sobota, 31 sierpnia 2013

Potomkowie Dziedziców-3

Już dawno nie dodałam "Potomków Dziedziców" dlatego muszę to nadrobić;* Jeżeli pod rozdziałem będą co najmniej dwa komentarze dodam jeszcze dzisiaj dłuuuuugaśną miniaturkę. Mi osobiście rozdział się podoba i jeżli wam też przypadł d gustu to prozę o chociaż króciutki komentarz co do rozdziału. Jak niektórzy już zauważyli założyłam nowego bloga na którym rozdziały będą się pojawiać w każdy piątek http://po-czarnej-stronie-zla.blogspot.com/- zapraszam. Spodobał mi się nowy blog http://dramione-paradise-life.blogspot.com/  dziewczyna dopiero zaczyna, ale jak na razie bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że znajdziecie chwilkę by zerknąć na oba blogi.
Julie;*
***
-Co jest z im nie tak?-zapytałam
-Wszystko-usłyszałam bardzo zadawalającą odpowiedź
-Chodzi o jego ojca?- Sasha. Scorpius jak i reszta chłopaków się skrzywiła.
-On był kiedyś z moją mamą
-I jak wiem to on pierwszy ją zdobył i pokochał- powiedziałam, chociaż wiedziałam, że nie zaakceptuje tej odpowiedzi.
-Gdyby Wiktor został z moją mamą nie byłoby mnie tutaj-warknął szatyn
-Poprawka. Gdyby twój ojciec wcześniej sprzeciwił się Lucjuszowi nie doszłoby do tego i co do tego ma Matt? Nie jest synem Kruma i Hermiony tylko Kruma i Cho
-On cię skrzywdzi. Tak jak Krum moją mamę
-Nie znasz go.Merlinie czemu wy wszyscy tak nienawidzicie tych Krumów. Wiktor nie skrzywdził twojej mamy. Wiem bo moja i twoja mi o tym dokadnie opowiadały
-Dlaczego ich nienawidzimy? Bo chcieli skrzywdzić nasze kobiety?
-Po pierwsze nie musisz się o mnie martwić bo nie jestem twoją kobietą, a po drugie to co taka męska solidarność?- warknęłam i przeniosłam wzrok na naszego nowego opiekuna.
-Po prostu staramy się chronić tych którzy sa dla nas ważni- usłyszałam cichy zimny głos przyjaciela.
 -Cory to, ze wiktor odbił twojemu tacie Hermionę nie znaczy, że chciał ją skrzywdzić- powiedziałam już spokojniej, niechętnie odwracjąc wzrok od syna nietoperza
-Vivien co ty się tak gapisz na Snapa?- usłyszałam głos Kate.  Spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się szeroko. - Oczy ci się świecą- powiedziała jeszcze szerzej się usmiechając- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że spodobał ci się młody nietoperzyk?- usłyszałam
-Kate jest przystojny i tyko rok starszy, ale to nuczyciel- powiedziałam zwracając się do przyjaciółki. "Później porozmawiamy" taki spojrzenie mi właśnie posłała.
-Ty tak na poważnie?- usłyszałam głos Matta za sobą
-Ale co?
-Nie jestes w Slytherinie?- usłyszałam głos Nata pomieszany z nadzieją
-Muszę cię rozczarować, ale jestm członkeim teo domu
-Super!- warknął Scorpius. Posłałam mu karconce spojrzenie
***
Po kolacji wyszłam z przyjaciółmi kierując się do sormitorium na naszym piętrze. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się opowiadaliśmy dalej to co robiliśmy na wakacjach. Weszłyśmy z dziewczynami do naszego pokoju i zaczęłyśmy się rozpakowywać.Włączyłyśmy nasze ulubione piosenki i tanycznymi ruchami wpakowywałyśmy ubrania do szafy nie wiedząc, że od jakiegoś czasu ktoś nas obserwuje. Odwróciłam się bo na szafce koło drzwi zotawiłam różczkę, a chciałam rzucić zaklęcie wyciszające, ale zobaczyłam, że w drzwiach stoi nowy opiekun naszego domu.
-Stało się coś, że wszedł pan ni pukając do dormitorium dziewczyn?- zapytaam wyłączając muzykę  zwracając na siebie uwagę dziewczyn jak i nauczyciela.
-Pukałem panno Zabini.- powiedział i uśmiechnął się do mnie takim uśmiechem od którego kobietą na pewno miękną nogi. - Mam dla pani pewną propozycję- powiedział, a ja nie mogłam ukryc zainteresowania.
-Słucham
-Chciałbym, żeby została pani moją asystętką. Jest pani najlepsza z eliksirów na swoim roku, żadko się zdarza, że zotaję po lekcjach, ale jeeli zostaję to na chwilkę tylko, zeby preglądnąć czy uczniowie wszystko dokładnie pochowali.Z mojgo przedmiotu miałby pani na dzień dobry podwyższoną ocenę i brak prac domowych do końca roku.- powiedział. Spojrzałm na dziewczyny które patrzyły na mnie zekkim uśmeichem - Niech pani to przemyśli i powie mi jutro na śniadaniu.- dodał, pożegnał się grzecznie i wyszedł z naszego dormitorium zostawiając mnie w totalnym osłupieiu.
-Viv chyba spodobałaś się naszemu małemu nietoperkowi- usłyszałam śmiech Kate. Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
-Oj po prostu potrzebuje pomocnicy- powiedziałam i przewróciłam oczami gdy zobaczyłam pecyficzny uśmeszek Sashy.
-Oj i to chyba ze wzajemnością- Kate parsknęła śmiechem
-Dzięki dziewczyny, bardzo mi pomogłyście.- sarknęłam i ignorując ich uśmiecki i znaczne spojrzenia zaczęłam na nowo wkładać ubrania do szafy.Może one mają racje, moze mu się spodobałam.Ale czy to coś złego? Młody Snape na pewno jest tematem wielu rozmów nastolatek urzędujących w Hogwarcie w końcu jest przystojny...bardzo przystojny.. Jest wysokim dobrze zbudowanym brunetem z hipnotyzującymi zielonymi oczyma, jego głos jest tak seksownie zachrypnięty kiedy opowiada o eliksirach, nie jest łagodny, ale na pewno nie tak ostry jak jego ojciec..
-Co zamierzasz zrobić?- głos Kate wyrwał mnie z rozmyślań
-Jak to co? Jeżeli mam wybierać trzy zwoje pergaminu na jeden esej , a siedzenie piętnaście minut dłużej po lekcji to jasne, ze się zgodzę- powiedzałam i z uśmiechem włożyłam do szafy ostatni bluzkę.
-Wiesz, ze Scorpius się wścieknie?- Sasha w końcu o sobie przypomniała
-Sasha to, że jest moim przyjacielem nie znaczy, ze ma mi si mieszać w całe życie. Dlaczego miałby się wściec? Przecież ja mu tylko będe pomagała przy eliksirach, a nie w łóżku- powiedziałam rozsiadając się na łóżku Kate.
-Dobra koniec gadania o przystojnym panu Snape teraz czas na przywitanie roku szkolnego- Sasha. Z wielkimi uśmiechami pogrążyłyśmy się w rozmowach o w szystkim i o niczym. Za to je kochałam kiedy widziały, ze nie chcę o czymś, lub o kimś rozmawiać szybko zmieniały temat. Po wypiciu do dna dwuch szlanek ognistej zaczęło sięrobić jeszcze zabawiniej
-Gramy w pytania?- zapytała z braku laku Sasha. Po patrzyłysmy na siebie z Kate i ochoczo kiwnęłyśmy gowami.
-Dobra to ja zaczynam- powiedziała Kate i zwróciła się do Sashy
-Dlaczego nie przyznajesz się, że zakochałaś się w Nacie?- Na twarzy pytanej blondynki pojawiły się dwa rumieńce, ale nie spuściła głosy i wpatrywała się pierwsze w Kate, a potem we mnie.
-Będzieci się śmiać- powiedziała w końcu wzdychając.
-Sasha dawaj- zachęciłam ją
-No bo myślałam, że jak nie będę o tym myśleć to mi przejdzie- powiedziała, a ja przygryzłam wargę, zeby się nie roześmiać
-Dlaczego chcesz, zeby ci przeszło?- zapytała całkiem poważnie Kate
-No przecież on do mnie nic nie czuje- owiedziała i teatralnie przewróciła oczami.
-Jesteś głupia- warknęła Kate
-On na ciebie leci- dodałam uśmiechając sięlekko
-Mówicie?- zapytała nieco ożywiona
-No jasne-odpowiedziałyśmy na równo i uśmiechnęłysmy się do siebie ciepło. Nalałyśmy sobie whisky do szklanki podniosłyśmy je i stuknęłyśmy.. tak dla lepszego efektu
-Do dna- usłyszałam głos Sashy.
***
Obudziłam się z wielkim bólem głowy.Ledwo wyczołgałam się z łóżka i doszłam do półki w której trzymamy eliksiry, wyciągnęłam tzry zielone mikstórki i jedną od razu połknęłam. Wstchnęłam z ulgą kiedy poczłam się dużo lepiej. Już normalnym krokiem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Wesłam do łazienki, położyłam ubrania i spojrzałam do lustra. Każdy włos w inną stronę i doły pod oczami. Westchnęłam nad swoim nieszczęsnym wyglądem i weszłam pod prysznic. Ta chwilabyła tak błoga, że nie chciało mi się jej kończyć, niestety..musiałam podzielić się moją decyzją z nietoperkiem juniorem. Zawinłam włosy w biały puchowy ręcznik, a drugim takim samym powycierałam swoje mokre ciało. Ubrałam się, zatuszowałam skutki wczoajszej imprezy i weszłam do pokoju, żeby obudzić przyjaciółki. Przy okazji zerknęłam na zegar. Mamy jeszcze trochę czasu- pomyślałam i podeszłam do piących blondynek.
-Mamusiu co się dzieję- usłyszałam cichy jęk Sashy
-Nie byłam całkiem greczna, ale żeby mnie do piekła zaraz wysyłać to już przesada- tym razem dezwała się Kate. Musiałm się mocno powstrzymywać, zeby nie parsknąć śmiechem.
-No już księżniczki ruszać swoje seksowne zadki bo nie dam wam eliksiru- powiedziałam, na co one od razu podniosły się do pozycji siedzącej
- DAWAJ ELIKSIR- warknęły równo. Podałam ich fiolki i kiedy zobaczyłam błogie uśmiechy na twarzach przyjaciółek parsknęłam śmiechem. Zgromiły mnie wzrokiem po czym wszystkie zaczeyśmy się śmiać. Po pół godzinie wszystkie byłyśmy gotowe, wzięłyśmy różczki i skierowałyśy się do WS. Weszłyśmy do Sali lekko spóźnione dzięki czemu wszysy zwrócili na nas uwagę. Podeszłyśmy do stołu Slytherinu i siadłyśmy na swoich miejscach. Powstrzymywałam się, zeby nie zerknąć na profesora eliksirów, ale ciekawość wygrała. Zobaczyłam, że dokładnie mi się przygląda. Odwróciłam się  spojrzałam na przyjaciółki, co te od razu odwazjemniły
-Co wy dzisiaj takie tajemnicze?- usłyszałyśmy głos Alexa
-Kobiety pownny być tajemnicze- głos Kate ociekał szczęściem. Popatrzyłam na nią, ale tylko wzruszyła ramionami
-Kate- warknęłam
-O co chodzi kochanie?- zapytała z niewinnym uśmiechem
-Przypomnij sobie kochanie- powiedziałam i usmiechnęłam się do niej słodko. Szybko zmieniła swój wyraz twarzy. ej pytający wzrok prewiercał mnie na wylot, ale nic sobie z tego nie zroiłam i w spokoju jadłam kolejnego tosta.
-Zabini kidy idziesz do Snapa?- głos Sashy przypomniał mi gdzie sie znajduję
-Po śnidaniu- oznajmiłam
-Dostałaś szlaban już pierwszego dnia?- usłyszałam cichy głos przyjaciela przy swoim uchu. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.
-Nie. Zaproponował mi stanowisko asystentki- powiedziałam i patrzyłam jak wyraz jego twarzy się zmienia
-Przyjęłaś?- zapytał
-Idę mu powiedzieć zaraz po śniadaniu, że się zgadzam- powieziałam i upiłam trochę soku dyniowego
-To gratulacje- jego głos ociekał irionią
- O co ci chodzi?- zapytałam
- O nic cieszę się twoim szczęściem- kpiący uśmiech wpłynął na jego twarz
-Właśnie widzę- powiedziałam, wstałam i skierowałam się do wyjścia. Siadłam n murku i wpatrywałam się w wielkie drzewo pod którym uwielbiałam siedzieć.
-Mogę się przysiąść?- usłyszałam męski głos odwróciłam się i napotkałam spojrzenie dwuch zielonych tęczówek. Kiwnęłam głową n znak, ze się zgadzam, a po chwili poczułam jak siadakoło mnie
-Przemyślałaś?- usłyszałam
-Tak. Zgadzam się- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko
-David- powiedział i wyciągnął przed siebie rękę
-Vivien- odpowiedziałam i chwyciłam jego dłoń.
-Dzisiaj nie mamy lekcji, prawda?- zapytał
-Tak
-Mogłabyś przyjść dzisiaj do mnie kiedy skończysz lekcje?
-Jasne.
-Potrzebuję pomocy, Poppy poprosiła mnie, żebym uważyl dla niej eliksiry wzmacniające i uspakajające- powiedział
-Rozumiem, że mam ci pomóc tak?- zapytałam i popatrzyłam jak na jego przystojną twarzy wpływa lekki uśmiech
-Oczywiście. Będę czekał- powiedział uśmiechnął się jeszcze raz i zniknął za rogiem.
-To co teraz jesteś na ty z profesorkiem?- usłyszałam rozbawiony głos przyjaciółki
-Jak widać- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Chodź za chwilę transmutacja- Kate wykrzywiła usta w grymasie, na co się zaśmiałam. Objęłyśmy się w pasie i ruszyłyśmy przed siebie wesoło rozmawiając.
Transmutacja minęła nam szybko i, ani sie nie obejżeliśmy, a już siedzieliśmy na starożytnych runach. Siałam z Kate, a nie tak jak zawsze ze Scorpiusem. Ostanio wszystko c było między nami zaczyna się psuć. On jest cały czas zły, przygaszony, smutny, a ja nie umiem mu pomóc  nie wytrzymuje z nim po prostu. Następna lekcja minęła w spokoju. Potem były dwie godziny zielarstwa, na którym Alex rozwalił doniczkę, dziwnym trafem kiedy usłysza, że jakiś Krukon mówi Kate, że jest śiczna. Dzień prawie jak co dzień. Po ostatatniej lekcji pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyłam do klasy w której odbywają się wliksiry.Weszłam nie pukając. David od razu rzucił mi się w oczy stał zaraz przy kociołku i delikatne mieszał wywar. Podeszłam bliżej i zajrzałam mu przez ramię.
-Masz tu gdzieś kożonki?- zapytałam. Drgnął, ale nie przestał mieszać.
-Nie musisz wyciągnąć- odpowiedział. Odłożyłam torbę i poszłam szukać korzonków. Kiedy je już znalazłam i pokroiłam w równe części wrzucłam je do eliksiru i podeszłam do drugiego kociołka w którym zaczęłam przygotowywać następny eliksir.
-Co jest między tobą, a Malfoyem?- usłyszałam kiedy szukałam żuków
-Scorpius jest moim przyjacielem- powiedziałam zgodnie z prawdą
-A on o tym wie?
-Sugerujesz coś?- zapytałam odwracając się
-No czy on wie, ze jest dla ciebie tylko przyjacielem
-Znamy się od dziecka kim mógłby dla mnie być
-No nie wiem.. moze chłopakiem?- zapytał i odwrócił się
-Nie możliwe. Nic do siebie nieczujemy
-Może ty nic do niego ni czujesz
-eeh o co ci chodzi?- zapytałam poirytowana tymi pytaniami
-Notym, ze tan kretyn jst w tobie zakochany, ale odziedziczył mózg po swoim ojczulku i nigdy się do tego nie przyzna
-Bredzisz. I ni czepiaj się Dracona- powiedziałam udając obrażoną.
-Bo co mi zrobisz?- zapytał zakładając ręce na piersi. Udałam, że się zastanawiam
-Nie wiem jszcze,ale coś na pewno wymyślę- odpowiedziałam i uśmichnęłam się delikatnie do bruneta.- Dobra to ja dokończę ten eliksir i spadam- powiedziałam
-Okej- ułyszałam w jego głosie nutknę smutku, chyba, ze mi się przesłyszało. Na pewno. Szybko dokończyłam eliksir, wzięłam torbę
-Skończyłam. Do zobaczenia juto na zajęciach- powiedziałam uśmiechnęłam się i wyszłam z sali nauczyciela kierując się do dormitorium.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz