wtorek, 20 sierpnia 2013

Miniaturka: Wujek i ciocia?

-Ginny, Ginny- usłyszała głos swojej przyjaciółki.Odwróciła się.
-Cześć Hermi- powiedziała ze smutnym uśmiechem który od małego gościł na jej twarzy. Kasztanowłosa delikatnie przytuliła przyjaciółkę po czym spojrzała jej w oczy
-Płakałaś?- zapytała 
-A czy to jakaś nowość? Ojciec pije bracia się wyprowadzili, a matka nas zostawiła- powiedziała. Hermiona przygarnęła do siebie rudą 
-Teraz będziesz mieszkać ze mną, z moimi rodzicami, będziemy siostrami. Prawdziwymi siostrami- wyszeptała Ginny odsunęła się od niej nieznacznie i popatrzyła nie rozumiejąc o co jej chodzi. 
-Moi rodzice wystąpili o opiekę nad tobą. Wiesz, że traktują cię jak własną córkę i nie mogli patrzeć jak się męczysz. Nie chcieliśmy ci nic mówić, w razie jakby się nie udało, ale udało się Ginny. - prawie wykrzyknęła ostatnie kilka słów. Ruda popatrzyła na przyjaciółkę...siostrę z wielkim szerokim i szczęśliwym uśmiechem.
-To znaczy, że będę mogła się uwolnić od tego miejsca?- zapytała
-Tak- Obie dziewczyny miały łzy w oczach. Nie mogły wydusić z siebie ani słowa. Hermiona dlatego, że nigdy wcześniej nie widziała tak szczęśliwej Ginny, i chciałby, częściej ją taką widzieć, a Ginny dlatego, że nie spodziewała się, żeby ktoś zrobił dla niej coś takiego, żeby ktoś okazał jej inne uczucie niż obojętność.
***
-Hermiona- ruda dziewczyna weszła do domu swojej siostry jak zwykle bez pukania, ale po co miała pukać, to był też jej dom, tak samo jak dom rudej był domem Hermiony
-Ginny?-Kasztanowłosej na twarz od razu wpłynął szeroki uśmiech. - Chcesz kawę, czy herbatę z cytryną?- zapytała
-Herbatę z cytryną, mam ochotę na coś domowego- powiedziała, po czym skierowała do lodówki z której wyciągnęła słoik ogórków kiszonych i szarlotkę. Siostra przyglądała jej się uważnie.Ruda to zauwarzyła
-Jestem w ciąży- powiedziała nie mogąc znieść natarczywego spojrzenia siostry. Hermiona pisnęła i rzuciła się jej na szyję.
-To cudownie.- odpowiedziała jej cisz. Po chwili Ginny podniosła zapłakane oczy, a Hermiona już wiedziała o co chodzi. Przytuliła do siebie siostrę
-Będziesz wspaniałą mamą. - powiedziała głaszcząć delikatnie jej włosy
-Ale Hermiona ja się nie nadaję na matkę
-Ginny. Samo zajście w ciąże zmienia kobiety. Blaise wie?
- Nie. jesteś pierwsza.
-Nie załamuj się siostrzyczko, masz mnie, masz Blaisa. Wszystko będzie dobrze, a ja zostanę ciocią-powiedziała uśmiechnięta
-Hermiona. Mówisz poważnie?- zapytałam - Pomożesz mi?
-No jasne, ze ci pomogę. - powiedziała kasztanowłosa, po czym trochę spochmurniała -Muszę ci coś powiedzieć dodała.
-Tak?
-Pamiętasz jak jeszcze w szkole przyjaźniłyśmy się potajemnie z Blaisem i z Malfoyem?-zapytała. Ginny popatrzyła na przyjaciółkę uważnie
-Pamiętam
-Pamiętasz jak ci powiedziałam, że spotykamy się potajemnie sama,z Malfoyem i  że nikt nie moze tego wiedzieć?
-Tak
-Raz- powiedziała i głośno przełknęła ślinę.- kochaliśmy się. Nie daliśmy rady nad tym zapanować- powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Było to dzień przed tym jak powiedział, że odchodzi

-Hermiona- usłyszała głos który rozpoznałaby wszędzie. Odwróciła się do chłopaka i z wielkim uśmiechem na niego popatrzyła, jednak nie był to chłopak z którym się spotykała, któremu nie dotrzymała obietnicy i się w nim zakochała.Oczywiście on tego nie wiedział, ale czy to by coś zmieniło. Znów przybrał na twarz maskę, chamskiego i wrednego arystokratycznego dupka. Odsunęłam się od niego o krok.- Wszystko między nami skończone.- powiedział oschłym tonem. Odsunęłam się jeszcze jeden krok nie mogąc uwierzyć w to co słyszę 
-Wykorzystałeś mnie?- udało mi się wydusić.
-Malfoy'owie zawsze dostają czego chcą- powiedział z tym swoim ironicznym uśmiechem 

 Kasztanowłosa opowiedziała siostrze swoje wspomnienie. Po jej policzkach ciekły bez opamiętania słone krople.
-Dodatkowo- powiedziała robiąc przerwę na uspokojenie oddechu- Wszystko wskazywało na to, ze jestem w ciąży. Było mi słabo, przytyłam..-westchnęła- poszłam do apteki po test ciążowy, ale na szczęście okazało się, że to tylko stres przed egzaminami i rozpacz po stracie ukochanego spowodowały moje złe samopoczucie. Potem była bitwa więc musiałam sobie radzić, oczywiście miałam ciebie, ale o tym nie byłam wstanie ci jeszcze powiedzieć. Ginny tak się bałam, że będę z nim w ciąży, a jednocześnie cieszyłam, bo wiedziałam, że go kochałam, że skarb który mogłam nosić pod sercem byłaby moją miłością do niego- znosu wybuchnęła płacze. Po twarzy rudej spłynęła samotna łza którą od razu starła.Ginny wiedziała, że musi wspierać siostrę wiedziała, że nigdy nie przestała żywić uczucia do tajemniczego blondyna.Przygarnęła do siebie siostrę, podniosła jej podbródek tak, żeby ta na nią spojrzała
-Poradzimy sobie Hermi. Poradzimy sobie tak, jak po stracie rodziców, tak jak w całym naszym życiu sobie radziłyśmy- powiedziała ścierając łzy z policzków kasztanowłosej.
-Jesteś pewna?- zapytała łamiącym się głosem. Ruda się uśmiechnęła
-Jesteśmy siostrami. Jakbyśmy mogły sobie nie poradzić- powiedziała
***
Tydzień później Ginny i Blaise z wielkimi uśmiechami przyszli do Hermiony.
-A szczęśliwi rodzice- tak przywitała ich kasztanowłosa.Przywili się i wszyscy w trójkę poszli do salonu.
-Hermiona jesteś moją siostrą i pewnie się tego domyślasz, ale chcemy, żebyś została chrzestną naszego maleństwa- powiedziała Ginnevra. Hermionie oczy się zaszkliły. Przytuliła przyjaciółkę, a potem podeszła do jej męża
-Jasne, że się zgadzam- powiedziała uśmiechnięta jednak łez zbierało się w jej oczach coraz więcej
-Tylko mi tu nie rycz- warknęła z groźnym wyrazem twarzy ruda.
-Nie przejmuj się Hermiona to pewnie to buzowanie hormonów czy jakoś tak- powiedział z szerokim uśmiechem Blaise za co dostał lekkiego kuksańca w bok. Chwilę później wszyscy w miłej atmosferze rozmawiali.
***
Siedział ze szklanką ognistej w ręce i cały czas myślał, myślał co by bylo gdyby. Nienawidził tego, ale co mu teraz pozostało. Usłyszał dźwięk dzwonka. Odłożył szklankę i podszedł do drzwi. Wiedział kto przyszedł, oprócz Blaisa nie został mu nikt. Tylko on znał prawdę, i tylko on był jego najlepszym przyjacielem. Otworzył drzwi witając się przy tym ciepłymi uśmiechami. Poszli do salonu
-Ognistej?
