środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział19



Siedzieliśmy w salonie. Hermiona była załamana,Blaise się do nikogo nie odzywał i nie chodziło o to, że Voldemort powraca, tylko najzwyczajniej w świecie jest zazdrosny o jego synalka. Nigdy by się do tego nie przyznał nawet przed sobą. Ja za to byłem szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy. Trzymałem w ramionach taką kruchą dziewczynę jakiej jeszcze nigdy nie spotkałem. dziewczynę która zmienia wcielenia- uśmiechnąłem się pod nosem. Dziewczynę przy której pierwszy raz poczułem, że moje serce bije.Z pokoju Ginny wyszedł Jass. Siadł na fotelu.

-Nie wiem jak ja to robię, ale jestem najlepszy- powiedział. Popatrzyłem na Blaisa, który ledwo nad sobą panował. Chyba za dużo wrażeń jak na jeden dzień

-Do rzeczy- warknął mój przyjaciel

-Blaise?- zapytał spokojnie. Popatrzył na niego takim wzrokiem, że gdybym go nie znał sam bym sie wystraszył. -Uspokój się. Idź się połóż dla ciebie to też za dużo ważeń. Ona też to przeżywa, a uwierz mi w podobnym stopniu co ty, albo nawet większym

-Co ty możesz wiedzieć?- prychnął

-Więcej niż ci się może wydawać. Znam ją na tyle, żeby zobaczyć w jakim jest stanie. Nie będzie się gniewać- ostatnie zdanie powiedział chyba do Hermiony. Westchnęła

-Nie poprawiło mi to samopoczucia. Czuję się strasznie

-Zrobiliście to dla jej dobra. Zrobiłbym na waszym miejscu to samo.., ale nie byłem- powiedział. Popatrzyłem w jego oczy w których zobaczyłem chyba nutkę smutku. Ciekawe co ich kiedyś łączyło. -Idę-dodał tylko i już po chwili go nie było.

-Muszę pomyśleć- usłyszałem głos Blaisa, a potem trzask drzwi. Przytuliłem mocniej Hermionę.Podniosła wzrok i wtedy to się stało. Nie zobaczyłem w nich nic. Jej wzrok był jakby pusty. Nie mogłem na to pozwolić.

***

Pocałował mnie. Oddałam pocałunek od razu. Nie wiem co się ze mną działo widziałam wszystko tak jakby za mgłą. Popatrzyłam na niego znowu kiedy tylko się odsunął, a on nie stąd nie zowąd wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Położył mnie na łóżku i zaczął całować, jego ręce błądziły po moim ciele, a usta znalazły się już na szyi. Delikatnie włożył ręce pod moją bluzkę, nawet mi to nie przeszkadzało, ale nie czułam tez nic specjalnego.

-Wróć do mnie bo nie wiem do czego będę w stanie się posunąć- usłyszałam jego cichy szept, a potem poczułam jak ściąga mi bluzkę i powoli dotyka moich piersi przez satynowe miseczki stanika. W tedy się opamiętałam. Szybko go z siebie zrzuciłam ubrałam bluzke i z cichym "przepraszam" wyszłam kierując się do pokoju. Siadłam na łóżku i rozpłakałam się. Co ja do cholery zrobiłam, co zrobiłabym gdybym się nie opamiętała. Zawsze chciałam, żeby mój pierwszy raz był wyjątkowy i z wyjątkową osobą. oczywiście on był wyjątkową osobą, ale my nawet chyba nie byliśmy jeszcze parą. Tak na prawdę nie rozumiałam co się między nami dzieje i myślę, że on tez tego nie wiedział. Poczułam jak ktoś mnie przytula, podniosłam wzrok i zobaczyłam jeszcze zaspane spojrzenie przyjaciółki. Przytuliłam się do niej mocniej.

-Ginny przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, nie wiedziałam co we mnie wstąpiło. Chciałam wiedzieć co się z tobą dzieję, co się dręczy, a wiedziałam, ze musiało to być cos z czym jest ci się, albo trudno pogodzić.- wydusiłam na jednym wdechu

-Cśśśś to nieważne co się stało?- zapytała

-Prawie przespałam się z Malfoy'em- widziałam nieznaczny uśmiech który zdobił twarz przyjaciółki

-Powinnaś się cieszyć.- powiedziała odgarniając mi przylegające do oczu kosmyki

-Z czego się mam cieszyć. Ginny ja nie byłam tak jakby świadoma co robię...tak jak Blaise wtedy w skrzydle szpitalnym- powiedziała niedowierzającym głosem

-Hej myślisz, że to ma coś wspólnego z ..- przerwała

-Z Voldemortem- powiedziała

-i z Mikim- dodałam

-Tak

-Hermiona, ale pomyśl logicznie, moze to był tylko przypadek nie wiem co to było. Nie znam takiego zaklęcia które mieszałoby ci w podświadomości, chyba, że ty znasz?- zapytałam lekko przestraszona, ale przyjaciółka pokiwała głową na znak, że jednak nie zna.

-Jutro idę do biblioteki i coś poszukam.- powiedziała

-Ale teraz położysz się do łóżka i spokojnie zaśniesz

-Jak mam spokojnie zasnąć? Przecież to co się tutaj wyprawia jest nienormalne. Coś czuję, że ta bitwa będzie jeszcze trudniejsza od pierwszej.

-Hermi teraz się tym nie zadręczaj. Połóż się bo jesteś wykończona- powiedziała przyjaciółka. Zdjęłam z siebie ubrania i w samej bieliźnie zgodnie z poleceniami przyjaciółki powoli położyłam się na łóżku. Poczułam, ze ruda przykrywa mnie kołdrą

-Dobranoc- usłyszałam cichy szept Ginny.

***

Kiedy Hermiona wczoraj wybiegła z mojej sypialnie nie mogłem pozbierać myśli, wszystko potoczyło się nie tak jak chciałem..Tylko pytanie czego chciałem. Jasne jest piękną, seksowną kobietą, ale wiem, ze nie jest gotowa, na tak duży krok. Chciałem, żeby do mnie wróciła, żebym znowu mógl zobaczyć ten tajemniczy blask w jej oczach. Wyszedłem z dormitorium i skierowałem się koło jeziorka. Jakie było moje zdziwienie kiedy zastałem tam mojego najlepszego przyjaciela. Siadłem koło niego

-Nie wiedziałem, że będzie tak trudno- usłyszałem

-żałujesz?

-Nie.. oczywiście, że nie, ale tak na prawdę jest blisko, ale tak dleko, tak jakbym ją miał, ale jednak nie.- westchnął

-Rozumiem cię w zupełności- powiedziałem

-Myślałem, że ty i Hermiona..- pokiwałem głową

-Nie

-Stary ja nie wiem ile my tak jeszcze wytrzymamy- uśmeichnąłem się lekko i na niego spojrzalem

-Tyle ile będzie trzeba- odpowiedziałem zgodnie z prawdą

-Chciałbym w to wierzyć

-To uwierz. To nie jest takie trudne Blaise. Jeżeli ci na niej zależy to poczekasz tyle ile będzie trzeba

-Zależy, ale cały czas w naszym życiu są jakieś przeszkody, tęsknie za czasmi w których wszystko było proste

-Ja też Blaiase, ale.. chociaż, Tutaj mamy więcej niż tylko przeszkody- patrzyłem jak na twarzy przyjaciela maluje się lekki uśmiech

-Zgadza się- uśmiechnął się już całkiem

-i na przyszłość nie bądź taki zazdrosny- powiedziałem, z wielkim uśmiechem. Ta rozmowa poprawiła mi humor. Calkowicie. Tylko przyjaciele umieją tak poprawiać humor, dlatego tak cieszę się, że ich mam.

-Przecież nie byłem zazdrosny, o kogo?- mówił niewinnym głosem

-taaa.. ciekawe.- powiedziałem
-Dobra, jestem zazdrosny, ale przyznam się do tego tylko tobie.- warknął z udawanym gniewem.Potem rozmawialiśmy śmiejąc się jak w tedy kiedy wszystko było łatwe.Kiedy leżałem w łóżku, patrzyłem w sufit i starałem się nie parsknąć śmiechem słuchając chrapania diabła, uświadomiłem sobie, że nie wszystko jest takie trudne jak się nam wydaję. Po prostu sami stwarzamy sobie problemy ktore wyglądają na takie których się nie da rozwiązać, ale prawda jest taka, że każdy problem można rozwiązać.

 ***

 Była obserwowana cały czas ona i jej ruda przyjaciółka były w centrum uwagi pomiędzy mężczyznami w czarnych pelerynach. Pierwszą myślą obu dziewczyn byli śmierciożercy, ale niestety..pomyliły się. Ci mężczyźni należeli do Zakonu. Dziewczyny stanęły bliżej siebie i złapały się za ręce. Tłum się rozstąpił się, żeby dziewczyny mogły przejść pomiędzy nimi. Podeszły na koniec i zobaczyły wielki wodospad. Gdyby nie sytuacja w której się znalazły obie powiedziałyby, że jest przepiękny. Odwróciły się

-Zdradziłyście zakon, zadając się z niewłaściwymi osobami- usłyszały głos któregoś z mężczyzn

-Albo przestaniecie się z nimi widywać, albo, żadna z was nie zazna już żadnego uczucia. Staniecie się puste nic nie warte.

-Nie ma takiego zaklęcia- warknęła Hermiona. Patrzyły jak na twarzach mężczyzn pojawiają się drwiące uśmiechy

-Czego nie da się załatwić magią, można załatwić życiem - Dziewczyny usłyszały przeszywający głos mężczyzny wystającego trochę z pierwszego rzędu. Znały ten głos.

-Magia to życie i na odwrót. Nie poczujemy żadnego uczucia tylko wtedy kiedy nas zabijecie. - powiedziała spokojnie ruda. Hermiona zazdrościła Ginny takiego spokoju, chociaż wiedziała, że robi dobrą minę do złej gry.

-Nie zabijemy was. Będziecie żyły z tym co zobaczycie. To będzie największa kara- usłyszały głos mężczyzny stojący na przeciwko nich.

-Hermiona obudziła się zalana potem, popatrzyła na łóżko przyjaciółki. Wierciła się niespokojnie. Kasztanowłosa szybko podbiegła do przyjaciółki i zaczęła ją budzić.

-Hermiona, Hermiona..- zaczęła, ale kiedy zobaczyła minę przyjaciółki - Tobie też się to śniło?- zapytała Hermiona pokiwała głową

-Tylko nie wiem dlaczego nasze sny są połączone Ginny. Tak samo jak..- dziewczyna przerwala i spojrzała na rudą, która wgapiała się w nadgarstek na którym znajdował się tatuaż.

-Myślisz, że to ma powiązanie z tatuażami? - zapytała

-Tak. Robiłyśmy je w magicznym świecie, dodatkowo, są połączone zaklęciem, i są swoim dokończeniem.

-Myślisz, że to było ostrzeżenie?

-Ale z kim takim się spotykamy?- Ginny popatrzyła na nią znaczaco. Już wiedziała, obie były zakochane w dawnych sługach Voldemorta.

-Przecież..-chciała coś powiedzieć, ale głos ugrzęzł jej w gardle

-Wiem nie są już śmierciożercami, ale byli. Dla zakonu nic to nie znaczy. To nie jest już ten sam zakon- powiedziała smutno

-Trzeba powiedzieć chłopakom- westchnęła Hermiona

-Co im powiesz?

-Prawdę

-Hermiona zrobią im krzywdę, a tedy będziemy siebie za to obwiniać.

-Coś jest nie tak. W co my się wplątaliśmy. Trzeba iść do Dumbeldora

-Hermiona to jest mój ojciec jak ty sobie to wyobrażasz?

-Dubeldor jest świetnym czarodziejem i przede wszystkim twoim ojcem i jak każdy ojciec martwi się o swoją córkę. Nie zapominaj, że nie powiedziałaś mu nawet o Harrym

-Dobrze. Pójdziemy do niego dzisiaj. Po lekcjach. - powiedziała ruda po czym podeszła do szafy i wyciągnęła z niej białą bluzeczkę na ramiączkach, spódniczkę w kwiatki niebieskie trampki i skórzaną branzoletkę, a na to szkolną szatę. Weszła do toalety, żeby się przebrać,  podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej krótkie beżowe spodenki z wysokim stanem, bordową bluzkę na ramiączkach i beżowe szpilki, na to szkolną szatę i gotowe. Ginny już ubrana i uczesana wyszła z łazienki, siadła na łóżku i czekała na mnie

***

Szły na śniadanie tępo wpatrując się w ścianę.Żadna z dziewczyn nie chciały nic mówić, obie były pogrążone w swoich myślach. Przeszły przez korytarz nawet nie zauważając zaprzyjaźnionych ślizgonów.

-Hermiona, Ginny- usłyszały. W tedy się ocknęły i odwróciły się do chłopaków. Uśmiechnęły się delikatnie i stanęły czekając na podejście chłopaków z innego domu. Kiedy podeszli dziewczyny rzuciły się na szyje Terrencowi i Teo.

-Chłopaki co z wami.. tak dawno się nie widzieliśmy- zaczęła Hermiona

-No wiesz mieliśmy kilka spraw do załatwienia- powiedzieli, na co dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Dziewczy westchnęły i przywitały się z Draco i Blaisem.

-Wiewiórko może zjesz z nami?- zapytał Blaise z wielkim uśmiechem

-Nie, dziękuję diabełku usiądę przy swoim stole.- powiedziała przesłodzonym tonem i szczęśliwym uśmiechem

-Jesteś pewna?- zapytał podnosząc jedną brew do góry. Ruda nie przestraszyła się, ani trochę, chociaż wiedziała jakie diabelskie sztuczki ma w zanadrzu.

-Tak- odpowiedziała pewnie, nadal patrząc mu w oczy. Przez chwilę zatracili się w swoim spojrzeniu jednak nie trwała to zbyt długo diabeł podniósł dziewczynę i przełożył sobie przez ramię jak worek ziemniaków, nic sobie nie robił z obraźliwych słów które dziewczyna wykrzykiwała w jego kierunku. Po prostu szedł z wielkim uśmiechem i nie zwracając na nikogo uwagi, chociaż było to trudne zadanie bo wszyscy którzy zwrócili na to uwagę odprowadzali ich wzrokiem. Jedni z lekkimi uśmiechami rozbawienia, a inni z nienawiścią wypisaną na twarzy. Chłopak wszedł do wielkiej sali słuchając pięknego głosu rudej

-ZABINI TY CHAMIE PUŚĆ MNIE DO CHOLERY TY WSTRĘTNY ŚLIZGONIE- wszystkie rozmowy ucichły. Jak prosiła tak zrobił posadził ją kolo siebie przy stole Slytherinu.

-Diabełku by wystarczało- powiedział uśmiechając się słodko.

-Nienawidzę cię- warknęła

-Tak wiem wiem, chcesz tosta, czy rogalika?- zapytał z tym samym uśmiechem i wymalowaną radością. Dziewczyna założyła ręce na piersi i popatrzyła mu hardo w oczy

-Nie tknę nic co znajduję się na tym stole- powiedziała

-Na pewno?- usłyszała roześmiany głos diabła. Po chwili do sali wszedł Terrence i siadł po drugiej stronie Ginny. Ta szybko wstała i usiadła koło niego.

-Nie tak szybko wiewiórko- usłyszała koło ucha głos Blaisa

-Czy ty mi dasz w końcu spokój irytujący Ślizgonie?- zapytała z nutką rozbawienia w glosie. Blaise przymrużył oczy i zrobil naburmuszoną minę

-Nie jestem irytujący piękna Gryfonko- powiedział starając się, żeby uśmiech nie wpłynął na jego twarz, jednak marne były jego starania.

-Dobra Blaise siadaj bo się na ciebie gapią jak na wariata..chociaż to w sumie normalne- powiedziała z niewinnym uśmiechem. Złapał ją w pasie i przeniósł sobie na kolana.

-Blaise- warknęła wściekła

-Tak kochanie?- zapytał obejmując ją w talii.

-Nienawidzę cię- warknęła, ale na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech.

-Dobra zostanę, ale mnie puść- powiedziała, i podniosła ręce  w geście poddania

-No na reszcie może zrobisz miejsce komuś innemu- usłyszeli wściekły głos jakiejś dziewczyny. Ginny popatrzyła w bok i zobaczyła, ze dwa miejsca dalej siedzi Dafne ze swoją świtą. Ginny uśmiechnęła się słodko i pocałowała Blaisa w policzek, po czy zeszła z jego kolan i wzięła mu jeszcze nietknięty kubek z sokiem dyniowym. Była z siebie na prawdę zadowolona. Tylko nie wiedziała co do tego doprowadziło. Diabeł wcielony siedzący obok, odegranie się na pustakach, czy jedno i drugie. Już dawno nie czuła się taka wypełniona euforią, na chwilę zapomniała, o wszystkich swoich problemach, po prostu żyła, żyła będąc koło niego.
***********************************************************************************
Dla wszystkich czytających i komentujących bloga. Miałam dzisiaj nie wstawiać rozdziału, ale znajcie moją łaskę ;D Jeżeli znajdziecie chwilę proszę o komentarze. ;*
Julie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz