Ginny obudziła się mocno zakopana w kołdrę. Przetarła dłonią twarz i
przekręciła głowę na bok i zobaczyła, że nie jest sama. Szybko się
odkopała i zobaczyła, że ma na sobie wczorajszą sukienkę, jeszcze raz
popatrzyła w bok i zobaczyła Hermionę, ubraną w sukienkę ślubną.
Delikatnie zaczęłam budzić przyjaciółkę. Popatrzyła na mnie zaspanym
wzrokiem, a chwilę potem już rozbudzona stała przede mną i wrzeszczała
-Jezu
Ginny czemu nie obudziłaś mnie wcześniej muszę iść do gości mam
nadzieję, ze nie zniknęłyśmy na za długo w końcu jesteś moją druhną, a
wiesz jacy sa ludzie moze pomyśleli, że się rozmyśliłam i uciekłam.-
parsknęłam śmiechem -zaraz zaraz która jest godzina?- zapytała Hermiona i
popatrzyła na budzik który stał obok łóżka, a potem na mnie. -Merlinie
już jest jutro to znaczy dzisiaj i jak ja to wytłumaczę gościom-
gorączkowała się a ja znowu parsknęłam smiechem
-Ty się zastanów jak to wytłumaczysz Draconowi. Pewnie sie obraził za brak nocy poślubnej- teraz to obie parsknęłyśmy śmiechem
-Dobrze, że ten pokój nie był wynajmowany bo byśmy sę nieźle wkopały
-Co ty chcesz przez to powiedzieć?- spoważniałam.
-No bo wiesz ten tego no tak jakby się tu włamałyśmy- powiedziała
-Że
co?- zapytałam i nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Hermiona
Granger...chociaż już nie Granger tylko Malfoy..a to już nic nie
myślę.- Merlinie co tu się dzieje Hermiona się włamuje do apartamentu na
własnym weselu ze swoją druhną jakkolwiek to brzmi- powiedziałam po
czym obie parsknęłyśmy śmiechem.
-Musimy się stąd szybko wydostać,
przebrać się muszę i znaleźć Dracona. Mam nadzieję, że nie znalazł
sobie już jakiejś pocieszycielki. Widziałaś jak ta blondyna go pożerała
wzrokiem- odparła
-Daje ci głowę, że nie widział tej blondyny
tylko jego najpiękniejszą na świcie żonę.-powiedziałam. Popatrzyłam w
oczy Hermiony i już wiedziałam, że cos jest nie tak- Hermi co ..- nie
pozwoliła mi dokończyć
-On mnie nie kocha- powiedziała i rozpłakała się. Popatrzyłam na nią jak na wariatkę.
-Co ty gadasz?
-Przecież Malfoyowie nie kochają. Sam mi to wykrzyczał jak się kłóciliśmy
-Ty
to na prawdę wariatka jesteś- powiedziałam i uśmiechnęłam się pod
nosem- Przecież on świata po za tobą nie widzi i uwierz mi raczej nie
potrafi być tak dobrym aktorem, żeby to tak świetnie
udawać-powiedziałam. Podniosła na mnie swoje załzawione spojrzenie, a do
mnie w tej chwili dotarło- Hermiona ty się boisz- bardziej oznajmiłam
niż zapytałam- Boisz się, że cię zostawi tak jak Ron.
-Nie myślałam o tym w ten sposób.- powiedziała
-To
pomyśl. Jest drugi dzień twojego wesela. Teraz idziesz się przebrać, we
wszystkim ci pomogę, ale teraz skończysz płakać i nie będziesz się już
zadręczać takimi nieprawdziwymi głupotami
-Myślisz, że mnie kocha
-A
gdyby cię nie kochał oświadczył by ci się, był na każde twoje zawołanie
i nie byłby zazdrosny o każdego faceta który chociaż na którego tylko
spojrzałaś?
-A był?- parsknęłam śmiechem
-Hermiona powinnam ci w prezencie ślubnym kupić okulary
-Bardzo śmieszne
-No
nie widziałaś jak siedział przy stole i się gapił na ciebie jak
tańczyłaś z innymi. IDZIEMY- zarządziłam. posprzątałyśmy jednym
machnięciem różczki i wyszłyśmy z pokoju natykając się na dwóch śpiących
chłopaków pod drzwiami. Kiedy to zobaczyłam nie mogłam się powstrzymać,
żeby się nie roześmiać. Hermiona podeszła do Dracona i szturchnęła go
szybko wstał na równe nogi.
-Merlnie Hermiona co się stało? Ile
spałem? Płakałaś? - zadawał pytania. Hermiona szybko na nie
odpowiedziała, a ja z wielkim uśmiechem podeszłam do mulata i go
obudziłam.
-Ginny co ty tu robisz?- zapytał. Lekko się zdziwiłam,
bo ja go kojarzyłam tylko z widzenia nawet nazwiska nie pamiętałam, a on
mnie tak.. to znaczy moje imię, ale to i tak już dużo.
-Spaliście
pod drzwiami. Hermiona i Draco są zajęci- powiedziałam i skinęłam na
nich głową. Odwróciliśmy się, popatrzyliśmy na całującą się parę, a
potem spojrzeliśmy sobie w oczy. Zamarłam. Świeciły się tak jak oczy
nieznajomego z którym wczoraj rozmawiałam. - Chyba powinnam już iść-
powiedziałam. Chyba coś podejrzewał. A jeżeli to był on? Złapał mnie za
rękę. Uciekłam wzrokiem od jego brązowych oczu.
-Coś się stało?- zapytał
-Nie
nic, nic.- odpowiedziałam szybko i popatrzylam w stronę gdzie przed
chwilą całowała się moja przyjaciółka ze swoim mężem. Jak to dorośle
brzmi. Już się nie całowali tylko wpatrywali w nas. Popatrzyłam na
Hermionę z niemym błaganiem które od razu zrozumiała, ale na moje
nieszczęście nie tylko ona. Draco przyjrzał się mi uważniej, a potem
przeniósł wzrok na Blaisa.
-Nie obraź się Blaise, ale musimy się
przygotować i tak zawaliłyśmy cały wczorajszy wieczór.- powiedziała.
Delikatnie wyswobodziłam rękę z jego uścisku i z cichym" Do zobaczenia"
Odwróciłam się i razem z przyjaciółką zaczęłyśmy iść do pokoju.
***
-Ginny co to było?- zapytała kiedy weszłyśmy do pokoju.
-Ale co?
-Ginny- warknęła
-No co?
-Przeraziłaś się jak spojrzałaś mu w oczy. O co chodzi?- westchnęłam i opowiedziałam przyjaciółce całą scenę z wczorajszego wieczoru.
-Jesteś pewna, że to był on?- zapytała kiedy skończyłam
-Nie wiem tak mi się wydawało jak popatrzyłam w jego oczy. Dlatego się przeraziłam.
-Dobra Ginny musimy się przygotować-powiedziała.
***
Weszłyśmy do sali w której znajdowali sie już wszyscy goście
-Przepraszamy za spóźnienie, ale miałyśmy małe problemy- powiedziała Hermiona i za chwilę siedziała koło Dracona czekając na jedzenie. Usiadłam po jej lewej stornie i dopiero potem zobaczyłam, że koło mnie siedzi Blaise. Starałam się nie zwracać na niego uwagi, ale trochę mi to nie wychodziło. Myśałam o właścicielu świecących oczu. Czy to możliwe, żeby on był ich posiadaczem? Nalałam sobie wody do szklanki, upiłam łyka, wstałam od stołu i skierowałam się w stronę wyjścia. Przeszłam przez taras i weszłam na udeptaną ścieżkę pomiędzy wysokimi trawami.Zatrzymałam się dopiero przy wielkich kamiennych schodach. Było to zejście do rzeki. Zeszłam na najniższy schód i siadłam na nim ściągając szpilki, odłożyłam je koło siebie na bok, nogi wsadziłam do wody. Była lodowata jednak za bardzo się tym nie przejęłam, na wakacjach kiedy jeszcze mieszkałam w Norze zawsze kiedy musiałam pomyśleć, chodziłam w takie miejsca i moczyłam nogi.
-Mogę?- usłyszałam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Zabiniego. Coś mi chyba nie da dzisiaj spokoju
-Możesz- powiedziałam i przysunęłam do siebie buty.
-Stało się coś? Tak szybko wyszłaś- zapytał kiedy usadowił swoją przystojną osobę obok mnie.
-Musiałam pomyśleć
-Czyli ci przeszkadzam.
-Właściwie to dobrze, że mi nie pozwoliłeś pomyśleć bo jak zawsze pewnie doszłabym do dziwnych wniosków-powiedziałam wpatrując się jak woda wyrywa się do przodu.
-Ginny?
-Tak?
-Popatrz na mnie- powiedział. Zdziwiłam się, ale szybko podniosłam wzrok i napotkałam jego ciemnobrązowe tęczówki - Dlaczego jesteś smutna?- uśmiechnęłam się delikatnie. Byłam nie przyzwyczajona do takich pytań.
-Nie jestem smutna. Wydaje ci się- westchnął i odgarnął mi za ucho kosmyk włosów.
-Myślę, że jednak coś jest nie tak- powiedział i uśmiechnął się
-O co ci chodzi? Nie znasz mnie więc po co sie mną przejmujesz? - zaczynałam się irytować
-Wiem o tobie dużo więcej niż ci się wydaję
-A niby skąd
-Chodziliśmy ze sobą do szkoły
- i wiesz o tym jak mam na imię, na nazwisko, że chodziłam z wybrańcem i byłam w zakonie. Tyle o mnie wiesz
-Jesteś nieznośna- powiedział ukazując śnieżnobiałe zęby. Teraz wściekłam się całkiem
-Nie prosiłam cię, żebyś tu przychodził Zabini. Nie musiał byś wtedy słuchać takiej nieznośnej gryfonki- warknęłam
-Ale chciałem- uśmiechnęłam się lekko. Cały gniew się ulotnił nie wiem jak to zrobił.
-To nie narzekaj- powiedziałam patrząc mu w oczy. Potem wszystko potoczyło się tak szybko. Pocałował mnie, a ja oddałam ten pocałunek, objął mnie ręką w talii i przysunął do siebie bliżej.Jak ty sobie to wyobrażasz Ginny?- usłyszałam głos w swojej głowie. No własnie jak? Rozpalił wszystkie moje zmysły jednym pocałunkiem. Chyba brakuje mi bliskości drugie człowieka. Musiałam to skończyć bo to i tak było za dużo. Oderwałam się od niego, wzięłam do ręki buty szybko się podniosłam i zaczęłam biec.. gdzieś, byleby daleko od niego.
***
Od pocałunku na schodach minął tydzień. Roztrzęsiona dziewczyna wpadała do domu swojej przyjaciółki nie siląc się nawet na użycie dzwonka.
-Ginn co się stało?- zapytał blondyn, mąż jej najlepszej przyjaciółki
-Jest Hermiona?- zapytała drżącym głosem
-Zarz powinna przyjść. Co się stało?- zapytał ponownie
-N..Nic.
-Właśnie widzę. Mów- w tej chwili do domu weszła kasztanowłosa. Kiedy zobaczyła swoją rudą przyjaciółkę ucieszyła się, ale gdy zobaczyła w jakim jest stanie już nie była taka zadowolona. Podeszła do niej i przytuliła ją, a ruda najzwyczajniej w świecie się rozpłakała.
-Ginn co się stało?
-Całe życie mi się sypie.. - powiedziała starając się hamować emocje
- Co się stało?
-Niec po za tym, że jakiś morderca- gwałciciel chciał mnie zabić i dodatkowo jestem zakochana to wszystko okej- powiedziała
-Co? Jaki morderca- gwałciciel?
-Jakiś gościu się do mnie przyplątał, zadzwoniłam do Harrego i powiedziałam, ze ktoś mnie śledzi, powiedział, że do mnie przyjedzie. Hermiona gdyby się spóźnił już by mnie tu nie było- powiedziała.Starła wszystkie łzy i popatrzyła na przyjaciółkę
-Znałaś go. - bardziej stwierdziła niż zapytała. Ruda pokiwała głową. - Kto to był?
- Dean Thomas-powiedziała znowu płaczliwym głosem
-Cii kochanie wszystko będzie dobrze.
-Harry zamknął go w Azkabanie- powiedziała
-Widzisz? Wszystko już będzie dobrzee.. Zaraz zaraz.. zakochałaś się?- zapytała. Ruda odsunęła się od przyjaciółki rozejrzała się po salonie i zobaczyła dwie zdziwione miny. Jedna należała do Dracona, a druga niestety do Zabiniego.
-Nie tutaj. i tak już za dużo słyszeli. Nawet niee zauważyłam, że tu ktoś jest.
-Chodź do kuchni- powiedziała
-Ginny?
-Znasz go dobrze, ja niestety nie. Jest przystojny, moze mieć każdą i na pewno nie wybierze mnie
-Nie baw się ze mną w podchody Ginny
-Ej, ale my też byśmy chcieli usłyszeć dobre wieści- młode kobiety usłyszały głos Dracona dochodzący z salonu.
-Nie są dobre- powiedziała ruda, opierając się o framugę drzwi kuchennych
-Dlaczego?
-Bo on mnie nie kocha- ukratkiem spojrzała na mulata.
-Wiesz to na sto procent?
-Już wiem- krzyknęła Hermiona i uderzyła się z otwartej dłoni w czoło. Ruda popatrzyła na nią, a po chwili znowu została wciągnięta do kuchni
-Rozmawiałam z nim Ginny.
-No i co?
-Powiedział, że gdybyś wtedy nie uciekła może miałby nadzieję, ze coś do niego czujesz, ale uciekłaś, w tedy nie rozumiałam o co mu chodzi do puki mi nie powiedziałaś, ze się z nim całowałaś
-To dowiemy się w końcu kim jest szczęśliwy wybranek rudej?- usłyszały ironiczny głos mulata. Ginny nie wytrzymała i wyszła z kuchni mocno otwierając drzwi
- W tobie idioto- warknęła.- Lepiej ci szczęśliwy wybranku?- zapytała. Patrzyła jak na twarz Blaisa wpływa delikatny uśmiech, potem jak podnosi się z fotela i idzie w jej stronę. Kiedy już był na tyle blisko, żeby ją dotknąć i chcial to zrobić, odsunęła się krok d tyłu. Wiedziała, że kiedy jej dotknie i powie, ze nic dla niego nie znaczy stanie się wrakiem człowieka. Chłopak się nie zraził objął ją dłońmi w talii, przyciągnął do siebie i nie pozwalając nic powiedzieć pocałował ją. Hermiona przeszła obok całującej się pary i podeszła do swojego męża, który z wielkim uśmiechem ją do siebie przytulił i pocałował w czubek głowy
-Nareszcie- powiedziała szeptem, co blondyn skwitował cichym śmiechem
***
Rok po tym wydarzeniu, na tarasie przy sali w której było wesele ich przyjaciół składali sobie przysięgę małżeńską.
-Zawsze wiedziałam, że to byłeś ty- powiedziała Ginny całując delikatnie swojego męża w policzek
-A ja wiedziałem, że się domyślisz- odpowiedział przykładając rękę do jeszcze płaskiego brzuszka swojej żony.- Mam nadzieję, że nasze maleństwo też spotka takie przeznaczenie- dodał i namiętnie pocałował wybrankę jego serca
***********************************************************************************
I tak o to kończy się druga cześć miniaturki. Dziękuję, wszystkim którzy czytają tego bloga i tym którzy go komentują. Rozdział, albo miniaturka powinny pojawić się jutro, jeszcze nie wiem co wybiorę, piszcie w komentarzach co wolicie
Julie;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz