czwartek, 22 sierpnia 2013

Miniaturka:Żywioły cz.I

WAŻNE!!!
Niektórzy nie czytają notek pod rozdziałem dlatego postanowiłam napisać ją na górze. Może ktoś się skusi i przeczyta. Zastanawiam się czy szybko nie skończyć głównego opowiadania i dokończyć "Potomków dziedziców". Najwięcej komentarz i wejść jest przy miniaturkach, dlatego zastanawiam się czy nie stworzyć dodatkowego bloga na którym będę dodawała tylko miniaturki.
Chciałabym bardzo podziękować, tym którzy komentują i wchodzą by czytać moje dzieło, jesteście wspaniali i kocham Was;* Pomóżcie mi z wyborem i napiszcie odpowiedzi w komentarzach.
Julie;*
***
Woda.
Woda morze kojarzyć nam się różnie, ale jedno jest pewne. Woda jak kobieta intrygująca, zaskakująca i nieprzewidywalna. Raz bezbronna i cicha, a raz wściekła i budząca postrach. Potrafi pchnąć w swoje sidła nawet najwytrwalszych, najsilniejszych i uzbrojonych, pochłania ich w całości i nigdy nie wypuszcza. Ludzie jeżeli nie przestrzegają zasad stają się jej więźniami. Siedzieliście kiedyś na molo przy plaży i patrzyliście jak tworzą się fale. Jedne małe i spokojne, a inne przerażające i wielkie. Pewna drobna Gryfonka zatracała spojrzenie w tym cudzie. Dla niej to był cud. Od zawsze kochała wodę, właśnie za tą jej nieprzewidywalność i za to piękno które pokazywała. Po mimo tego, że kiedyś prawie się utopiła i od dawna nie próbowała wchodzić do morza nigdy nie przestała kochać wody.Szum oceanu pozwalał jej myśleć, uporać się ze wspomnieniami które coraz bardziej kaleczyły jej serce. Do tej pory pamiętała słowa matki kiedy ta dowiedziała się, ze zerwała zaręczyny z Harrym 

-Jak mogłas zerwać zaręczyny z tym chłopakiem. Ginnevro Molly Weasley czego uczyłam cię przez całe życie. Trzeba korzystać z życia puki czas a nie użalać nad sobą.
-Mamo to nie jest ten sam chłopak którego kochałam. Nie chcesz mojego szczęścia?
-Oczywiście, że chcę. Dlatego wrócisz do niego bo inaczej cię wydziedziczę-warknęła wściekła starsza kobieta 
-Wydziedziczaj. Śmiało. Wszyscy jesteście siebie warci. Tylko sława wam w głowach, dlatego Ron zdradził Hermionę, no jasne zapomniałam przecież zapomniałam, że jej nie uwierzyliście bo kochany Ronuś był po uszy zakochany w tej dziewczynie to ona liczyła tylko na jego sławę. Dla waszej wiadomości ONA też walczyła i walczy dalej. Jak na razie to ONA jest moim autorytetem. Mam nadzieję, że Georg przemówi wam do rozsądku, bo tylko on w tej rodzinie jeszcze jest normalny- Szybko wybiegłam do swojego pokoju zabezpieczyłam go zaklęciami  i za pomocą różczki szybko zaczęłam się pakować. Odsunęłam dywan pod którym znajdowało się moje tajne przejście o którym wiedziała tylko Hermiona. Dzięki niemu właśnie się spotykały.Uchyliła drewniane drzwiczki wrzuciła wszystkie swoje ubrania, oraz najpotrzebniejsze rzeczy spakowane do wielkiej walizki, po czym szybkim krokiem zeszła po drewnianych schodach. Skierowała się prosto pod dom przyjaciółki. Tylko w niej miała oparcie.

-Tu jesteś Ginny- usłyszała szczęśliwy głos przyjaciółki.- Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałaś
-No właśnie nie wiem Granger niby jesteś taka mądra, a nie pomyślałaś- usłyszałyśmy za sobą tak dobrze głos. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i odwróciłyśmy się do uśmiechającego się lekko Dracona Malfoya.ON SIĘ UŚMIECHAŁ. Znowu popatrzyłyśmy na siebie zaszokowane.
-No co? Mogę się przysiąść?- usłyszały kolejne pytanie kierowane do nich przez blondyna 
-Malfoy czy ty się przypadkiem źle nie czujesz? Bo wiesz jak mnie wkurzysz to cię zabiję, a potem wrzucie twoje zwłoki do morza i nikt się nie połapie- powiedziała lekko uśmiechnięta Hermiona
-Dobra usiądę koło rudej- powiedział z szerszym uśmiechem 
-A ktoś ci pozwolił blondi?- zapytałam dobitnie podkreślając ostatnie słowo
-Nie zaczynaj wiewiórko 
-Dobrze fretko- Hermiona odpowiedziała szybciej, na mojej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech, aż po chwili słuchając ich zabawnej kłótni przerodził się w głośny śmiech, do którego przyłączyli się również kłócących.
-Stary,a ty kogo tam znowu wyczaiłeś?- usłyszałam po chwili głos. Ten głos którego tak długo nie słyszałam. Nie odwracałam się, bo wiedziałam co w tedy nastąpi.

Szłam załamana wiedząc, że nie mam już rodziny.Hermiona jak oczywiście nie pozwoliła mi się od niej wyprowadzić. Szłam właśnie do kawiarni, żeby posprawdzać czy jeszcze ma klientów, byłam tak zajęta sobą i swoimi problemami, że zapomniałam o swojej wymarzonej kawiarni. Powoli weszłam do środka. Dużo ludzi jak zawsze- uśmiechnęłam się. To mój dom, sama stworzyłam to miejsce.
-GINNY- usłyszałam, a potem zostałam ściśnięta rękami Sary. Moja pracownica i koleżanka, której mogę się wygadać i zawsze doradzi w jednym.Roześmiałam się pierwszy raz tak szczerze 
-Też się cieszę, że cię widzę, ale zaraz mnie udusisz- oderwała się ode mnie, ale na niedługo, bo przybiegła do mnie mała brunetka Aria.
-Ciocia Ginny Ciocia Ginny- usłyszałam. Klęknęłam koło niej i przytuliłam ją do siebie
-Tęskniłam za tobą maluchu- powiedziałam specjalnie podkreślając ostatnie słowo. Wiedziałam, że tego nie lubi
-Maluchu? czy ja się powinnam obrazić?- zapytała, a ja ledwo powstrzymałam się by nie parsknąć śmiechem.
-Na pewno chcesz? Wiesz jak się obrazisz i nie będziesz się do mnie odzywać to zjem pierniczki razem z twoją mamą- powiedziałam i widziałam jak na twarzy małej wyskakuje wielki uśmiech 
-Pierniczki?- zapytała z błyskiem w oku. Podałam jej papierową torbę, a w zamian dostałam całusa w policzek. Poczochrałam jej jeszcze czarne jak smoła włoski 
-Idź jedz, za chwilę do ciebie przyjdziemy- powiedziała Sara. Uśmiechnęłam się jeszcze raz do dziewczynki i podniosłam się. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo usłyszałam czyiś męski głos
-Oj Ginny Ginny nie ładnie tak przekupywać dzieci słodyczami.-popatrzyłam na mężczyznę który kiedy tu wchodziłam miał twarz ukrytą za gazetą i nie mogłam w to uwierzyć. 
-Od tego są ciocie Blaise- powiedziałam z lekkim uśmiechem, odwróciłam się do Sary która posłała mi znaczące spojrzenie, ale pokiwałam przecząco głową.
-To teraz opowiadaj-usłyszałam

-Ginny? Słyszysz? Fransisco cię woła- usłyszałam głos przyjaciółki.Popatrzyłam na nią i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę co mówiła i, że jakimś cudem Zabini siedzi koło mnie. Szybko wstałam odwróciłam się i zobaczyłam idącego i machającego w moją stronę Włocha. Odmachałam mu z lekkim uśmiechem. Kiedy przyleciałyśmy samolotem do Włoch to jego poznałyśmy jako pierwsze.
-Cześć Ginny- usłyszałam głos chłopaka 
-Cześć- odpowiedziałam grzecznie posyłając mu przyjazny uśmiech 
-Dzisiaj jest impreza na plaży myślałem, że ty i Hermiona przyjdziecie-powiedział patrząc mi w oczy. Już miałam odpowiedzieć, kiedy poczułam rękę na swojej talii. Popatrzyłam do kogo należy i aż mnie zatkało.
-Jasne, że przyjdą, a my z chęcią im potowarzyszymy- usłyszałam zimny głos Blaisa. Włoch się zmieszał.
 -Dobra to gdzieś tam się spotkamy.- powiedział uśmiechnął się lekko pożegnał się i już go nie było.
-Tak z pewnością- usłyszałam drugi zimny głos należący do Dracona. Popatrzyłam na Hermionę która była tak samo zdziwiona jak ja.Strzepnęłam rękę Zabiniego i odwróciłam się do niego przodem.
-Czy ty zawsze musisz się do wszystkiego wtrącać?- warknęłam
-Tylko mi nie mów, że ten Włoszek zawrócił ci w głowie- usłyszałam jego ironiczny ton
-Weź ty się puknij w ten swój pusty łeb i zmień ton bo nie rozmawiasz ze swoją prywatną dziwką- warknęłam- Hermiona nie wiem jak ty, ale ja dłużej nie wytrzymam idę na plażę- powiedziałam.Widziałam jak przyjaciółka, chciała ze mną iść, ale Draco jej nie puścił i coś tam jej mówił. Siadłam na plaży wściekła jak nie wiem. Tak na prawdę nie wiem za co, ale byłam.

-Zabini no- warknęłam kiedy zaczęliśmy iść w jakimś nieznanym mi kierunku co bardzo mi się nie spodobało,a na dodatek nie chciał mi powiedzieć gdzie idziemy, a to było jeszcze gorsze.
-Dowiesz się jak dojdziemy- powiedział z lekkim uśmiechem 
-Ale nie chcesz mnie chyba zwabić do lasu, a potem wywieść z miasta, albo coś w tym stylu?- zapytałam. Parsknął śmiechem.
-Oczywiście, ze chcę, wręcz o tym marzę. Jak ty przechytrzyłaś moje plany- odezwał się udając załamanego. Powstrzymywałam się, żeby się nie zaśmiać.
-Wiesz no ma się swoje sposoby. Chyba powinnam uciekać- powiedziałam z wielkim szczerym uśmiechem. Stanął tak nagle, że na niego wpadłam. Podniosłam wzrok, żeby zobaczyć jego twarz na której błąkał się tajemniczy uśmiech
-Nawet nie myślę ci na to pozwolić- powiedział i wziął mnie na ręce. Parsknęłam głośnym śmiechem.
-Dobra Blaise puść mnie nie ucieknę.- powiedziałam dalej się śmiejąc, jednak chłopak nie miał takich zamiarów. Położył mnie na trawie i sam ułożył się koło mnie. 
-Co widzisz?- zapytał. Leżeliśmy pod wielką wierzbą. Jej łodygi opadały kaskadami w duł.
-Hymm.. liście, patyki i gniazdo jakiś ptaków- powiedziałam z uśmiechem 
-Poważnie? Tylko tyle?
-To ty powiedz co widzisz
-Drzewo. Ginny drzewo, to też żywa istota, która czuję, rozumie co się do niej mówi lecz nie odpowiada wszystko chowa w tajemnicy.Wyobraź sobie zamkniętego w sobie człowieka który odizolował się od świata, chce być tylko sam, zadręcza się myślami i wyrzutami sumienia, nie dając sobie powiedzieć, że nie jest sam z problemami.Drzewo jest podobną istotą. Widzi co się dzieję w około , ale nie daje sobie powiedzieć, że nie jest samo i, że ktoś zawsze będzie o nie dbał. -mówił o tym drzewie jak o żywej istocie, jak o człowieku, mówił to w taki sposób ktory pierwszy raz słyszałam, w taki w którym się zakochałam.
-Dobra zaimponowałeś mi- powiedziałam odwracając się do niego. Zobaczyłam, że mi się przygląda.Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę- Chodź- powiedziałam. Wyciągnęłam go spod tej wierzby- człowieka i pociągnęłam w stronę placu zabaw. Siadłam na huśtawce i zaczęłam się na niej delikatnie poruszać.- Co powiesz o gwiazdach?- zapytałam kiedy usiadł na drugiej zaraz koło mnie.
-O gwiazdach? Myślę, że ty jesteś specem od gwiazd- powiedział. Popatrzyłam na niego z niezrozumieniem, ale on tylko się uśmiechnął.- Teraz twoja kolej- powiedział 
-Ale ja nie jestem stworzona do takich rzeczy
-Ja też tak kiedyś myślałem, ale leżałem właśnie pod tamtym drzewem i zastanawiałem się co będzie dalej. Moje życie się waliło, a ja nie wiedziałem jak sobie z nim poradzić, to mi pomogło, nawet nie wiesz jak bardzo- powiedział i uśmiechnął się do mnie szerzej 

 Poczułam, że ktoś koło mnie siada.
-Czemu się na mnie tak wściekasz?- usłyszałam
-Nie mam pojęcia- powiedziałam dalej patrząc w tworzące się fale
-Ginny. Wiesz i nie chcesz mi powiedzieć. Gdybyś nie wiedziała nie zachowywałabyś się tak- pierwszy raz przeniosłam na niego spojrzenie
-A skąd wiesz, że taka nie jest na prawdę, a kilka tygodni temu udawałam?- zapytałam
-Bo cię znam- usłyszałam, a potem zobaczyłam jego przystojną zamyśloną twarz- Kiedy jesteś na prawdę szczęśliwa oczy świecą ci tak jasno, że mogłyby oślepić niewidomego, kiedy jesteś smutna błyszczą od nadmiaru emocji. Z nich czyta się jak z otwartej księgi wystarczy popatrzeć- powiedział- Znam cię
***********************************************************************************
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz