjonowania. Każdemu z nas w takim samym stopniu, ale jemu potrzebne było naj bardziej. Siedział w swojej sypialni nie mogąc zapomnieć czekoladowych oczu tak jak i ich właścicielki. Dlaczego się z nim już więcej nie spotkała? Unikała go, czy może tak wyszło, że nie stanęli drugi raz na swojej drodze. Nie mógł odnaleść odpowiedzi na te pytania. Jeszcze wczoraj wieczorem słuchał dołujcej gadki Diabła.Myślał, że chociaż jemu w życiu się ułoży, ale tak to już w życiu bywa, że kiedy wszystko jest wyciągnięte jak z bajki za chwilę może pęknąć jak bańka mydlana. Szczerze współczół przjacielowi, bo o ile dla niego matka Zabiniego była jak kochana ciotka, tak innym dawała popalić. Ciekawe co ruda przeżywa i co ta wredna kobieta jej powiedziała. Wszystko jest tak jak nie powinno być..Dlaczego? Wyjechał na wakacje by oderwać się od rzeczywistości, ale nie wiedział, że aż tak wstrząśnie nim ten wyjazd. Hermiona Granger na nowo pojawiła się w jego nudnym, poukładanym życiu. Tego nie zaplanował..nigdy nie planował kobiety..no oczywiście nadłużej niż jedna noc i chociaż Draco Malfoy kiedy przychodziło co do czego odpychał od siebie kobiety, nawet na tę jedną noc. Pierwszą kobietą która zawładnęła jego ciałem była Pansy Parkinson. Zawładnęła jego ciałem, ale nie sercem i umysłem, w tych dwuch tak bardzo różniących się od siebie częściach miał tylko jedną osobę. A była nią Hermiona Granger. Nawet jeżeli o tym nie wiedział, od zawsze się w niej podkochiwał i szczerze zazdrościł rudej łaśicy i wybrańcowi, że tak dobrze ją znają.Kiedy zniknęła jeszcze w szkole razem ze swoimi przyjaciółmi jego życie diametralnie się zminiło. Jedyne kolory które pojawiały się jeszcze w tej grze zwaej życiem był tylko czarny. Był śmierciożercą. Zabijał ludzi. Czarny kolor to kolor jego duszy, lecz jego serce wpełnione jest najróżniejszymi kolorami całego świata. Jednak wszystko ulegnie zmienie, za trzy dni. Dlaczego? Żeni się. Nie z tą kobietą którą kocha. Zstał zmuszony do poświęcenia reszty swojego życia pięknej, ale pustej Astorii Grangeers. Nigdy za sobą nie przepadali i oboje nie chcą tego ślubu. Co poradzić, że piękna Gryfonka zawsze była dla niego nie dostępna?  Astria dowiedziała się o jego skrywanym uczuciu i sama przyznała się, że zakochana jest od dawna w Blaisie. Jednak jego serce też już jest zajęte. Wstałem ubrałem się i poszedłem do kuchni gdzie zastałem moją przyszłą żonę.
-Spotkałam się z Hermioną- zaczęła a mi kubek który przed chwilą wziąłem z blatu wypadł z ręki.Popatrzyłem na dziewczynę, ale tazawzięcie unikała mojego wzroku. Coś było nie tak.- Dowiedziała się o ślubie- westchnęła, a ja straciłem resztki nadziei, że może jeszczekiedyś mi się ułoży.Astoria nie nie mówiąc podała mi dzisiejszego proroka. Przeczytałem tylko nagłuwek i już nie chcałem wychodzić z domu. NIGDY.
-Stąd się dowiedziała?- zapytałem siadając koło dziewczyny na wysokim krześle browym dostawionym do wysokiego baltu w kuchni. Kiwnęła głową, przeknęła łyk gorącej kawy
-Powiedziałam jej, że zostaliśmy do tego zmuszeni i, że oboje tego nie chcemy- dodała
-i co ona na to?
-Że jej to nie interesuje i, że nie wie po co jej to mówię.-spojrzała na mnie.- Nie powiedziałś jej.Teraz wszystko stało się jasne. Myśli, że jestem zakochany w kimś kto nie jest nią. Dlatego mnie unikała. Dlatego więcej się ze mną nie spotkała, myślała, że będzie moją zabawką! Alejestem głupi. Szybko ubrałem buty i żegnając się z Astorią zwykłym cześć wyszedłem. Skierowałem się pod mały domek Hermiony, jednak nikt mi ni otwożył. Usłyszałem cichy szloch. A po chwili do drzwi podeszła smutna Hermiona.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała chłodno. Nie dpowiedziałem tylko wpiłe się w jej usta. Wyrywała się, ale zrobiłem to co uważałem za stosowne. Przerwałem wiedząc, że ona nie odda już pocałunku.
-W tedy ..- nie musiałem mówić kiedy. Wiedziała.- chodziło mi o ciebie.- powiedziałem odsuwając się od niej. W tedy zobaczyłem, rozmazaną, ale i tak ładną twarz rudej. Przyjżała się Hermionie. Chyba widziała co stało się przd chwilą, a co do słyszenia to już nie miałem wątpliwości. Położyła rękę na ramieniu kasztanowłosej, która od razu się w nią wtuliła. Poczułem zazdrość. Ehh poczułem zazdrość o to, ze przytula się do przyjciółki, a nie do mnie.
-Idź już Drco- usłyszałem szept Ginny. Pokiwałem głową na zank, że się nie zgadzam
-Muszę coś jeszcze załatwić
-Chcesz zaprosić Hermionę na śub? Idź już- warknęła ruda i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem
-dziękuję Ginns- usłyszałem jeszcze głos Hermiony. Coś się kończy po to, żeby coś się zaczęło. Nie jest powiedziane czy zacznie się coś dobrego godnego poświęcenia i uagi, czy może złego które odbije się a całej twojej przyszości.Moja przyszłość będzie zdecydowana smutna i nieszczęśliwa. Nie będziemy mieli dzieci z Astorią ponieważ się nie kochamy, nawet nie wiem czy będziemy spać w jednym łóżku. Oboje jesteśmy nieszczęśiwi. Oboje chcemy czego innego od życia, a nasze rodziny zdają siętego nie zauważać. Myślą, że wszytko wiedzą najlepiej. Nic nie wiedzą. Patrzą tylko na swoje dobra i przyjaźnie. Nie liczy się nic oprucz tej egoistycznej bandy iditów. Nie mam rodziny. Taka jest prawda. Nigdy jej nie miałem. Mama.. zminiła się kiedy ojca zamknęli w Azkabanie. Teraz ona przejęła pałeczkę i zachowuje się jak ojciec. Nic się dla niej nie liczy.. nic oprucz niej samej. I kto powedział, że życie jest sprawiedliwe? Znowu pojawia się pytanie bez odpowiedzi. Kiedy odbierasz człowiekowi wszystko co ma jest w stanie zrobić wszystko, bo nie ma nic do stracenia- usłyszałem mądry głos podpowiadający w mojej głowie. Miałem plan. Musiałem skończyć to co zaczęli rodzice moi i Astori. Z taką myślą skierowałem się pod dom zostawiając wszystkie ngatywne emocje w miejscu którym się znalazłem.
***********************************************************************************
Przepraszam, że tak krótko, ale gdybym dodała coś więcej nie byłoby wielkiego finału ;D Ostatni rozdział tej miniaturki pojawi się jutro. Zastanowiłam się dokałdnie nad nowym blogiem tylko z miniaturkami i pomyślałam, że to w cale nie jst taki głupi pomysł. Co do opoiadań.. Będę je ciągnęła dalej do końca. Mam nadzieję, że takie wiadomości Was sytasfakcjonują.
Julie;*

niedziela, 25 sierpnia 2013

Miniaturka: Żywioły cz.III

Ogień.
Pewien czarnowłosy ślizgon siedział w salonie swojego domu i obserwował tańczące iskierki ognia które tak bardzo przypominały mu temperament ukochanej. Uśmiechnął się sam do siebie na wspomnienie ostatnich dni we Włoszech.

Siedzieli na molo tam gdzie pierwszy raz spotkali się w tym magicznym miejscu. Obserwowali fale które nie były prawie niewidoczne, światło księżyca odbijało się od ich twarzy. Siedzieli w ciszy trzymając się za ręce, nie przeszkadzało im to. 
-Ginny?- odezwał się cichym głosem. Odwróciła wzrok od tafli morza i spojrzała w jego ciemne błyszczące oczy.
-Tak
-Cały czas siedzisz na brzegu i obserwujesz wodę, dlaczego do niej nie wchodzisz?- dziewczyna westchnęła 
-Kiedyś prawie się utopiłam. Od tego czasu minęło chyba z pięć lat, ale ciągle się boję- powiedziała patrząc mu w oczy. 
-Chodź- wstał i wyciągnął rękę do dziewczyny. Spojrzała na niego. - pomogę ci- dodał 
-w czym?
-W przełamaniu strach- popatrzyła na niego 
-Nie bój się- powiedział i uśmiechnął się do niej najpiękniej jak potrafił. Ujęła jego dłoń i na drżących nogach się podniosła. Patrzyła jak chłopak ściąga koszulkę, podniosła wzrok i zobaczyła, że jest obserwowana. Uśmiechał się cały czas, na co ruda się zarumieniła, chociaż miała nadzieję, że tego nie zauważył. Zdjęła swoją bluzkę i jeansowe spodenki zostając w miętowo- granatowym stroju. Przyjrzał się jej uważnie, dlatego dziewczyna jeszcze bardziej się zarumieniła. Poczuła jak chwyta ją za rękę i prowadzi w stronę zejścia do wody. Zszedł pierwszy, a potem czekał na dziewczynę. Delikatnie schodziła po drabince aż w końcu poczuła jak przyjemnie łaskocze ją ciepła woda. Uśmiechnęła się do siebie, dawno nie czuła tego uczucia.weszła do wody całkiem, gdzie złapał ją w pasie, następny dreszcz przeszedł po jej ciele, po chwili czuła jak unosi się na wodzie. Uwielbiała to uczucie. Kiedy już przełamała swoje wszystkie bariery, z wielkim uśmiechem na ustach ochlapała chłopaka wodą która rozbiła się prosto na jego twarzy. Z udawanym oburzeniem podszedł do niej, ale zaczęła się cofać. W dwóch krokach pokonał cały dzielący ich dystans, chwycił dziewczynę na ręce i zaczął nieść w kierunku głębszej wody. 
-Nie Blaise.. proszę cię- powiedziała śmiejąc się dziewczyna, ale chłopak jej nie słuchał po chwili dało się usłyszeć głośny plusk, a za chwile z wody wynurzyła się cała mokra Ginny z groźnym wyrazem twarzy. Była dużo niższa niż jej towarzysz i nie dosięgała stopami do podłoża, dlatego musiała do niego podpłynąć,ale zanim zdążyła zrobić jakikolwiek ruch chłopak przyciągnął ją do siebie obejmując w talii  i pocałował. Dziewczyna na początku nie oddawała pocałunku i zastanawiała się czy nie odepchnąć od siebie chłopaka, ale kiedy poczuła jak przygryza jej dolną wargę szybko odrzuciła tę myśl i przyłączyła się do chłopaka. Nie wiedząc kiedy i w jakim czasie leżeli na ciepłych deskach mola, cały czas wymieniali namiętne pocałunki. Oderwali się od siebie delikatnie. Ich wciąż przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą, uśmiechali się lekko, dając do zrozumienia, że nie żałują tego co stało się przed chwilą.
-Chyba powinniśmy już wracać- usłyszał głos dziewczyny. Pokiwał głową, ale nie wstał z niej i nie pozwolił jej się ruszyć, przytrzymując ich splecione palce.- Blaise- usłyszał znowu. Niechętnie wstał i pomógł wstać dziewczynie. Szybko sie ubrali i w ciszy szli do swoich domków.Pożegnali się krótkim całusem w usta, po czym dziewczyna szybko skierowała się do wejścia. 

-Blaise.. spóźnimy się- usłyszał cichy szept dziewczyny na którą czekał. Podniósł głowę i niby przypadkiem musnął jej wargi, po czym chwycił ją w pasie i przeżucił tak, że teraz siedziała mu na kolnach
-Musimy tam iść?- zapytałem. Roześmiała się głośno.
-Musimy, już obiecaliśmy- powiedziała i wstała z moich kolan. Ubraliśmy buty i teleportowaliśmy się pod dom mojej matki i ojczyma. Zapukaliśmy delikatnie i tak jak przypuszczałem otworzła mama. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko co odwzajemniłem. Odszedłem na bok tak, żebyzobaczyła kto jest moją wybranką, a jej uśmiech lekko się zmniejszył i zastąpiło go niedowierzanie, ale za chwilę znowu uśmiechnęła się..tyle że sztucznie. Znałem ją. Weszliśy i od razu skierowaliśmy się do jadalni, gdzie stół był nakryty dla czterech osób. Na balkonie zobaczyłem paloncego papierosa Mariosa. Mama go zawołała i już po chwili wzięliśmy się za kolację. W przyjemnej atmsferze zjedliśmy i napiliśmy się czerwonego wina, aż w końcu wyszedłem z Mariosem by zaczerpnąć świerzego powietrza.
-ładna- usłyzałem i uśmiechnąłm się
-i to jak
-Charakterek też ma niezły- śmiech Mariosa rozbrajał wszystkich dlatego ja też parsknąłem śmiechem. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i już mieliśmy wejść do środka, ale drzwi gwałtownie się otwożyły, a z nich wybiegła Ginny.
-Kochanie co się stało?- podszedłem do niej i chciaem dotknąć, a w tedy się odwróciła. Oczy przepełnione smutkiem
-Nie dotykaj mnie- powiedziała drżącym z emocji głosem- To koniec Blaise- powiedziała i już jej nie było. Cz ona powedziała to co usłyszałem? A może się przesłyszałem. Wściekły wszedłem do domu gdzie siedziała mama zatrzona w jeden puntk popijała wino
-Coś ty jej powiedziała- krzyknąłem
-Żeby sie jeszcze zastanowiła- odpowiedziała spokojnie ie odwracjąc wzroku.
- Co powiedziłaś?- warknąłe jeszcze bardziej wściekły
-To co syszałeśBlaise i przestań na mnie krzyczeć- odpowiedziałanadal spokojnie
-Czy ty mozesz na mnie popatrzeć? - wrzasnąłem. Niechetnie przeniosła wzrok.- Zabrałś mi to co było dla mnie najcenniesze.- warknąłem i wyszedłem z domu teleportując się pod dom Dracona
***********************************************************************************\
Wszystko dokładnie wyjani się w ostatniej części, poroszę bądźcie cierpliwe. Nie wiem kiedy się pojawi, bo teraz mam dużo rzeczy na głowie. Jeżeli zdąże może jeszcze dzisiaj dodam rozdzał, ale nic nie obiecuję.

piątek, 23 sierpnia 2013

Miniaturka: Żywioły cz.II

Ziemia.
Co to jest Ziemia? Wyraźnie ją widzimy, jednak nie możemy do końca odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ziemia to skarb, to schronienie które trzeba szanować i nauczyć się kochać tak jak kocha się drugiego człowieka. Kasztanowłosa dziewczyna siedziała na polanie razem z blondwłosym przystojniakiem. Było późno na niebie świeciły się pojedyncze gwiazdki, księżyc zaczął jaśniej świecić. Młoda dziewczyna uwielbiała wpatrywać się w małe świecące punkciki. Może zabrzmieć to dziwnie, ale czasami nawet z nimi rozmawiała.
-Granger może przejdziemy na ty?- usłyszała pytanie blondyna.Odwróciła się i zobaczyła, że stalowe tęczówki są utkwione prosto w niej. Zarumieniła się lekko, ale nie odwróciła wzroku
-O ile wiem to kobieta powinna zaproponować- powiedziała
-Oj nie zatracajmy się w szczegóły. To jak?- zapytał
-Dobra- kasztanowłosa wyciągnęła przed siebie rękę- Hermiona- powiedziała. Chłopak delikatnie podniósł jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Zdziwiona dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej.Kiedy już puścił jej dłoń spojrzała na niego zdziwiona, ale chłopak tylko się uśmiechnął. Znowu popatrzyła na gwiazdy, a potem swobodnie położyła się na ziemi.Spojrzała na chłopaka który bacznie się jej przyglądał
-Co?- zapytała już całkiem zdziwiona
-Nic- odpowiedział z lekkim uśmiechem i położył się koło niej.Dziewczyna oszołomiona bliskością ślizgona lekko się od niego odsunęła.
-Te przypominają mi wielkie ciastko- Hermiona wskazała gwiazdy - a swoją drogą to zjadłabym takie- powiedziała. Chłopak parsknął śmiechem, podniósł się do pozycji siedzącej wyciągnął z tylnej kieszeni spodenek rożczkę, a chwilę później w jego ręce pojawiło się ciastko bardzo podobne do tego którego Hermiona sobie wyobraziła. Chłopak z wielkim uśmiechem podał gryfonce przekąskę. Dziewczyna również odwzajemniła uśmiech i wzięła się za jedzenie
-Czytałeś mi w myślach- powiedziała zamykając oczy po pierwszym gryzie.
-Nie musiałem Hermiono- pierwszy raz usłyszała swoje imię w jego ustach. Otworzyła oczy i zobaczyła jak jest blisko. Prawie stykali się nosami. Zamknęła oczy i przytrzymała się podłoża mocniej bo zaczęło jej się kręcić w głowie.Delikatnie musnął moją dolną wargę, by za chwilę przyciągnąć ją do siebie i pogłębić pocałunek. Delikatnie sie od siebie odsunęli, ale ciągle zatracali się w swoim spojrzeniu
-Byłaś brudna- powiedział z lekkim uśmiechem
-Okej, ale więcej tak nie rób- powiedziała z wielkim trudem. Podobało jej się i do tej pory czuje przyjemne motylki w brzuchu.
-Dlaczego? Przecież ci się podobało- powiedział i przyciągnął dziewczynę jeszcze bardziej do siebie bo chciała się odsunąć.
-Puść mnie Draco- powiedziała
-Dlaczego?
-Bo cię o to poprosiłam- powiedziała, a kiedy chłopak ją puścił podniosła się z zamiarem odejścia.
Czemu tak zareagowała? 
Chwycił mnie za rękę kiedy byłam pomiędzy drzewami. Odwrócił do siebie i znowu pocałował. Chciałam się wyrwać, ale skutecznie mi to uniemożliwił mocno trzymając mnie w swoich ramionach.Oparł mnie o duże drzewo i zaczął całować jeszcze mocniej, a co najlepsze zaczęłam oddawać ten pocałunek. Mocniej chwycił mnie w pasie i podniósł wyżej cały czas opierając o drzewo. Teraz nie liczyło się dla mnie czy będe miała zdarte plecy, czy pająki we włosach, liczył się tylko on. Był pierwszym facetem który całował mnie tak, że zapomniałam o całym świecie, że myślałam tylko nad tym ,żeby nie przestawał.Objęłam nogami jego biodra, ale zdawało się, że za chwilę nie wytrzymam, dlatego jakby to wyczuł odsunął się ode mnie troszeczkę i przygryzł moją dolną wargę.
-Tego też mam nie robić?- zapytał i spojrzał mi w oczy. Świeciły się niebezpiecznie, a usta układały się w ironicznym uśmiechu. Stary Malfoy powrócił?
-Tak- powiedziałam słabym głosem rozplątując nogi na jego biodrach, jednak dalej mnie nie puścił. Popatrzyłam na niego znacząco, ale nic sobie z tego nie zrobił, cały czas wgapiał w niej swoje spojrzenie
-Draco- powiedziała
-Chcesz tego?- zapytał nagle
-Czego?
-Żebym cię puścił.- Zamyśliłam się, czy tego chciałam? Nie! Oczywiście, że nie, ale co mu miałam powiedzieć. Bałam się prawdy. Rozmawiamy ze sobą kilka dni, a już namiętnie się całujemy na polance. W szkole słyszałam o to jak Malfoy bawi się dziewczynami, ale nigdy go ani na tym nie przyłapałam tak jak Rona i Levander na czwartym piętrze. Popatrzyłam w jego stalowe tęczówki w których teraz odbijał się blask księżyca. On też nie odwrócił wzroku, pewnie czekał na odpowiedź.Chciałam, żeby sam się odsunął. Nagle mocniej powiał wiatr, a mną wstrząsnął dreszcz.
-Zimno ci?- zapytał nie dalej się nie odsuwając. Kiwnęłam gową
-Powinnam być już w domu pewnie Ginny się martw- powiedziałam.
-Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie
-Nie wiem.
-Co to znaczy nie wiem
-Nie wiem to nie wiem
-Ale co to znaczy, nie wiem czy chcę, żebyś mnie puścił, zebyś tego nie powtarzał?- zapytał lekko sie irytując
-Nie wiem Malfoy, nie chcę, zebyś mnie puścił i, zebyś tego nie powtarzał, ale się boję- warknęłam wściekła. Popatrzył na mnie zdziwiony.
-Czego się boisz? Mnie?- zapytał
-Nie. Boję się, że się w tobie zakocham, a tego tak bardzo nie chcę
-Boisz się miłości?- zapytał
- Nie.. Ja po prostu nie chcę się zakochać
-Kochałaś kiedyś tak mocno, że byłabyś w stanie oddać życie za tą osobę?
-Zadawło mi się, ze kochałam, ale to nigdy nie była miłość, to przyzwyczajenie
- No widzisz, a ja kochałem i kocham nadal
-To dlaczego z nią nie jesteś?- zapytałam starając się by mój głos był normalny
-Kto powiedział, że z nią nie jestem - zapytał z uśmiechem
- W takim razie co robisz ze mną? Nie boisz się, że będzie zazdrosna?- zapytałam ledwo hamując łzy, chociaż moja twarz zostawała bez wyrazu. Jego uśmiech się powiększył
-hymm.. może.. nie wpadłem na to- powiedział
- No widzisz?- uśmiechnęłam się udając, że wszystko jest w porządku- Chodźmy już- powiedziałam. Odsunął się i załapał mnie za rękę, ale szybko ją wyrwałam. Popatrzył na mnie z niezrozumieniem, ale udałam, że nie widziałam. Szliśmy w ciszy, nie patrząc na siebie. W mgnienu oka dotarliśmy pod domek przy plaży który wynajmowałyśmy z Ginny.Odwróciłam się i znowu odwróciłam się do niego przodem i zerknęłam w jego oczy. Uśmiechnęłam się lekko.
-Dzięki za dzisiaj i za ciastko- powiedziałam
-Ja też dziękuję..za wszystko-  powiedział, przyciągnął mnie do siebie i przytulił, chciał mnie jeszcze pocałować, ale szybko się odwróciłam i nie odwracając się do tyłu weszłam przez szklane rozsuwane drzwi. Od razu pobiegłam po drewnianych schodach kierując się do sypialni przyjaciółki, która nie była sama.Kiedy tylko zobaczyła w jakim jestem stanie szybko uwolniła się z objęć czarnoskórego i delikatnie mnie przytuliła.
- Co się stało kochanie?- zapytała delikatnie głaszcząc mnie po włosach. Nie odzywałam się, zrozumiała. Odsunęłam się i siadłam na łóżku i patrzyłam jak Blaise delikatnie całuje rudą na pożegnanie
-Część Mionka- powiedział i uśmiechnął się szeroko. Po chwili usłyszałyśmy trzask drzwi, a ruda siedziała koło mnie.Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami, raz uśmiechała się jak głupia, raz wytrzeszczała oczy.
-Hermi.., a nie pomyślałaś, że może on mówi o tobie?- zapytała kiedy leżałam wtulona w nią.Podniosłam się gwałtownie.
-Ginny jestem szlamą, nie mówiłby o mnie. Sam się wkopał, gdyby nie powiedział, ze jest zakochany byłabym jednorazową przygodą.
-Hermi, a może powiedział to specjalnie?
-Po co miałby to mówić?
-Bo nie wiedział jak inaczej może ci to powiedzieć
-Nie to nie możliwe. Dobra dośc już gadania o mnie, opowiadaj co u ciebie- powiedziałam, a lekki uśmiech wpłynął na moją twarz, kiedy patrzyłam jak przyjaciółka popatrzyła n mnie radosnymi oczami.
-Tak na prawde nic sie nie stało- powiedziała z lekkim uśmiechem
-Nic? Jak tu weszłam to wyglądaliście jak upici szczęściem.- powiedziałam i znowu lekko się uśmeichnęłam. Przynajmniej ona była szczęśliwa
-Bo byliśmy szczęśliwi, ale tak na prawdę nic się nie stało- usłyszałam znowu
-Jeszcze to z ciebie wyciągnę- powiedziałam, na co obie uśmiechnęłyśmy się szeroko. Zapomniałam o całym smutku, ona była wyjątkowa, moja najlepsza przyjaciółka. Pogrążyłyśmy się w rozmowach o wszystkim i o niczym, wspominałyśmy szkołę i nasze przygody, wspominałyśmy pierwsze wakacje które spędziłyśmy razem kiedy pojawiłam się w Norze. Przegadałyśmy prawie całą noc, po czym tak jak leżałyśmy w ubraniach i z uśmiechami na ustach zasnęłyśmy.
***********************************************************************************
Kolejna część miniaturki. Będzie ich jeszcze trzy, wiem wiem żywioły są jeszcze dwa, ale chcę zrobić coś dodatkowego, co może przypaść wam do gustu..przynajmniej mam taką nadzieję. Co do notki przed wcześniejszą częścią miniaturki jeszcze nie postanowiłam co zrobię, ale pewnie dowiecie się tego w najbliższym czasie;*
Julie;*




-

czwartek, 22 sierpnia 2013

Miniaturka:Żywioły cz.I

WAŻNE!!!
Niektórzy nie czytają notek pod rozdziałem dlatego postanowiłam napisać ją na górze. Może ktoś się skusi i przeczyta. Zastanawiam się czy szybko nie skończyć głównego opowiadania i dokończyć "Potomków dziedziców". Najwięcej komentarz i wejść jest przy miniaturkach, dlatego zastanawiam się czy nie stworzyć dodatkowego bloga na którym będę dodawała tylko miniaturki.
Chciałabym bardzo podziękować, tym którzy komentują i wchodzą by czytać moje dzieło, jesteście wspaniali i kocham Was;* Pomóżcie mi z wyborem i napiszcie odpowiedzi w komentarzach.
Julie;*
***
Woda.
Woda morze kojarzyć nam się różnie, ale jedno jest pewne. Woda jak kobieta intrygująca, zaskakująca i nieprzewidywalna. Raz bezbronna i cicha, a raz wściekła i budząca postrach. Potrafi pchnąć w swoje sidła nawet najwytrwalszych, najsilniejszych i uzbrojonych, pochłania ich w całości i nigdy nie wypuszcza. Ludzie jeżeli nie przestrzegają zasad stają się jej więźniami. Siedzieliście kiedyś na molo przy plaży i patrzyliście jak tworzą się fale. Jedne małe i spokojne, a inne przerażające i wielkie. Pewna drobna Gryfonka zatracała spojrzenie w tym cudzie. Dla niej to był cud. Od zawsze kochała wodę, właśnie za tą jej nieprzewidywalność i za to piękno które pokazywała. Po mimo tego, że kiedyś prawie się utopiła i od dawna nie próbowała wchodzić do morza nigdy nie przestała kochać wody.Szum oceanu pozwalał jej myśleć, uporać się ze wspomnieniami które coraz bardziej kaleczyły jej serce. Do tej pory pamiętała słowa matki kiedy ta dowiedziała się, ze zerwała zaręczyny z Harrym 

-Jak mogłas zerwać zaręczyny z tym chłopakiem. Ginnevro Molly Weasley czego uczyłam cię przez całe życie. Trzeba korzystać z życia puki czas a nie użalać nad sobą.
-Mamo to nie jest ten sam chłopak którego kochałam. Nie chcesz mojego szczęścia?
-Oczywiście, że chcę. Dlatego wrócisz do niego bo inaczej cię wydziedziczę-warknęła wściekła starsza kobieta 
-Wydziedziczaj. Śmiało. Wszyscy jesteście siebie warci. Tylko sława wam w głowach, dlatego Ron zdradził Hermionę, no jasne zapomniałam przecież zapomniałam, że jej nie uwierzyliście bo kochany Ronuś był po uszy zakochany w tej dziewczynie to ona liczyła tylko na jego sławę. Dla waszej wiadomości ONA też walczyła i walczy dalej. Jak na razie to ONA jest moim autorytetem. Mam nadzieję, że Georg przemówi wam do rozsądku, bo tylko on w tej rodzinie jeszcze jest normalny- Szybko wybiegłam do swojego pokoju zabezpieczyłam go zaklęciami  i za pomocą różczki szybko zaczęłam się pakować. Odsunęłam dywan pod którym znajdowało się moje tajne przejście o którym wiedziała tylko Hermiona. Dzięki niemu właśnie się spotykały.Uchyliła drewniane drzwiczki wrzuciła wszystkie swoje ubrania, oraz najpotrzebniejsze rzeczy spakowane do wielkiej walizki, po czym szybkim krokiem zeszła po drewnianych schodach. Skierowała się prosto pod dom przyjaciółki. Tylko w niej miała oparcie.

-Tu jesteś Ginny- usłyszała szczęśliwy głos przyjaciółki.- Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałaś
-No właśnie nie wiem Granger niby jesteś taka mądra, a nie pomyślałaś- usłyszałyśmy za sobą tak dobrze głos. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i odwróciłyśmy się do uśmiechającego się lekko Dracona Malfoya.ON SIĘ UŚMIECHAŁ. Znowu popatrzyłyśmy na siebie zaszokowane.
-No co? Mogę się przysiąść?- usłyszały kolejne pytanie kierowane do nich przez blondyna 
-Malfoy czy ty się przypadkiem źle nie czujesz? Bo wiesz jak mnie wkurzysz to cię zabiję, a potem wrzucie twoje zwłoki do morza i nikt się nie połapie- powiedziała lekko uśmiechnięta Hermiona
-Dobra usiądę koło rudej- powiedział z szerszym uśmiechem 
-A ktoś ci pozwolił blondi?- zapytałam dobitnie podkreślając ostatnie słowo
-Nie zaczynaj wiewiórko 
-Dobrze fretko- Hermiona odpowiedziała szybciej, na mojej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech, aż po chwili słuchając ich zabawnej kłótni przerodził się w głośny śmiech, do którego przyłączyli się również kłócących.
-Stary,a ty kogo tam znowu wyczaiłeś?- usłyszałam po chwili głos. Ten głos którego tak długo nie słyszałam. Nie odwracałam się, bo wiedziałam co w tedy nastąpi.

Szłam załamana wiedząc, że nie mam już rodziny.Hermiona jak oczywiście nie pozwoliła mi się od niej wyprowadzić. Szłam właśnie do kawiarni, żeby posprawdzać czy jeszcze ma klientów, byłam tak zajęta sobą i swoimi problemami, że zapomniałam o swojej wymarzonej kawiarni. Powoli weszłam do środka. Dużo ludzi jak zawsze- uśmiechnęłam się. To mój dom, sama stworzyłam to miejsce.
-GINNY- usłyszałam, a potem zostałam ściśnięta rękami Sary. Moja pracownica i koleżanka, której mogę się wygadać i zawsze doradzi w jednym.Roześmiałam się pierwszy raz tak szczerze 
-Też się cieszę, że cię widzę, ale zaraz mnie udusisz- oderwała się ode mnie, ale na niedługo, bo przybiegła do mnie mała brunetka Aria.
-Ciocia Ginny Ciocia Ginny- usłyszałam. Klęknęłam koło niej i przytuliłam ją do siebie
-Tęskniłam za tobą maluchu- powiedziałam specjalnie podkreślając ostatnie słowo. Wiedziałam, że tego nie lubi
-Maluchu? czy ja się powinnam obrazić?- zapytała, a ja ledwo powstrzymałam się by nie parsknąć śmiechem.
-Na pewno chcesz? Wiesz jak się obrazisz i nie będziesz się do mnie odzywać to zjem pierniczki razem z twoją mamą- powiedziałam i widziałam jak na twarzy małej wyskakuje wielki uśmiech 
-Pierniczki?- zapytała z błyskiem w oku. Podałam jej papierową torbę, a w zamian dostałam całusa w policzek. Poczochrałam jej jeszcze czarne jak smoła włoski 
-Idź jedz, za chwilę do ciebie przyjdziemy- powiedziała Sara. Uśmiechnęłam się jeszcze raz do dziewczynki i podniosłam się. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo usłyszałam czyiś męski głos
-Oj Ginny Ginny nie ładnie tak przekupywać dzieci słodyczami.-popatrzyłam na mężczyznę który kiedy tu wchodziłam miał twarz ukrytą za gazetą i nie mogłam w to uwierzyć. 
-Od tego są ciocie Blaise- powiedziałam z lekkim uśmiechem, odwróciłam się do Sary która posłała mi znaczące spojrzenie, ale pokiwałam przecząco głową.
-To teraz opowiadaj-usłyszałam

-Ginny? Słyszysz? Fransisco cię woła- usłyszałam głos przyjaciółki.Popatrzyłam na nią i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę co mówiła i, że jakimś cudem Zabini siedzi koło mnie. Szybko wstałam odwróciłam się i zobaczyłam idącego i machającego w moją stronę Włocha. Odmachałam mu z lekkim uśmiechem. Kiedy przyleciałyśmy samolotem do Włoch to jego poznałyśmy jako pierwsze.
-Cześć Ginny- usłyszałam głos chłopaka 
-Cześć- odpowiedziałam grzecznie posyłając mu przyjazny uśmiech 
-Dzisiaj jest impreza na plaży myślałem, że ty i Hermiona przyjdziecie-powiedział patrząc mi w oczy. Już miałam odpowiedzieć, kiedy poczułam rękę na swojej talii. Popatrzyłam do kogo należy i aż mnie zatkało.
-Jasne, że przyjdą, a my z chęcią im potowarzyszymy- usłyszałam zimny głos Blaisa. Włoch się zmieszał.
 -Dobra to gdzieś tam się spotkamy.- powiedział uśmiechnął się lekko pożegnał się i już go nie było.
-Tak z pewnością- usłyszałam drugi zimny głos należący do Dracona. Popatrzyłam na Hermionę która była tak samo zdziwiona jak ja.Strzepnęłam rękę Zabiniego i odwróciłam się do niego przodem.
-Czy ty zawsze musisz się do wszystkiego wtrącać?- warknęłam
-Tylko mi nie mów, że ten Włoszek zawrócił ci w głowie- usłyszałam jego ironiczny ton
-Weź ty się puknij w ten swój pusty łeb i zmień ton bo nie rozmawiasz ze swoją prywatną dziwką- warknęłam- Hermiona nie wiem jak ty, ale ja dłużej nie wytrzymam idę na plażę- powiedziałam.Widziałam jak przyjaciółka, chciała ze mną iść, ale Draco jej nie puścił i coś tam jej mówił. Siadłam na plaży wściekła jak nie wiem. Tak na prawdę nie wiem za co, ale byłam.

-Zabini no- warknęłam kiedy zaczęliśmy iść w jakimś nieznanym mi kierunku co bardzo mi się nie spodobało,a na dodatek nie chciał mi powiedzieć gdzie idziemy, a to było jeszcze gorsze.
-Dowiesz się jak dojdziemy- powiedział z lekkim uśmiechem 
-Ale nie chcesz mnie chyba zwabić do lasu, a potem wywieść z miasta, albo coś w tym stylu?- zapytałam. Parsknął śmiechem.
-Oczywiście, ze chcę, wręcz o tym marzę. Jak ty przechytrzyłaś moje plany- odezwał się udając załamanego. Powstrzymywałam się, żeby się nie zaśmiać.
-Wiesz no ma się swoje sposoby. Chyba powinnam uciekać- powiedziałam z wielkim szczerym uśmiechem. Stanął tak nagle, że na niego wpadłam. Podniosłam wzrok, żeby zobaczyć jego twarz na której błąkał się tajemniczy uśmiech
-Nawet nie myślę ci na to pozwolić- powiedział i wziął mnie na ręce. Parsknęłam głośnym śmiechem.
-Dobra Blaise puść mnie nie ucieknę.- powiedziałam dalej się śmiejąc, jednak chłopak nie miał takich zamiarów. Położył mnie na trawie i sam ułożył się koło mnie. 
-Co widzisz?- zapytał. Leżeliśmy pod wielką wierzbą. Jej łodygi opadały kaskadami w duł.
-Hymm.. liście, patyki i gniazdo jakiś ptaków- powiedziałam z uśmiechem 
-Poważnie? Tylko tyle?
-To ty powiedz co widzisz
-Drzewo. Ginny drzewo, to też żywa istota, która czuję, rozumie co się do niej mówi lecz nie odpowiada wszystko chowa w tajemnicy.Wyobraź sobie zamkniętego w sobie człowieka który odizolował się od świata, chce być tylko sam, zadręcza się myślami i wyrzutami sumienia, nie dając sobie powiedzieć, że nie jest sam z problemami.Drzewo jest podobną istotą. Widzi co się dzieję w około , ale nie daje sobie powiedzieć, że nie jest samo i, że ktoś zawsze będzie o nie dbał. -mówił o tym drzewie jak o żywej istocie, jak o człowieku, mówił to w taki sposób ktory pierwszy raz słyszałam, w taki w którym się zakochałam.
-Dobra zaimponowałeś mi- powiedziałam odwracając się do niego. Zobaczyłam, że mi się przygląda.Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę- Chodź- powiedziałam. Wyciągnęłam go spod tej wierzby- człowieka i pociągnęłam w stronę placu zabaw. Siadłam na huśtawce i zaczęłam się na niej delikatnie poruszać.- Co powiesz o gwiazdach?- zapytałam kiedy usiadł na drugiej zaraz koło mnie.
-O gwiazdach? Myślę, że ty jesteś specem od gwiazd- powiedział. Popatrzyłam na niego z niezrozumieniem, ale on tylko się uśmiechnął.- Teraz twoja kolej- powiedział 
-Ale ja nie jestem stworzona do takich rzeczy
-Ja też tak kiedyś myślałem, ale leżałem właśnie pod tamtym drzewem i zastanawiałem się co będzie dalej. Moje życie się waliło, a ja nie wiedziałem jak sobie z nim poradzić, to mi pomogło, nawet nie wiesz jak bardzo- powiedział i uśmiechnął się do mnie szerzej 

 Poczułam, że ktoś koło mnie siada.
-Czemu się na mnie tak wściekasz?- usłyszałam
-Nie mam pojęcia- powiedziałam dalej patrząc w tworzące się fale
-Ginny. Wiesz i nie chcesz mi powiedzieć. Gdybyś nie wiedziała nie zachowywałabyś się tak- pierwszy raz przeniosłam na niego spojrzenie
-A skąd wiesz, że taka nie jest na prawdę, a kilka tygodni temu udawałam?- zapytałam
-Bo cię znam- usłyszałam, a potem zobaczyłam jego przystojną zamyśloną twarz- Kiedy jesteś na prawdę szczęśliwa oczy świecą ci tak jasno, że mogłyby oślepić niewidomego, kiedy jesteś smutna błyszczą od nadmiaru emocji. Z nich czyta się jak z otwartej księgi wystarczy popatrzeć- powiedział- Znam cię
***********************************************************************************
 

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział19



Siedzieliśmy w salonie. Hermiona była załamana,Blaise się do nikogo nie odzywał i nie chodziło o to, że Voldemort powraca, tylko najzwyczajniej w świecie jest zazdrosny o jego synalka. Nigdy by się do tego nie przyznał nawet przed sobą. Ja za to byłem szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy. Trzymałem w ramionach taką kruchą dziewczynę jakiej jeszcze nigdy nie spotkałem. dziewczynę która zmienia wcielenia- uśmiechnąłem się pod nosem. Dziewczynę przy której pierwszy raz poczułem, że moje serce bije.Z pokoju Ginny wyszedł Jass. Siadł na fotelu.

-Nie wiem jak ja to robię, ale jestem najlepszy- powiedział. Popatrzyłem na Blaisa, który ledwo nad sobą panował. Chyba za dużo wrażeń jak na jeden dzień

-Do rzeczy- warknął mój przyjaciel

-Blaise?- zapytał spokojnie. Popatrzył na niego takim wzrokiem, że gdybym go nie znał sam bym sie wystraszył. -Uspokój się. Idź się połóż dla ciebie to też za dużo ważeń. Ona też to przeżywa, a uwierz mi w podobnym stopniu co ty, albo nawet większym

-Co ty możesz wiedzieć?- prychnął

-Więcej niż ci się może wydawać. Znam ją na tyle, żeby zobaczyć w jakim jest stanie. Nie będzie się gniewać- ostatnie zdanie powiedział chyba do Hermiony. Westchnęła

-Nie poprawiło mi to samopoczucia. Czuję się strasznie

-Zrobiliście to dla jej dobra. Zrobiłbym na waszym miejscu to samo.., ale nie byłem- powiedział. Popatrzyłem w jego oczy w których zobaczyłem chyba nutkę smutku. Ciekawe co ich kiedyś łączyło. -Idę-dodał tylko i już po chwili go nie było.

-Muszę pomyśleć- usłyszałem głos Blaisa, a potem trzask drzwi. Przytuliłem mocniej Hermionę.Podniosła wzrok i wtedy to się stało. Nie zobaczyłem w nich nic. Jej wzrok był jakby pusty. Nie mogłem na to pozwolić.

***

Pocałował mnie. Oddałam pocałunek od razu. Nie wiem co się ze mną działo widziałam wszystko tak jakby za mgłą. Popatrzyłam na niego znowu kiedy tylko się odsunął, a on nie stąd nie zowąd wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Położył mnie na łóżku i zaczął całować, jego ręce błądziły po moim ciele, a usta znalazły się już na szyi. Delikatnie włożył ręce pod moją bluzkę, nawet mi to nie przeszkadzało, ale nie czułam tez nic specjalnego.

-Wróć do mnie bo nie wiem do czego będę w stanie się posunąć- usłyszałam jego cichy szept, a potem poczułam jak ściąga mi bluzkę i powoli dotyka moich piersi przez satynowe miseczki stanika. W tedy się opamiętałam. Szybko go z siebie zrzuciłam ubrałam bluzke i z cichym "przepraszam" wyszłam kierując się do pokoju. Siadłam na łóżku i rozpłakałam się. Co ja do cholery zrobiłam, co zrobiłabym gdybym się nie opamiętała. Zawsze chciałam, żeby mój pierwszy raz był wyjątkowy i z wyjątkową osobą. oczywiście on był wyjątkową osobą, ale my nawet chyba nie byliśmy jeszcze parą. Tak na prawdę nie rozumiałam co się między nami dzieje i myślę, że on tez tego nie wiedział. Poczułam jak ktoś mnie przytula, podniosłam wzrok i zobaczyłam jeszcze zaspane spojrzenie przyjaciółki. Przytuliłam się do niej mocniej.

-Ginny przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, nie wiedziałam co we mnie wstąpiło. Chciałam wiedzieć co się z tobą dzieję, co się dręczy, a wiedziałam, ze musiało to być cos z czym jest ci się, albo trudno pogodzić.- wydusiłam na jednym wdechu

-Cśśśś to nieważne co się stało?- zapytała

-Prawie przespałam się z Malfoy'em- widziałam nieznaczny uśmiech który zdobił twarz przyjaciółki

-Powinnaś się cieszyć.- powiedziała odgarniając mi przylegające do oczu kosmyki

-Z czego się mam cieszyć. Ginny ja nie byłam tak jakby świadoma co robię...tak jak Blaise wtedy w skrzydle szpitalnym- powiedziała niedowierzającym głosem

-Hej myślisz, że to ma coś wspólnego z ..- przerwała

-Z Voldemortem- powiedziała

-i z Mikim- dodałam

-Tak

-Hermiona, ale pomyśl logicznie, moze to był tylko przypadek nie wiem co to było. Nie znam takiego zaklęcia które mieszałoby ci w podświadomości, chyba, że ty znasz?- zapytałam lekko przestraszona, ale przyjaciółka pokiwała głową na znak, że jednak nie zna.

-Jutro idę do biblioteki i coś poszukam.- powiedziała

-Ale teraz położysz się do łóżka i spokojnie zaśniesz

-Jak mam spokojnie zasnąć? Przecież to co się tutaj wyprawia jest nienormalne. Coś czuję, że ta bitwa będzie jeszcze trudniejsza od pierwszej.

-Hermi teraz się tym nie zadręczaj. Połóż się bo jesteś wykończona- powiedziała przyjaciółka. Zdjęłam z siebie ubrania i w samej bieliźnie zgodnie z poleceniami przyjaciółki powoli położyłam się na łóżku. Poczułam, ze ruda przykrywa mnie kołdrą

-Dobranoc- usłyszałam cichy szept Ginny.

***

Kiedy Hermiona wczoraj wybiegła z mojej sypialnie nie mogłem pozbierać myśli, wszystko potoczyło się nie tak jak chciałem..Tylko pytanie czego chciałem. Jasne jest piękną, seksowną kobietą, ale wiem, ze nie jest gotowa, na tak duży krok. Chciałem, żeby do mnie wróciła, żebym znowu mógl zobaczyć ten tajemniczy blask w jej oczach. Wyszedłem z dormitorium i skierowałem się koło jeziorka. Jakie było moje zdziwienie kiedy zastałem tam mojego najlepszego przyjaciela. Siadłem koło niego

-Nie wiedziałem, że będzie tak trudno- usłyszałem

-żałujesz?

-Nie.. oczywiście, że nie, ale tak na prawdę jest blisko, ale tak dleko, tak jakbym ją miał, ale jednak nie.- westchnął

-Rozumiem cię w zupełności- powiedziałem

-Myślałem, że ty i Hermiona..- pokiwałem głową

-Nie

-Stary ja nie wiem ile my tak jeszcze wytrzymamy- uśmeichnąłem się lekko i na niego spojrzalem

-Tyle ile będzie trzeba- odpowiedziałem zgodnie z prawdą

-Chciałbym w to wierzyć

-To uwierz. To nie jest takie trudne Blaise. Jeżeli ci na niej zależy to poczekasz tyle ile będzie trzeba

-Zależy, ale cały czas w naszym życiu są jakieś przeszkody, tęsknie za czasmi w których wszystko było proste

-Ja też Blaiase, ale.. chociaż, Tutaj mamy więcej niż tylko przeszkody- patrzyłem jak na twarzy przyjaciela maluje się lekki uśmiech

-Zgadza się- uśmiechnął się już całkiem

-i na przyszłość nie bądź taki zazdrosny- powiedziałem, z wielkim uśmiechem. Ta rozmowa poprawiła mi humor. Calkowicie. Tylko przyjaciele umieją tak poprawiać humor, dlatego tak cieszę się, że ich mam.

-Przecież nie byłem zazdrosny, o kogo?- mówił niewinnym głosem

-taaa.. ciekawe.- powiedziałem
-Dobra, jestem zazdrosny, ale przyznam się do tego tylko tobie.- warknął z udawanym gniewem.Potem rozmawialiśmy śmiejąc się jak w tedy kiedy wszystko było łatwe.Kiedy leżałem w łóżku, patrzyłem w sufit i starałem się nie parsknąć śmiechem słuchając chrapania diabła, uświadomiłem sobie, że nie wszystko jest takie trudne jak się nam wydaję. Po prostu sami stwarzamy sobie problemy ktore wyglądają na takie których się nie da rozwiązać, ale prawda jest taka, że każdy problem można rozwiązać.

 ***

 Była obserwowana cały czas ona i jej ruda przyjaciółka były w centrum uwagi pomiędzy mężczyznami w czarnych pelerynach. Pierwszą myślą obu dziewczyn byli śmierciożercy, ale niestety..pomyliły się. Ci mężczyźni należeli do Zakonu. Dziewczyny stanęły bliżej siebie i złapały się za ręce. Tłum się rozstąpił się, żeby dziewczyny mogły przejść pomiędzy nimi. Podeszły na koniec i zobaczyły wielki wodospad. Gdyby nie sytuacja w której się znalazły obie powiedziałyby, że jest przepiękny. Odwróciły się

-Zdradziłyście zakon, zadając się z niewłaściwymi osobami- usłyszały głos któregoś z mężczyzn

-Albo przestaniecie się z nimi widywać, albo, żadna z was nie zazna już żadnego uczucia. Staniecie się puste nic nie warte.

-Nie ma takiego zaklęcia- warknęła Hermiona. Patrzyły jak na twarzach mężczyzn pojawiają się drwiące uśmiechy

-Czego nie da się załatwić magią, można załatwić życiem - Dziewczyny usłyszały przeszywający głos mężczyzny wystającego trochę z pierwszego rzędu. Znały ten głos.

-Magia to życie i na odwrót. Nie poczujemy żadnego uczucia tylko wtedy kiedy nas zabijecie. - powiedziała spokojnie ruda. Hermiona zazdrościła Ginny takiego spokoju, chociaż wiedziała, że robi dobrą minę do złej gry.

-Nie zabijemy was. Będziecie żyły z tym co zobaczycie. To będzie największa kara- usłyszały głos mężczyzny stojący na przeciwko nich.

-Hermiona obudziła się zalana potem, popatrzyła na łóżko przyjaciółki. Wierciła się niespokojnie. Kasztanowłosa szybko podbiegła do przyjaciółki i zaczęła ją budzić.

-Hermiona, Hermiona..- zaczęła, ale kiedy zobaczyła minę przyjaciółki - Tobie też się to śniło?- zapytała Hermiona pokiwała głową

-Tylko nie wiem dlaczego nasze sny są połączone Ginny. Tak samo jak..- dziewczyna przerwala i spojrzała na rudą, która wgapiała się w nadgarstek na którym znajdował się tatuaż.

-Myślisz, że to ma powiązanie z tatuażami? - zapytała

-Tak. Robiłyśmy je w magicznym świecie, dodatkowo, są połączone zaklęciem, i są swoim dokończeniem.

-Myślisz, że to było ostrzeżenie?

-Ale z kim takim się spotykamy?- Ginny popatrzyła na nią znaczaco. Już wiedziała, obie były zakochane w dawnych sługach Voldemorta.

-Przecież..-chciała coś powiedzieć, ale głos ugrzęzł jej w gardle

-Wiem nie są już śmierciożercami, ale byli. Dla zakonu nic to nie znaczy. To nie jest już ten sam zakon- powiedziała smutno

-Trzeba powiedzieć chłopakom- westchnęła Hermiona

-Co im powiesz?

-Prawdę

-Hermiona zrobią im krzywdę, a tedy będziemy siebie za to obwiniać.

-Coś jest nie tak. W co my się wplątaliśmy. Trzeba iść do Dumbeldora

-Hermiona to jest mój ojciec jak ty sobie to wyobrażasz?

-Dubeldor jest świetnym czarodziejem i przede wszystkim twoim ojcem i jak każdy ojciec martwi się o swoją córkę. Nie zapominaj, że nie powiedziałaś mu nawet o Harrym

-Dobrze. Pójdziemy do niego dzisiaj. Po lekcjach. - powiedziała ruda po czym podeszła do szafy i wyciągnęła z niej białą bluzeczkę na ramiączkach, spódniczkę w kwiatki niebieskie trampki i skórzaną branzoletkę, a na to szkolną szatę. Weszła do toalety, żeby się przebrać,  podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej krótkie beżowe spodenki z wysokim stanem, bordową bluzkę na ramiączkach i beżowe szpilki, na to szkolną szatę i gotowe. Ginny już ubrana i uczesana wyszła z łazienki, siadła na łóżku i czekała na mnie

***

Szły na śniadanie tępo wpatrując się w ścianę.Żadna z dziewczyn nie chciały nic mówić, obie były pogrążone w swoich myślach. Przeszły przez korytarz nawet nie zauważając zaprzyjaźnionych ślizgonów.

-Hermiona, Ginny- usłyszały. W tedy się ocknęły i odwróciły się do chłopaków. Uśmiechnęły się delikatnie i stanęły czekając na podejście chłopaków z innego domu. Kiedy podeszli dziewczyny rzuciły się na szyje Terrencowi i Teo.

-Chłopaki co z wami.. tak dawno się nie widzieliśmy- zaczęła Hermiona

-No wiesz mieliśmy kilka spraw do załatwienia- powiedzieli, na co dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Dziewczy westchnęły i przywitały się z Draco i Blaisem.

-Wiewiórko może zjesz z nami?- zapytał Blaise z wielkim uśmiechem

-Nie, dziękuję diabełku usiądę przy swoim stole.- powiedziała przesłodzonym tonem i szczęśliwym uśmiechem

-Jesteś pewna?- zapytał podnosząc jedną brew do góry. Ruda nie przestraszyła się, ani trochę, chociaż wiedziała jakie diabelskie sztuczki ma w zanadrzu.

-Tak- odpowiedziała pewnie, nadal patrząc mu w oczy. Przez chwilę zatracili się w swoim spojrzeniu jednak nie trwała to zbyt długo diabeł podniósł dziewczynę i przełożył sobie przez ramię jak worek ziemniaków, nic sobie nie robił z obraźliwych słów które dziewczyna wykrzykiwała w jego kierunku. Po prostu szedł z wielkim uśmiechem i nie zwracając na nikogo uwagi, chociaż było to trudne zadanie bo wszyscy którzy zwrócili na to uwagę odprowadzali ich wzrokiem. Jedni z lekkimi uśmiechami rozbawienia, a inni z nienawiścią wypisaną na twarzy. Chłopak wszedł do wielkiej sali słuchając pięknego głosu rudej

-ZABINI TY CHAMIE PUŚĆ MNIE DO CHOLERY TY WSTRĘTNY ŚLIZGONIE- wszystkie rozmowy ucichły. Jak prosiła tak zrobił posadził ją kolo siebie przy stole Slytherinu.

-Diabełku by wystarczało- powiedział uśmiechając się słodko.

-Nienawidzę cię- warknęła

-Tak wiem wiem, chcesz tosta, czy rogalika?- zapytał z tym samym uśmiechem i wymalowaną radością. Dziewczyna założyła ręce na piersi i popatrzyła mu hardo w oczy

-Nie tknę nic co znajduję się na tym stole- powiedziała

-Na pewno?- usłyszała roześmiany głos diabła. Po chwili do sali wszedł Terrence i siadł po drugiej stronie Ginny. Ta szybko wstała i usiadła koło niego.

-Nie tak szybko wiewiórko- usłyszała koło ucha głos Blaisa

-Czy ty mi dasz w końcu spokój irytujący Ślizgonie?- zapytała z nutką rozbawienia w glosie. Blaise przymrużył oczy i zrobil naburmuszoną minę

-Nie jestem irytujący piękna Gryfonko- powiedział starając się, żeby uśmiech nie wpłynął na jego twarz, jednak marne były jego starania.

-Dobra Blaise siadaj bo się na ciebie gapią jak na wariata..chociaż to w sumie normalne- powiedziała z niewinnym uśmiechem. Złapał ją w pasie i przeniósł sobie na kolana.

-Blaise- warknęła wściekła

-Tak kochanie?- zapytał obejmując ją w talii.

-Nienawidzę cię- warknęła, ale na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech.

-Dobra zostanę, ale mnie puść- powiedziała, i podniosła ręce  w geście poddania

-No na reszcie może zrobisz miejsce komuś innemu- usłyszeli wściekły głos jakiejś dziewczyny. Ginny popatrzyła w bok i zobaczyła, ze dwa miejsca dalej siedzi Dafne ze swoją świtą. Ginny uśmiechnęła się słodko i pocałowała Blaisa w policzek, po czy zeszła z jego kolan i wzięła mu jeszcze nietknięty kubek z sokiem dyniowym. Była z siebie na prawdę zadowolona. Tylko nie wiedziała co do tego doprowadziło. Diabeł wcielony siedzący obok, odegranie się na pustakach, czy jedno i drugie. Już dawno nie czuła się taka wypełniona euforią, na chwilę zapomniała, o wszystkich swoich problemach, po prostu żyła, żyła będąc koło niego.
***********************************************************************************
Dla wszystkich czytających i komentujących bloga. Miałam dzisiaj nie wstawiać rozdziału, ale znajcie moją łaskę ;D Jeżeli znajdziecie chwilę proszę o komentarze. ;*
Julie