-Proszę tylko mało bo jak Ginny się dowie to będę spał na kanapie- powiedział, na co mimowolnie sie uśmiechnąłem, zazdrościłem przyjacielowi, tego co osiągnął. Podałem mu szklankę z alkoholem
-I jak się czujesz szczęśliwy tatusiu?- zapytałem. Jeszcze większy uśmiech wpłynął na jego twarz.
-Jestem szczęśliwy. Mam wspaniałą żonę która kocham nad życie i dziecko którego już się nie mogę doczekać.- uśmiechnąłem się lekko
-Myślisz, że to chłopiec czy dziewczynka?
-Nie mam pojęcia. I jedno i drugie mi pasuje byleby było zdrowe- powiedział. Widziałem Blaisa takiego szczęśliwego ostatni raz kiedy Ginny zgodziła się zostać jego żoną i w tedy kiedy się pobierali. Zachowywał się tak jakby chciał wykrzyczeć całemu światu, że jest najszczęśliwszym facetem na ziemi. Teraz też tak było
.-Wiesz, że będzie na chrzcinach.
-Wiem.
-Ty też będziesz- bardziej stwierdził niż zapytał
-Nie. Diabeł nie mogę.
-Ginny powiedziała, że cię nienawidzi, ale chce szczęścia siostry i masz naprawić to co spieprzyłeś- uśmiechnąłem się lekko
-Ona wie?
-Podejrzewa coś. Raz się zapytała, ale zmieniłem temat, potem już do tego nie wracała.
-Fajną masz tą żonę-powiedziałem ze szczerym uśmiechem
-Wiem- odpowiedział i spojrzał na zegarek
-Cholera stary muszę lecieć. - szybko odstawił szklankę na stolik - Chciałem pomóc żonie w kolacji.- powiedział z tajemniczym uśmiechem. Wyglądał jakby sobie coś przypominał. - Jeszcze wrocimy do rozmowy tego czy będziesz na chrzcinach, ale i tak będziesz
-Idź już - powiedziałem poklepując go po ramieniu
-Idę idę - powiedział i już go nie było

*9 miesięcy później*
-Halo?- odebrał z wielkim uśmiechem
-Blaise. Ginny rodzi.- Hermiona mówiła roztrzęsionym głosem
-Jak to już?- on sam zaczynał się denerwować
-Tak zaczęło się wcześniej.
-Zaraz będę- powiedział i rozłączył się.
-Draco muszę jechać Ginny rodzi- powiedział
-Czekaj jade z tobą- powiedziałem, szybko ubraliśmy buty wskoczyliśmy do nowego czarnego audi Zabiniego i już za chwilę pędziliśmy przez środek miasta. Po pięciu minutach szalonej jazdy byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z samochodu przy okazji go zamykając.
- Ginny Zabini gdzie moja żona ona rodzi- wydusił z siebie Diabeł. Na prawdę na bitwie nie był tak zdenerwowany jak teraz.
-Proszę się uspokoić,i poczekać na korytarzu za zakrętem, jeżeli coś będzie się działo to panu powiemy. Wrknął coś niezrozumiale w kierunku pielęgniarki i skierował się na korytarz który mu wskazała. Szedłem zaraz za nim. Widziałem jak się do kogoś przytula i sądząc po posturze była to kobieta. Kiedy go puściła i odsunęła się wtedy ją zobaczyłem. Była jeszcze piękniejsza niż w szkole. Stanąłem jak wryty nie mogąc się ruszyć. Co cię podkusiło, żeby z nim jechać?- zapytałem sam siebie - W głębi duszy miałeś nadzieję, że tu będzie- odezwał się głosik w mojej głowie.

- -Malfoy'owie zawsze dostają czego chcą- patrzyłem jak się oddala. Jak idzie przed siebie. Widziałem jej ból wypisany na twarzy widziałem, ze staje się coś czego nie mogłem powstrzymać. Tak na prawdę kochałem ją. Kochałem ją dlatego postąpiłem tak jak postanowiłem. Ojciec dowiedział się, że się zakochałem. Matka ucieszyła się jak nigdy, a od niego w prezencie dostałem kilka curio. Na końcu kiedy miałem wrażenie, że za chwile rzuci we mnie Avadą usłyszałem tylko 
-Skończ to, albo ona skończy gorzej niż ty teraz.- Co mogłem zrobić. Nie chciałem tego. Nie chciałem by cierpiała. Chociaż i tak jej to zafundowałem. 
 
 Wspomnienie przyszły szybciej niż myślałem.Podszedłem bliżej, wtedy na mnie spojrzała i przerwała w pół słowa. Wpatrywała się we mnie, a ja czułem się jak największy oszust, największy egoista na świecie. Widziałem w jej oczach smutek który cały je przeszywał. Te oczy w które kochałem patrzeć. Te oczy które kiedyś tak jak ich właścicielka należały do mnie. Blaise też się odwrócił i uśmiechnął się delikatnie. Dobra Draco teraz, albo nigdy- powiedziałem do siebie. Podszedłem do niej szybkim krokiem objąłem w talii, popatrzyłem w oczy które teraz wyrażały tylko zdziwienie. Pocałowałem ją tak jak kiedyś. Oddawała każdy mój pocałunek
-Ekhem przepraszam, że przeszkadzam, ale może dokończycie to co teraz zaczęliście u któregoś z was, bo sądzę, że ani pacjenci, ani lekarze nie będą chcieli oglądać takich widoków.- Oderwała się ode mnie i oddaliła się kilka kroków. Momentalnie się skrzywiłem, bardzo przypominało to ten ferelny dzień. Spojrzałem w jej oczy i przeraziłem się. Nigdy nie myślałem nawet, ze można tyle czuć, a ona przeszła samą siebie. Zacząłem się gubić w tych uczuciach. Dlatego po prostu podszedłem do niej i przytuliłem wąchając jej arbuzowy szampon do włosów, tak jak to miałem w zwyczaju jeszcze w szkole
-Wybacz mi- szepnąłem tylko
***
Co miałam zrobić?Co mam zrobić. Znowu zobaczyłam tego chłopaka którym był w tedy kiedy mu ufałam. Znowu poczułam, że motylki w moim brzuchu dostały ADHD, kiedy mnie pocałował przypomniał mi się każdy pocałunek, Kiedy na mnie spojrzał każda spędzona razem chwila pojawiła się mi przed oczami.
-Wybacz mi- wyszeptał mi do ucha tuląc tak jak kiedyś. Chciałam mu wybaczyć już teraz, chciałam mieć go na własność, chciałam go kochać jak nikt inny, ale czy jeszcze potrafiłam. Widziałam, że nie żałował tamtych słów, chociaż smutek w jego oczach wiercił mi dziurę w sercu.Nikt nie wychodził z sali Ginny, a minęły już dwie godziny. Blaise zaczynał sie coraz bardziej denerwować. Chodził w te i z powrotem.
-Diabeł usiądź proszę cię bo wychodzisz dziurę w podłodze- usłyszałem jego głos. Moje serce nieznacznie przyspieszyło. Blaise popatrzył na niego morderczym wzrokiem.
-Daj mu spokój w cale się mu nie dziwię, że się denerwuje- powiedziałam bo wiedziałam, że za chwilę może wybuchnąć. Blondyn popatrzył na mnie znacząco. Po czym przysunął się delikatnie.
-Możemy porozmawiać?- zapytał kiedy był już całkiem blisko
- O czym?- zapytałam patrząc w ścianę pomiędzy salami.
-O tym co powiedziałem ci w szkole. Ojciec mi kazał zerwać z tobą wszelkie kontakty. Zabiłby cię rozumiesz. Gdybym tego nie zrobił. Nie chciałem tego tak jak nie chciałem mówić ci w tedy tego co powiedziałem. Jeżeli mi nie wierzysz mogę pokazać ci wspomnienia- zaczął szybko mówić
-Wierzę ci- powiedziałam spokojnie przenosząc na niego spojrzenie
- Wybaczysz mi?- zapytał ponownie tym razem pewniej
-Już dawno ci wybaczyłam- powiedziałam- ale to nie jest powód dla którego możesz mnie całować- dodałam. Wyraźnie spochmurniał.Chcial coś powiedzieć kiedy z sali wyszedł lekarz mniej więcej w naszym wieku. Diabeł od razu do niego podbiegł.
-Pana piękna żona urodziła śliczną córeczkę. - powiedział
-Wiem, że jest piękna i tylko moja- powiedział akcentując ostatnie słowo, po czym wbiegł do sali. - -szkoda- usłyszałam odpowiedź lekarza,uśmiechnęłam się delikatnie i  weszłam do sali w której stało jedno łóżko na którym leżała siostra. Od razu do niej podbiegłam. Proste włosy miała związane w kucyk, a kilka przylepiło jej się do czoła, ale z tym poradził sobie Blaise. Na rękach trzymała małego aniołka z niektórymi czarnymi kosmyczkami włosków.
-Popatrz maleńka tatuś przyszedł- usłyszałam cichy szept siostry. - Ciocia i wujek też tu są- dodała
-Ciocia i wujek?- szepnęłam na równo z Draco. Popatrzyliśmy na siebie, po czym odwróciliśmy spojrzenie do szczęśliwych rodziców i maleństwa. Blaise delikatnie brał na ręce ich córeczkę, aż się łezka w oku zakręciła. Diabeł pocałował dziecko w czółko, a potem przeniósł pełne emocji spojrzenie na żonę całując ją namiętnie. Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starłam. Cieszyłam się, że zostałam ciocią tego małego szkraba, że siostra w końcu ułożyła sobie życie i jest szczęśliwa
-Pozazdrościć- usłyszałam cichy głos blondyna. Pokiwałam głową po czym podeszłam bliżej przyjaciół.Po chwili dotarł tam również Draco
***
Leżałam wtulona w nagi tors ukochanego. Tak mi brakowało jego zapachu, jego pocałunków, słów na dobranoc, za całym nim tęskniłam.Tak wyszło, że po Chrzcinach malutkiej Jane wylądowaliśmy w sypialni u Draco.
-Brakowało mi ciebie- usłyszałam cichy szept przy swoim uchu, a zaraz potem czuly pocałunek na szyi . Podniosłam głowę by natrafić na jego hipnotyzujące stalowe tęczówki
-Mi ciebie też Draco - odpowiedziałam całując go w usta
-Śliczna ta ich malutka prawda ciociu?- zapytał
-Prawda wujku-uśmiechnęłam się
-A co ty na to..- przerwał całując mnie i już po chwili leżąc na mnie i przytrzymując moje ręce nad głową.- żebyśmy przestali być tylko wujkiem i ciocią- kolejny pocałunek w szyję
-Proponujesz coś konkretnego?- zapytałam uśmiechając się nieznacznie i patrząc w jego stalowe oczy.
-Tak, żebyśmy sobie zrobili takiego naszego
-Może to i dobry pomysł- tym razem już nie udało mi się powstrzymać szerokiego uśmiechu który pojawił się na mojej twarzy.
-Tak?To proponuję zacząć już teraz- powiedział i pocałował mnie w usta
***********************************************************************************
Kolejna miniaturka. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu tak samo jak mnie i częściej będziecie odwiedzać mojego bloga. Jutro raczej pojawi się rozdział, ale może też pojawić się jeszcze dzisiaj nic nie obiecuję zobaczę czy będę miała czas.
Julie:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz