środa, 14 sierpnia 2013

Miniaturka: Zagadka cz. 4


Odepchnęła mnie trochę, chyba zrozumiała uczucia tlące się od dawna w moim sercu. 
-Blaise?..-przerwała na chwilę bo nad czymś się zastanawiała
-Tak?
-Ta dziewczyna ze szlabanu?- zapytała odwracając wzrok.Westchnąłem chwyciłem za jej podbródek i przekręciłem tak, żeby na mnie popatrzyła, ale miała zamknięte oczy
-Otwórz oczy proszę- wyszeptałem, pokiwała głową na znak , że się nie zgadza.
-Blaise, ja nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie mów. Pokaż -powiedziałem. Wtedy mnie pocałowała krótko i mocno. Chwilę potem usłyszałem tylko- Żegnaj Blaise mam nadzieję, ze ci się ułoży i już jej nie było. 
Skończyłem opowiadać i podniosłem wzrok na Draco który  siedział na przeciwko mnie w fotelu i pił kolejnego drinka.
-Co to znaczy mam nadzieję, ze ci się ułoży?- Zapytał po jakimś czasie
- Nie wiem. W jej języku moze znaczyć wszystko.
-Czyli nie wiesz co to oznacza?
-nigdy nie wiedziałem co ma na myśli. U innych zawsze, ale ona była i pozostanie jedyna której nigdy nie rozgryzę.
-To masz stary wielki problem- powiedział
-Okej nie owijaj w bawełnę- powiedziałem wpatrując się w blondyna
-Ogarnij się i zacznij działać, bo ci ją ktoś odbierze-prychnąłem
-i kto to mówi. Facet który nie umie wyznać, ze się zakochał- uśmeich zszedł mu z twarzy. Znowu ubral maskę
-Nie wyznaje kłamstw, Blaise. Za to mogę otwarcie ci powiedzieć, że będę próbował, będę próbował to powiedzieć, ale tylko wtedy kiedy to będzie prawdą. Na dzisiaj rozmowa skończona, nie chce mi się z tobą gadać- powiedział, odstawił szklankę chwycił tylko proszek i zniknął w zielonych płomieniach kominka.
***
Cały czas do niej nie docierało. Jak mogła nic nie zauważyć? Odkąd wróciły z imprezy minęło pół godziny, a Ginny cały czas siedzi w łazience. Wiedziałam, ze coś się stało, bo kiedy przyszłyśmy do domu Ginny wydawała się taka krucha, tak jak wtedy na pogrzebie Harrego i Rona. Nie było dobrze i dobrze o tym wiedziałam, tylko dlaczego ta mała ruda zołza nie chce mi nic powiedzieć. Już nie wytrzymałam i podeszłam do drzwi. Nie słychać było już szumu wody tylko odgłos szlochu.Otworzyłam drzwi i zobaczyłam zapłakaną Ginny siedzącą w kabinie prysznicowej. Była ubrana tylko w jasną bieliznę którą włożyła przed wejściem, po jej ciele pływały zbuntowane krople letniej wody. Szybko zakręciłam wodę, wyciągnęłam z szafki nowy ręcznik i zręcznie opatuliłam nią przyjaciółkę dodatkowo mocno przytulając. Ruda osóbka całkowicie rozpłakała się w żelaznym uścisku szatynki. Zaprowadziła dziewczynę na łóżko po czym sama udała się do szafy, wyciągnęła pierwszą z brzegu suchą bieliznę i rzuciła ryżej, która dalej zalewała się nowymi łzami. Był to widok niecodzienny ponieważ Ruda nigdy nie płakała. NIGDY. Nawet w tedy kiedy widziała martwe ciało swojego brata i byłego chłopaka. Kasztanowłosa zazdrościła jej tego, bardzo chciała się szybko podnieść po tej stracie, ale nie dała sobie rady. Gdyby nie Ginn zaliczyłaby niezły duł i nie wiadomo czy by z niego wyszła. Podeszła do przyjaciółki i delikatnie odgarnęła jej włosy z czoła. Ginny cały czas patrzyła w jeden punkt na kominek gdzie tańczyły mieniące się iskierki ognia.
-Ginn kochanie przebież się bo będziesz chora- powiedziała spokojnie
-Mogę być chora już na zawsze, nie chce wychodzić z tego domu- szepnęła.
-Ginny przebież się i przyjdź mi powiedzieć co się stało
-Już ci mogę powiedzieć co się stało. Jestem totalna egoistką to sie stało- jęknęła
-Przebież się-powiedziałam delikatnie. Wstała bez słowa złapała bieliznę i zniknęła za drzwiami łazienki. Wyszła i wślizgnęła się pod kołdrę i zaczęła opowiadać
***
Słyszałem muzykę dochodzącą z drugiego piętra budynku, głosy, śmiechy. Sam nie wiedziałem co zrobić. Nie chciałem stchórzyć, ale bałem się, bałem się pierwszy raz się do tego przyznałem.
-Dobra stary weź się w garść.Za pięć minut kończą. Dasz radę- powiedziałem sam do siebie chwyciłem drzwi i szybko wybiegłem na górę. Siedziała razem z przyjaciółką i rozmawiała z uczniami.Widziałem na twarzy Rudej wymuszony uśmiech, który tak dobrze poznałem. Zajęcia sie skończyły, a ja stałem jak skończony kretyn i wpatrywałem się w nią. Najseksowniejszą, najpiękniejszą i najlepszą kobietę w moim życiu. Teraz mogę otwarcie przyznać się przed samym sobą. Zakochałem się.
***
Wiedziałam, że Ginny jest ciężko, ale poradzi sobie. Wiedziałam to. Była najsilniejszą kobietą jak kiedykolwiek spotkałam, nigdy się nie poddawała i zawsze pomagała, wierzę w nią. Rozmawiałyśmy z Ginn na temat związany z muzyką i kolejnym występem, postanowiłysmy wystąpić razem. Kierowałysmy się do szatni kiedy na swojej drodze napotkałam dwie stalowe tęczówki. Popatrzyłam na wielki szczery uśmiech na twarzy przyjaciółki.
-To ja w takim razie już pójdę. Tylko bądźcie grzeczni- powiedziała i z wielkim uśmiechem weszła do hoolu.
-Cześć- usłyszałam i dopiero teraz zobaczyłam jak jest blisko
-Cześć- uśmiechnęłam się delikanie
-Przyszedłem cię wyciągnąć na lunch.- uśmiechnał się tak, że kolana miękły
-Z wielką chęcią, jestem głodna jak nie wiem- powiedziałam- To zaczekaj przebiorę się tylko i zaraz do ciebie przyjdę. Kiwną głową i uśmiechnął się. Kiedy weszłam do szatni i popatrzyłam na Ginny usłyszałam jeden wielki pisk.
-Herm tak się ciesze, wiedziałam, zę do siebie pasujecie- powiedziała i rzuciła mi się na szyję
-Ale my idziemy tylko na obiad
-Taaaaaaa, jasne w razie czego dzwoń czy będziesz w domu na noc
-Ginny- warknęłam
-Też cię kocham- powiedziała posłała mi buziaczka i już jej nie było.
***
Pierwsze poszlismy na obiad tak jak powiedziałem, potem do starbucksa po kawy, w prawdzie pierwszy raz piłem taką pyszną kawę i pierwszy razy byłem w takim miejscu, ale to zawdzięczam tylko ojcu i jego durnym zasadom. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, po prostu dobrze czulismy się w swoim towarzystwie
-Chodź chcę ci coś pkazać- powiedziała w pewnej chwili. Szliśmy dłuższą chwilę, aż zobaczyłem wielki stary już rozlatujący się most.Popatrzyłem na nią pytająco, na co tylko z uśmiechem pokręciła glową i skierowała się do biało czerwonej taśmy na której wyraźnie bylo napisane ZAKAZ WSTĘPU. Popatrzyłem na stromą górkę, a potem na nią
-Granger ty chyba nie chcesz tam schodzić?- zapytałem
-Malfoy chyba się nie boisz?- powiedziała zanosząc się śmiechem, przeszła pod taśmą i powoli zaczęła znikac mi z oczu. Szybko zrobilem to samo co ona i już byłem kolo niej. Szła z uśmiechem na ustach i patrzyła przed siebie
-Malfoy przestań się na mnie gapić bo spadniesz, a nie chę miec cię na sumieniu- powiedziała nie odrywając wzroku
-Jeszcze chcę trochę pożyć, mam kilka rzeczy..- stanęła, co spowodowało, że ja też musze stanąć popatrzyłem dookoła i stanąłem jak wryty. Całe to miejsce było tak jaky podzielone na dwie części po jednej stronie było zachodzące pomarańczowe słońce, a po drugiej wielki pełny księżyc któremu towarzyszyły ślicznie świecące gwiazdki.
-To moje ulubione miejsce- powiedziała
-Ślicznie. Jak to jest zrobione?
-Tu mogą wejść tylko czarodzieje, mugoli odepchnie bariera. Pewne czarownice wybrały się tutaj na spacer i przesiedziały całą noc i cały dzień, postanowiły uchwycić te dwa momenty i podzieliły na pół to sklepienie. Kiedy po jednej stronie jest księżyc po drugiej zawsze jest słońce i odwrotnie, ale tylko raz w roku kiedy przyjdzie tu para znienawidzonych lub zakochanych osób sklepieni się złączy i pokaże im przyszłośc wspólną, albo osobną.-mówiła
-Wierzysz w to?
-Ja już to przeżyłam- powiedziała.
-Z kim?
-Byłam tu kiedyś z Ronem i akurat tak się złożyło, że sklepieni pokazało nam oddzielną przyszłość, ale skończyło tylko na tym, że przyjdę tu po raz kolejny z kimś, i okazało się, że tą osobą jesteś ty.Przychodziłyśmy tu częśto z Ginny kiedy miałyśmy problemy, albo po prostu chciałysmy posiedzieć w ciszy w jakimś magicznym miejscu.
-Jeżeli dzisiaj sklepienie nie pokaże przyszłości może spróbujemy stworzyć ją sami, razem?- zapytałem patrząc jej w oczy. Uśmiechnęła się. Już wiedziałem, ze odpowiedź będzie twierdząca.
***
Wolno szłam do domu nigdzie się nie spieszyłam. Uśmiechnęłam się na wspomnienie szczęśliwych oczu przyjaciółki. Cieszyłam się z nią, bo wiedziałam, ze po śmierci Rona nie do końca doszła do siebie może on jej pomoże. Przeszłam koło domu który tak bardzo mi się podobał. Jak z mojej wyobraźni. Przypomniałam sobie rozmowę z Zabinim
- Nad czym myślisz?- zapytał 
-Nad tym co będzie dalej, gdzie będę mieszkać, co będę robić
-A co chcesz robić? Gdzie chcesz mieszkać?Jak chcesz, żeby wyglądał twój dom?
-Hymm.. Chciałabym, żeby mój dom był idealny, żebym nie chciała z niego wychodzić, będzie białego koloru nie za duży, ale też nie mały, taki w sam raz. Będzie miał wielkie okno w kuchni z którego będę mogła patrzeć na łąkę i jezioro koło domu. Gdzie? Jeszcze nie wiem, ale kiedyś słyszałam, ze dom jest tam gdzie serce, a serce będzie przy ukochanej osobie dlatego tam gdzie będzie mój ukochany. Może brzmi to troche ckliwie i wyjęte jak z pieprzonej bajki wktórej wszystko układa się dobrze, ale też chce żyć w takiej bajce- powiedziałam i popatrzyłam w jego ciemne oczy z których nigdy nie moglam nic wyczytać. Nie wiem co chce robić. Chyba podróżować- dodałam
-Każdy chce być szczęśliwy Ginny. Każdy na to szczęście zasługuje, a marzenia sa po to, żeby je spełniać -powiedział i uśmiechnął się szczerze, co od razu odwzajemniłam 
Uśmiechnęłam się do siebie na to wspomnieni i podeszłam do domu. Na drzwiach byl wielki napis NA SPRZEDAŻ. Kiedy już miałam odchodzić coś wpadło mi do głosy
-Właśnie Zabini. Marzenia są po to, żeby je spełniać- uśmiechnęłam się i nacisnęłam dzwonek, w których za chwilę pojawiła się kobieta na oko koło czterdziestu lat.
-Dzień Dobry ja w sprawie domu - powiedziałam z jeszcze szrszym uśmiechem. Kobieta równiez się uśmiechnęła
-Dzień Dobry. Ja to dzisiaj mam szczęście dwóch klientów w tej samej chwili- powiedziała i wpuściła mnie do środka. Kiedy weszłam do salonu zamurowało mnie na kanapie siedział Blaise we własnej osobie.
-Balise?
-Ginny?
-Co ty tutaj robisz?
-Chyba to samo co ty.- odpowiedział. W progu pojawiła się kobieta do której należał dom. 
-Znacie się państwo?- zapytała
-Tak- odpowiedzieliśmy równocześnie. Po chwili chodziliśmy i oglądaliśmy dom. Czułam się dziwnie po ostatniej rozmowie na imprezie. Nie chciałam już go więcej widzieć, przecież to co do niego czułam i czuje nie jest niczym co by go zainteresowało. Niestety nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Kiedy znowu znaleźliśmy sie w salonie, kobieta zaczęła mówić o cenie. Nie liczyła się dla mnie podobał mi się ten dom i chciałam go kupić.
-Dobrze. W takiem razie jestem zainteresowany- powiedział
-Ja też.
-Mam nadzieję, ze jakoś się państwo dogadają- kbieta się uśmiechnęła
-Dziękuję bardzo. Przemyślę to jeszcze i zadzwonię- powiedziałam i uścisnęłam ręce kobiecie, po czym odprowadziła mnie do wyjścia. Teraz już w pełni zadowolona szłam do domu w której zastałam Hermionę z Draconem, opowiedziałam im o domu i mówili, że to bardzo dobry pomysł, dlatego rano pojechałam do szkoły samochodem, a kiedy już się przebrałam zadzwoniłam, do kobiety do której należał dom, ale jak się okazało wczoraj zostal sprzedany. Wściekła weszłam na salę włączyłam muzyke i zaczęłam rozgrzewkę
-Pieprz się Zabini- warknęłam
-Z wielką chęcią, ale tylko wtedy kiedy będziesz mi towarzyszyć Weasley - usłyszałam głos
-Nienawidzę tego nazwiska- jęknęłam. Podchodził do mnie, dlatego zaczęłam się cofać, ale chwilę potem natrafiłam na lustro. Na jego twarzy malował się złośliwy uśmiech. Kiedy podszedł na tyle blisko, żebym poczuła woń jego idealnych perfum odezwał się
-To dobrze. W takim razie może chętnie go zmienisz?- zapytał chwytając mnie w talii. Popatrzyłam na niego niczego nie rozumiejąc
-Kupiłem ten dom bo ty zawsze o takim marzyłaś, a ja od dawna marzę o tobie- powiedział i popatrzył i w oczy. Pierwszy raz z nich cos wyczytałam i była to tylko i wyłącznie miłość.
-Oj już dobra przestań gadać i weź mnie w końcu pocałuj- powiedziałam. Długo nie musiałam czekać i moje życzenie szybko się spełniło. Po chwili usłyszałam klaski i gwizdy, dlatego szybko się od niego oderwałam i zobaczyłam pierwsze Hermionę którą przytulał Draco, a za nimi resztę grupy.
-I pomyśleć, że gdyby nie to, że obie byłyście zagadkami w tej szkole nigdy byśmy się nie znaleźli i zawsze bylibyśmy nieszczęśliwi- usłyszałam jego głos, a potem poczułam jak jego ręce oplatają moją talię.
-To co teraz czekamy tylko na żyli długo i szczęśliwie?- Hermiona
-Nie! Żyli szczęśliwie i zagadkowo- powiedziałam i mocniej wtuliłam się w chłopaka
**********************************************************************************
Nareszcie skończyłam. Pisałam tą część chyba ze cztery godziny bo ciągle mi ktos przeszkadzał. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Jeżeli tak mam jeszcze pomysły na kilka miniaturek, ale pierwsze chciałabym napisać kilka rozdziałów ogólnego opowiadania.
Julie;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz