wtorek, 10 września 2013

Rozdział 22

Rozdział wcześniej niż zapowiadałam, jednak mam trcohę czasu i postanowiłam dodać rozdział wcześniej bo w tym tygodniu mogłabym się nie wyrobić. Nie wiem czy uda mi się napisać poromków dziedzica w ten piątek. Bardzo bym chciała, ale nauczyciele to jednak chore istoty i zaraz w drugim tygodniu trzy kartkówki czekają. Postaram się, by rozdział opowiadania głównego i potomkowie pojawiły się planowo, ale nic nie obiecuję.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości
Julie;*
***
Gdyby nie to, ze wszystko w jednym momencie stało się koszmarem nie zastanawiałbym się czy obudzić miłość mojego życia, czy jednak jeszcze chwilę na nią popatrzeć. Pocałowałem ją delikatnie w policzek, ale ruda odwróciła się tylko na drugi boczek z lekkim uśmeichem, który wywołał uśmiech równiez na mojej twarzy. Pocałowałem ją jeszcze raz.
-Stało się coś?- usłyszałem zaspany głos rudej osóbki. Uśmiechnąłem się
-Niestety. wstawaj- powiedziałem i popatrzyłem jej w oczy-powiem ci wszystko jak się ubierzesz. Tylko się pospiesz- powiedziałem i z ociąganiem popatrzyłem na ciało Ginny okryte tylko za dużą koszulką jej brata. Tak szybko jak weszła do łazienki tak szybko z niej wyszła, już ubrana i uczesana
-Czeka nas ciężki dzień- westchnąłem- Dubelore powiedział, że mamy się przygotować. To dzisiaj. -popatrzyła na mnie z nizrozumieniem- Druga bitwa Ginny
***
Kiedy usłyszałam trzy ostatnie slowa wypowiedzi Blaisa zatkało mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co się tutaj dzieje, wiedziałam, ze to nastąpi, a naet byłam tego na sto procent pewna, ale dlaczego akórat w tej chwili? Dlaczego teraz kiedy odzyskałam ważną osobę. Druga bitwa. Jak to możliwe. Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie. Mieliśmy wznosić pokój, mieliśmy normalnie żyć. Dopiero teraz doszła do mnie ta tragiczna wiadomość. To dzisiaj miała się rozpocząć druga decydująca walka dobra i zła. Tylko pytanie kto jest dobry, a kto zły. To co stało się z niektórymi naszymi przyjaciółmi daje powody do myślenia w ten sposób.Poczułam jak silne męskie ramiona oplatają moją talię. Słyszałam słowa diabła jakby zza mgły.
-Nie możemy się poddać- wyszeptałam i szybko zciągnęłam z siebie ręcę mulata. -Hermiona i Draco wiedzą?- popatrzyłam na chłopaka z determinacją wypisaną na twarzy. Nie mogliśmy się poddać, nie mogliśmy przegrać.
-wiedzą. Chodź pójdziemy do nich- powiedzial i w pośpiechu złapał mnie za rękę. Szliśmy w ciszy. Pogrążeni we własnych myślach. Mijaliśmy innych uczniów biegających w haosie nie mogących opanować krzyku, przerażneia i paniki. Z sekundy na sekundę na korytarzach robił się większy tłok, coraz trudniej było nam przechodzić. W tłumie odnalazłam tlenioną czuprynę Malfoy'a. Szybko pociągnęłam w tamtą stronę Blaisa. Popatrzyłam na Hermionę która trzymała się blisko blondyna. Wiedziałam, że się boi chociaż nie chce tego pokazać. Za dużo czasu przebywa z tym ślizgonem. Uśmichnęłam się do przyjaciółki która od razu mnie przytuliła
-Herm damy sobie radę. Obiecuję- powiedziałam spkojnie
-Wiem. Boję się
-Ja też-westchnęła. Nagle na środek korytarza weszli nauczyciele.
-Hermiona gdzie jest Dumbeldore?- zapytałam, a już po chwili całą czwórką kierowaliśmy się pod gabinet dyrektora" Cytrynowy drops" powiedziałam, a drzwi się otworzyły.Pozostała trujka wymieniła ze sobą porozumiewawcze spojrzenia
-No co? To jest mój tata- powiedziałam, chociaż tak na prawdę trudno mi było wypowiedzieć ostatnie słowo. Nie czułam się z nim jakoś bardzo związana, ale ostatnio się do siebie bardzo zbliżyliśmy. Wchodziliśmy po krętych schodach z niecierpliwością wypisaną na twarzy. Weszłam pierwsza i zobaczyłam, że stoi i opiera się o barierkę.
-Pięknie tutaj- powiedziałam stając koło porfesora. Nigdy nie byłam tutaj w dzień stąd moje zasoczenie.
-Dlaczego tutaj jesteś?- usłyszałam pytanie
-Bo ciebie nie bylo na korytwarzu, a ja chciałabym wiedzieć co się dokładnie dzieję
-Ginny. Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego, ale proszę cię o jedno. Bądź w życiu szczęśliwa. Nie marnuj go tak jak zrobiłem to ja.- Popatrzyłam na ojca z niezroumieniem- Dowiesz się w swoim czasie, a teraz idźcie stąd. Idźcie jak najszybciej- powiedział. Miałam już coś powiedzieć kiedy głośny huk otwieranych drzwi zagłuszył moje myśli. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Harrego z wymierzoną różdżką w Dumbeldora.
-Proszę, proszę. Ktoś nas uprzedził- usłyszałam zachrypnięty z emocji głos byłego chłopaka. Stanęłam na przeciwko Pottera równocześnie skazując się na wymierzenie różdżki w moją stronę. - Odejdź. Nie chcę cię zabijać.- powiedział i usmeichnął się kokieteryjnie- Możesz przydać mi się do czegoś innego
-Zamknij się chłopcze- który-przeżył-bo-cię-zaraz-zabiję- warknął Blaise i stanął koło mnie.- I opuść różdżkę bo nie będziesz celował nią w MOJĄ dziewczynę- dodał. Po mojej drugie stronie ustwiła się Hermiona z Draconem. Całe pomieszczenie rozniosło się echem odbijającego się od ścian histerycznego śmiechu Harrego. Drzwi ponownie się otwarły, a po chwili przy brunecie pojawili się śmierciożercy.
-Mój ojciec tak bardzo tego pragnął- Potter, a może Ridlle uśmiechnął się cynicznie i podszedł do Hermiony.- Byłaś moją najlepszą przyjaciółką- powiedział i musnął palcem jej policzek. Nie wiem dlaczego to się zmieniło- dodal i teatralnie wstchnął. Przytulił Hermionę i nim ktoś zdąrzył zareagować z różdżki bruneta wystrzeliło zielone światło pędzące w prost na Dyrektora. Nikt nie zdąrzyl nic zrobić. Czwórka uczniów patrzyła jak ich dyrektor spada z wielkiej wysokości. W ich oczach widniał szok. Harry który był wdzięczny Dumbeldor'owi za wszystko co dla niego poświęcił, zabił go z zimną krwią. Kasztanowłosa odruchowo złapała rudą za rękę, popatrzyła na nią, ale nie znalazła oznak smutku, czy żalu. Nie było w niej nic. Hermiona wiedziała, ze tylko tak powstrzymuje lzy które nagle mogłyby gromadzić się w jej brązowych oczkach. Ona sama nie mogła uwierzyć w to co teraz zobaczyła. Obie odwróciły się i spojrzały na wstrętnie uśmiechającego się Pottera.Do sali wbiegł Miki z oczami wielkości spodków.
-Spóźniłeś się...Braciszku- ociekający jadem głos bruneta rozniusł się po całym pomieszczeniu. Przybyły zerknął w naszą stronę po czym stanął koło Blaisa.
-Spóźniłem się, żeby uratować Dumbeldor'a, ale nie, po to by go pomścić- powiedział opanowanym glosem.
-Myślisz, ze uda wam się mnie pokonać? Jak mozesz być takim optymistą
-Nie zapominaj kto pomagał ci zabić ojca.
-To nie ty poświęcałeś się szukając horkluksów, to nie ty robiłeś wszystko by uchronić świat przed złem, to nie ty starałeś jak mogłeś by utrzymac przy sobie ukochaną osobę. Teraz wiem, co mial na myśli ojciec mówiąc, że życie bez uczuć jest lepsze niż życie w miłości i pokoju. Potrzebowałem trochę adrenaliny, trochę zabawy która okazała się bardzo użyteczna. Potrzebowałem zła, ty też potrzebujesz- Kiedy usłyszeliśmy to zdanie wszyscy wiedzieli, że nie jest to bitwa taka sama jak poprzednio. To była bitwa pomiędzy Harrym, a Mikim, porachunki rodzinne...zemsta
-Voldemort się nie odrodził, ale jego syn przejmie tron i poprowadzi armię ku zwycięstwu czy wam się to podoba czy nie- warknął brunet, spoglądając na brata z nienawiścią.
-On nigdy nie uwarzał cię za syna- opanowany głos Mikiego przyprowadził Harrego do pożądku. Popatrzył na brata z rządzą mordu.
-Dlatego go zabiłem.- uśmeichnął się perfidnie- i zabiję również ciebie, ponieważ ty według niego na to miano zasługiwałeś. Miki jest przystojniejszy, Miki lepiej uczy się wliksirów, Miki kiedyś mnie zastąpi, Miki to, Miki tamto, a Harry? A Harry zawsze był tym drógim
-Tylko o to c chodzi? Jesteś nadzwyczajniej w świecie zazdrosny? Dlaczego chcesz mieszać do naszych spraw cały świat. Nie mozemy załatwić tego tylko we dwujkę.
-Niezły dyplomata z ciebie. Ojciec powinien się od ciebie uczyć, on nigdy nie powiedział takich pięknych słów.Mówisz, że powinniśmy to załatwić we dwujkę..niech się zastanowię..Nie!...Jeżeli zamieszam do tego cały świat, zabiję wszystkich którzy ie są po mojej stronie, Miejsca magiczne będą skazane na działanie zła, będą słuchali mnie. Osiągnę to o czym mażył ojciec, osiągnę to dla niego
-Teraz jesteś takim przykładnym syneczkiem
-Na pewno lepszym niż stojący po stronie pokoju lizus- w jednej chwili Harry i Miki wyciągnęli przed siebie różdżki celując w siebie nawzajem
-ATAK!- krzyk Harrego odbił się od wszystkich murów Hogwartu, a my już po chwili byliśmy skazani na walkę, walkę na śmierć i życie, walkę za dobro, walkę za wszystkich poległych przyjaciół. Mijały sekundy minuty, a może godziny. Powoli traciliśmy energię na dalszą bitwe, Poległo sporo śmierciożerców na naszym piętrze jednak nie zpominajmy, że otoczyli zamek. Jak radzą sobie nasi przyjaciele? Czy ktoś zauwarzył śmierć dyrektora? Z naszych różdżek wystrzeliły zielone płomienie które trafiały w czarne, zakapturzone istoty. Rozglądnęliśmy się po całym pomieszczeniu i stwierdziliśmy, że pokonaliśmy wszystkich.W rogu nadal pojedynkowali się bracia, widać, że oboje byli taksamo zdeterminowani, jak i zmęczeni 
-Sectumsempre- płomienie wystrzeliły z różdżki Pottera i trafiły w ciało jego brata który nie zdąrzył rzucić bariery.
-Avada Kadavera-usłyszałam głos za sobą. Oczy Harrego zrobiły się ciemne, a ciało zaczęło się unosić, nie zdążył się obronić. Poległ. Kieedy otchłań wciągnęła ciało Pottera ruda szybko podbiegła do mocno krwiawioncego bruneta
-Miki- szepnęła błagalnie
-Pamiętaj o tym co powiedział ci ojciec- wychrypiał patrząc jej w oczy
-Znacie zaklęcie odwoływujące?- zapytała Hermiona. Chlopaki pokiwali tylko głowami
-Obiecałeś mi, że będziesz chronić moich przyjaciół, dlaczego zapomniałeś o sobie?
-Bo pragnąłem byś ty była szczęśliwa- z trudnością mówił, ale próbował..próbował to zrobić dla niej. Teraz zrozumiałem, że nie jestem jej wart, że na nią nie zasługuję.
-Miki-wstcrząsnęła nim, ale się nie ruszył- Miki-potrząsnęła nim mocniej. Z jej oczu, tak jak i z oczu Hermiony poleciały słone łzy. Przyjaciółki mocno się przytulały. Musieliśmy to powiedzieć. Musieliśmy i wiedziliśmy o tym oboje. Za mocno je kochaliśmy by móc to ukrywać. Nie był to najlepszy moment, ale lepszego nigdy nie będzie. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, po czym zwróćiliśmy się do dziewczyn
- Wszystko między nami jest skończone, to byla tylko gra, utrzymanie się w Hogwarcie i linii obrony dobra.- powiedział na jednym wdechu Blaise. Dziewczyny odwróciły się do nas, załzawione oczy wpatrywały się w nasze osoby
-Chwieliśmy sprawić by nikt nas nie oskarżał, a wy byłyście jedynym sposobem. Dodatkowo chciwliśmy się trochę pobawić, co też nam zafundowałyście- Blondyn uśmiechnął się kpiąco, po czym razem z przyjacielem zwrócili się do wyjścia zostawiając wstrząśniete dziewczyny same
*********************************************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz