czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział14

Kiedy się obudziłam leżałam na łóżku zwinięta w kłębek. To nie było moje łóżko. Delikatnie się podniosłam i ujrzałam parę piwnych tęczówek Ginny która siedziała na drugim końcu. Kiedy zobaczyła, ze się jej przyglądam delikatnie sie uśmiechnęła
-Ginny jak mogłas nigdy więcej już tego nie rób, wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?- warknęłam i rzuciłam się jej w ramiona. Zaśmiała się tylko i mocniej mnie do siebie przytuliła.
-Nie miałam wyboru Hermi- powiedziała po chwili w której śmiechy ustały, a cisza stawała się nie do wytrzymania, ponieważ każda z nas chciała coś powiedzieć
-Ale nie mogłaś nam chociaż powiedzieć?- zaptałam
-Jeżeli bym wam powiedziała, powstrzymalibyście mnie, a tego nie chciałam i tak nie udało mi się do końca wypełnić swojego zadania - odpowiedziała kładąc się obok mnie.
-Ginny mogłaś powiedzieć wymyśliłybyśmy coś.
-Hermi to nie tak, żenie wierzyłam w twoje zdolności, albo twój geniusz bo jesteś najmądrzejszą czarownicą jaką znam- powiedziała i odgarnęła mi włosy z oczu. - Ale musiałam wymyślić coś sama i wyszło na to, ze wymyśliłam, coś co mogło się dla mnie źle skończyć, chociaz wiedziałam o konsekwencjach.Chciałam, żeby mnie zapomniał, może jemu byłoby lżej- dodała
-Ginny! On cię kocha do cholery, czemu nie mozesz tego zrozumieć?
-A dlaczego ty nie wyznasz Malfoyowi, że się w nim na zabój zakochałaś?-trochę się zmieszałam, usłyszałam śmiech przyjaciółki. - Kochanie wiesz, że on też się w tobie zakochał?
-Nie. Ginny. Nigdy by to nie wyszło, on nie może się o tym dowiedzieć
-Ale on już o tym wie- powiedziałam
-Jak to?
-Przecież nie jest ślepy w przeciwieństwie do ciebie- zauwarzyła niezbyt grzecznie. Poparzyłam na nią z niedowierzaniem i pytaniem w jednym.
-Nie widzisz, jak patrzy ci w oczy, jak w jego oczach tańczą wesołe iskierki kiedy cię widzi? Nie widzisz co robi jak koło ciebie jest jakiś inny facet no oprócz Diabła, Terrena i Teo.
-Ale jakie to ma znaczenie?- zapytałam chcąc się obronić od prawdy - Ginny ja już przeżywam to, ze znowu ktos trafił do mojego serca, nie chcę przeżywać tego, ze znowu ktos mnie zrani. Mam już tego dość Ginny. Boje się kochać. To mój największy problem
- To nie jest twój największy problem.. twoim największym problem są te workowate swetry w szafie- powiedziała i zaniosła się śmiechem, za co oberwała poduszką.- I tak jak stąd wyjdziemy to zabieram cię na zakupy. - dodała kiedy już zaczęła się bronić
-A właściwie co my tu robimy. Pamiętam tylko jak tu doszliśmy, potem zobaczyłam, że stajesz się jeszcze bledsza niż byłaś, pani Pomfrey daje ci jakieś zastrzyki, a potem tylko jakiś sen. Śniło mi się, że z tobą rozmawiałam.
-Ty też?- zapytałam.- Przecież to nie możliwe.
-Byliśmy chyba w twoim świecie. Nie powiem masz wyobraźnie rudzielcu- odpowiedziałam ze śmiechem
-To przez te książki.i przez ciebie- warknęła udajac obrażoną
-Oj już się nie dąsaj. Było ślicznie. Tylko nie wiem dlaczego mogłam przybierać postać wilkołaka. To była jakaś aluzja do mojej wagi?- parsknęła śmiechem.
-Masz świetną figurę, nie martw się, właśnie, a co do figury muszę się wziąć za siebie bo mi się oponka robi- powiedziała robiąc smutna minkę
-Nieee! Ginny ty to już będziesz przezroczysta - powiedziałam
-Co do naszej wcześniejszej rozmowy i tej w śnie czy jakoś tak, bo nie wiem jak to wyrazić, Zaryzykuj. Malfoy nie ugryzie, jeżeli rozmowa z tobą była prawdziwa, to w takim razie z nim też
-Rozmawiałaś z nim?- warknęłam
-Tak
-O czym?
-Zazdrosna?- parsknęłam śmiechem.
-O ciebie nie, ale o Grangeers owszem, dziwka
-Nie wierzę, zepsułam Hermionę Granger
-No tak. Miałas w tym swój wkład, a jak jeszcze pójdę z tobą na zakupy to już mnie całkiem zepsujesz.
-Hermiona- usłyszałam zasmucony głos przyjaciółki.
- Co się stało?
-Myślisz, ze mi wybaczy?- nie musiała dwa razy pytać, ani mówić o kogo chodzi. Wiedziałam. Od razu ją do siebie bliżej przyciągnęłam i pocałowałam w czubek głowy
-Nie wiem Ginny, ale to na pewno nie zmieni jego uczucia do ciebie.
-Chciałam, żeby wszyscy byli szczęśliwi.- powiedziała już płaczliwym głosem
-A ty? Byłabyś szczęśliwa? Jak wszyscy to wszyscy
-Byłabym szczęśliwa, gdybyśmy mogli być razem, ale nie możemy.
-Ginny wiem, że  już straciłaś brata w jednej bitwie, i wielu przyjaciół, ale musisz wierzyć. Musisz wierzyć, że już nikt nie zginie tan czarny gnojek nie wróci.
- Nienawidzę wierzyć. Nienawidzę być bezsilna, ale teraz nie mogę nic zrobić, nie chce, żeby coś stało się moim bliskim, osobą które kocham, które są dla mnie ważne, nawet Harry w pewnym sensie dlaej jest dla mnie ważny nawet po tym co mi zrobił.
-Przeżyłaś z nim różne ciekawe chwile. -jeszcze bardziej zakopała się w kołdrę. Już wiedziałam o co chodziło
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytałam lekko urażona. Wystawiła głowę spod kołdry i zobaczyłam dwa rumieńce na jej policzkach
-A dlaczego ty mi nie powiedziałaś?- Teraz to ja się zarumieniłam- Nie wierze. Hermiona. Powiedz mi, że źle to odczytałam. Westchnęłam
-Dobrze odczytałaś, jeszcze nie było nikogo- powiedziałam jeszcze bardziej zarumieniona
-Malfoy się ucieszy- powiedziała uśmiechając się. - dlaczego mi nie powiedziałaś, myślała, że mój brat, albo McLaggen, ale nie przypuszczałam
-Ja też nie przypuszczałam, że z Harrym- znowu lekko poczerwieniała
-Bo tak na prawdę, to sie nie mialo wydarzyć- powiedziała. Westchnęła kiedy zobaczyła moją pytającą minę.
-Zaraz po pierwszej bitwie poszłam pooglądać mieszkania w mugolskim Londynie. Wiedziałam, ze został mi jeszcze rok Hogwartu, ale w tedy wszystko się zmieniło, jeszcze nie wiedziałam, że nie jestem córką Weasleyów, i nie chciałam cały czas na utrzymaniu rodziców, po za tym w domu wszystko zmieniło się po śmierci Freda, a ja już tego nie mogłam znieść. No i wracałam wtedy w świetnym humorze no i natknęłam się na Harrego zaczęliśmy rozmawiać, wspominać i tak się stało, ze zostałam u niego na noc, ale zaraz po tej nocy po prostu uciekłam. Zerwałam z nim wszystkie kontakty kupiłam mieszkanie, tam gdzie nikt mnie nie znał, i nikt by mnie nie szukał, zaszyłam się tam na kilka tygodni, a resztę spędziłam z tobą. Przez te kilka tygodni prawie w każdą noc płakałam, nie mogąc zapomnieć.
-Kochanie on ci cos zrobił?- zapytałam jeszcze bardziej wściekła na wybrańca.
- Nie. To ja coś zrobiłam. Przespałam się ze złą osobą- powiedziała, a po jej policzku spłynała jedna łza. Moje oczy się zaszkliły, ale po chwili zobaczyłam uśmiech przyjaciółki i kolejne łzy spłynęły po jej twarzy, po mojej z resztą też - A potem były najlepsze wakacje w moim życiu. Zawsze chciałam pozwiedzać trochę mugolskiego świata- powiedziała i jeszcze szerzej się uśmiechnęła, odwzajemniłam to od razu i chociaż byłyśmy w połowie szczęśliwe wspominajac wakacje po naszych twarzach dalej spływały słone krople, - Najbardziej podobało mi się na Florydzie- zaśmiała się przez łzy- Wtedy jak biegałyśmy po dachu tego hotelu w którym mieszkali tylko czarodzieje no i Eric i Lo i wrzeszczałyśmy, że kochamy watę cukrową i żelki, a potem jak Eric mnie brutalnie wepchnął do basenu, dlatego, że zaczęłam się śmieć jak zobaczyłam go w tych eleganckich  lakierowanych butach, lakierkach chyba tak się to nazywało i w krótkich plażowych spodenkach-parsknęłyśmy śmiechem.
-Nie wiedziałem, że można śmiać się i płakać jednocześnie- zamarłyśmy obie patrząc na siebie. Zapomniałyśmy, że nie jesteśmy tu same. Gwałtownie odwróciłyśmy głowę w stronę z której dochodził głos i zobaczyłyśmy pięć par oczu wpatrujących się w nas.
-Wiemy, że jesteśmy przystojni, ale mogłbyście się odezwać
-Ile słyszeliście? -zapytała przyjaciółka
- Tylko tyle cię interesuje- warknął Blaise
-Tak. O nie przepraszam, ze nie zapytałam biednego Blaisa Zabiniego jak się czuję. Nie jesteś sam na tym świecie
-Ty też nie.
-Nie zachowuje się tak jak ty
-Tak jak ja? Czyli jak? Nie wymazujesz ludziom wspomnień?- zapytał mrużąc wściekle oczy. Popatrzyłam na przyjaciółkę, która jak na razie robiła dobrą minę do złej gry. Wiedziałam, że gdyby nie to, że chce być twardą przy chłopakach już by się do niego nie odezwała i po prostu wyszła stąd trzaskajac drzwiami najmocniej jak potrafi. Płakać, nie płakała za częśto musiało stać się cos strasznego, ale taka już była.
-Uważam, że ta rozmowa powinna się odbywać tylko w naszym towarzystwie- warknęła 
- A ja nie. Uważam, że powinni słyszeć to, bo może ci się kiedyś zachcieć na przykład kogoś zabić i od tak rzucisz w tą osobą Awadą
-Blais- warknęłam
-No co? Może nasza wiewiórka będzie miała taki kaprys, zeby kogoś zabić
-Blaise- krzyknął Draco - Ona nie miała wyjścia.- popatrzyłam na Dracona, a pote na przyjaciółkę, która właśnie wstawała z łóżka, nie zdążyłam jej złapać. Podbiegła do Diabła i uderzyła w twarz.
-Nienawidzę cię. -wrzasnęła - Nie miałam wyboru- warknęła - Miałam patrzeć jak się męczyć. W przeciwieństwie do ciebie nie jestem egoistką i chciałam dla ciebie jak najlepiej bo cię kochałam- wrzasnęła i wybiegła z głośnym trzaskiem. Dobrze, że była ubrana w zwiewną letnią sukienkę, a nie w piżamkę szpitalną.
-Zadowolony z siebie jesteś- warknęłam- Nic się nie zmieniłeś- dodałam i chciałam wyjść, za przyjaciółką, ale zatrzymał mnie cichy głos Blaisa
-Ja nie chciałem. Po prostu jestem wściekły, za to co zrobiła
-Zrobiła to bo nie miała wyboru idioto, chciała dla ciebie jak najlepiej- warknął wściekły Malfoy.
-Nie wiem jak mogłeś ją tak potraktować- powiedziałam jeszcze na odchodne i wyszłam trzaskając drzwiami.
***********************************************************************************
Tak wiem jestem wstrętna. ten rozdział nie miał tak wyglądać, ale przyszedł mi do głowy pewien pomysł i postanowiłam trochę go przerobić, jeżeli mi się uda to może dodam rozdział 15 jeszcze dzisiaj.
Julie;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz