niedziela, 22 września 2013

Hogwardzki koszmar - I

Pierwszy rozdział nowego opowiadania. Niewiele w nim wyjaśniłam, ale wszysko w swoim czasie. Nie jest najdłuższy i od razu mówię, że jest to najkrótszy rozdział tego opowiadania.
Dwie wiadomości. Jedna dobra dróg zła.
W tym tygodniu pojawi się miniaturka, której nie mogłam zakończyć wcześniej, jednak przyszedł mi do głowy pewien pomysł i uznałm, ze moze się sprawdzić
Dróga wiadomość.
Nie będę już obiecywać kiedy pojawią się rozdziały bo jest to bez sensu. Nie chcę was zawodzić, kidy nie wywiąrzę się w czasie, albo rozdział będzie krótki i mało wciągający. jeżeli będę miała czas, albo wenę po prostu wtedy dodam.
Mam wielką prośbę szukam odpowiedniego szablonu, ale nie mogę jednak znaleść takiego który pasowałby do tego bloga, jeżeli ktoś miałby jakies pomysły, lub robi własne szablony, byłabym wdzięczna jeżeli by się ze mną skontaktował.
Julie;*
***
Kiedy dzień i noc zleją się w jeno, kiedy czerń i biel to tak na prawdę ten sam kolor, kiedy wszytko traci sens...
Tom Riddle szedł właśnie długim korytarzem w posiadłości Malfoy'ów, od scin odbijały się echem jego wolne kroki. Pierwszy raz od nie pamiętnych czasów wybrał się gdzieś bez Naggini i było mu z tym dobrze. W murach ciemnego zamczyska słychać było z piwnicy krzyki gwałconych kobiet. Krzyki tak podobne do tych które słyszał kiedy w ten posób torturowali kobietę będąca dla niego całym światem.
W tym domu, w tym życiu, w tym świecie nie ma litości..
Błądząc w spomnieniach, zatrzymał się i usiadł pod ścianą. Czy był zły? Złość już mu przeszł traz został tylko żal.  To co się z nim stało, wszystko czego dokonał, wszystko co miał osiągnął dzięki temu widokowi, dzięki jednej sytuacji. Lord Voldemort, psychopata bez uczuć..Okazuję się, ze jednak je posiada. Tęsknił.Stracił. Nigdy nie wybaczył i nigdy nie wybaczy. Czy chciał taki być? Nie, ale to było silniejsze od niego.

14 sierpnia
Czteroletni chłopczyk z wielkim uśmiechem na ustah właśnie wszedł do domu po wspaniałej zabawie w piaskownicy. Wszedł po schodach i już miał skręcićdo swojego pokoju kiedy usłyszał głośny krzyk swoje matki. Drzwi do jej sypialni były lekko uchylone, mały Tom podszedł do nich i patrzył na rozgrywającą się scenę.
Jego najukochańsza mama leżała naga a łóżku,a  koło niej kucało dwuch umięśnionych mężczyzn. Coś robili, ale dokładnie nie widział co, jedyne co mu się chwilę później rzuciło w oczy to wzrok matki zprzepraszającym wyrazem twarzy. Już nie krzyczała, tłumiła w sobie ból. Chłopczyk jednak widział słone krople spływające po jej policzkach. Kiedy jeden z mężczyzn uderzył jego rodzicielkę chciał wejść, do środka i ich jakoś postrzymać, ale jak czterolatek mógł pokonać dwóch wyrośniętych mięśniaków.Odsunął się od drzwi i uciekł do pokoju kiedy mięśniacy zaczęli coś między sobą szeptać i ubierać się. Siedział w pokoju i przeklinał szystko co w tym momencie miao miejsce, nienawidził iebie za to, z nic nie zrobił. Usłyszał trzask drzwi i od razu skierował się w stronę pokoju matki, jednak jej tam nie zastał, szum lejącej wody uzmysłoił go, że mama jest w łazience, bez ostrzeżenia, pukania, ani innego dbania o szczegóły z hukiem otwarł drzwi łazienki , ale tam zastał tylko wielką kałużę krwi.

Od tego czasu minęło tyle lat, a on dalej o tym pamiętał, w tamtym momencie wiedział, że ngdy nie potraktuję tak kobiety i pomimo tego, że był tyranem nigdy cieleśnie nad kobietami się nie znęcał. Kiedy dzisiaj rano otworzył list od słynnego Dumbeldor'a i przeczytał zawartą w nim wiadomość, całe jego życie mignęło mu przedoczami. Mógł bardziej uwarzać, jednak nie żałował.
Podniósł się szybko z podłogi i ruszył do wielkiego salonu. Usiadł przy długim czarnym stole i czekał, aż wszyscy się zejdą. Wiedział, ze nie może sobie pozwolić na drastyczne ruchy, ale miał plan.
-Panie wszystko gotowe-Voldemort usłyszał donośny głos Dracona Malfoya. Odwrócił się w jego stronę i zobaczył tak często urzywaną przez niego maskę obojętności. Lubił tego chłopaka, bo był bardzo podobny do niego kiedyś, tak samo inteligentyny, tak samo przystojny.
-Dziękuję Draconie.- zwrócił się do chłopaka. Wstał od stołu przy którym siedzieli wszyscy śmierciożercy - Możemy zaczęć swój plan wcielać w życie- powiedział. Donośny śmiech Bellatrix rozniusł się po całym pomieszczeniu.- CISZA- warknął - Tylko pamiętajcie, do wszystkich się zwracam, jeżeli ktoś tknie Hermionę Granger i Ginny Weasley..zabiję. Mają być bezpieczne- warknął i siadł przy stole popijając czerwone wino z wielkiego, zlotego kielicha. Wszyscy zdziwili się ostatnimi słowami Czarnego Pana, jednak nikt nie miał na tyle odwagi, by zapytać, dlaczego. W taki oto spób plan Toma Riddla został w tajmnicy przed wszystkimi, ale czy to na pewno był plan? Czy może jego życie?
***
Dwie dziewczyny podążały w ciszy do biblioteki. Obie zatracone w swoich myślach. Rozumiały się bez słów. Miały wyrzuty sumieni, ze nie były dość przekonujący by pomóc przyjaciołom w poszukiwaniu Horkluksów. Wszystko poszło ni tak jak miało. Obie wiedziały, ze to kiedyś nadejdzie,że bitwa nadejdzie, ale teraz dopiero to do nich dotarło. Mogły stracić wszystko, jak już nie straciły. Tyle wspólnych chwil, tyl wspomnień, na razie tylko tyle im pozostało. Czas dłużył się niemiłosiernie, dziewczyny każdą możliwą wolną chwilę spędzały tylko e dwójkę, czasami w ciszy, czasami rozmawiając, a czasami płacząć. Giny Weasley i Hermiona Granger były tak podobne, a tak różne. Obie były odważne i inteligente, miłe i pomocne, złośliwe i wrażliwe..były pięne. I z zewnątrz i z wewnątrz. Były ocalone, a jednak stracone. edna myśl ciągle mieszała sięim w głowach.
Dlaczego do tego dopuściy?
Wszystkigo czego się nauczyły, wszysko co kochały, wszystko co było dla nich ważne mogło zmienić w jednej chwili swoje znaczenie.
Słowa są zbędne. Nie wyrażają niczego. Słowa są puste, uczucia gorące..
Czy ktokolwiek zastanowił się co dzieję się w umysłach uczniów Hogwartu? Wszyscy byli przesiąknięci strachem i nienawiścią i to niby ma pomóc w wygraniu tej wojny? To nie jest wojna dobra ze złem to nie jest woja Harrego z Voldemortem to nie jest niczyja wojna. Sami ją stworzyliśmy tak jak stwarzamy sobie problemy.
-Hermina myślisz, ze są cali i zdrowi?- Ginny zagadała kiedy siedziały już w najciemniejszym i najdalszym koncie Hogwarckiej biblioteki.
-Nie wiem Ginny. Chiciałabym, żeby tak było, jedyne co nam pozostaje to w to wierzyć - Starsza Gryfonka zachowała spokój chociaz wiedziała, ze długo nie wytrzyma. Przy Rudej mogła być sobą, mogła się wyrzyć, wypłakać i wygadać i to był właśnie jeden z takich dni
-Wiara..wiara wiara i wiara..tylko to nam pozostało. Wiara i nadzieja to nasz los?- rozżalony głos rudowłosej rozbrzmał w całej bibliotece. Nie było dużo uczniów, sami Gryffoni.Niektórzy się odwrócili, niektrzy nie zwracali uwagi na wybuch najmłodszej latorośli Weasley'ów byli przyzwyczajeni do tgo, ze młoda ma temperament i charakterek.
-Hermiona zpomniałyśmy kim jesteśmy- powiedzała już cicho
-Kim jesteśmy ?- Zdziwiona panna Granger popatrzyła na przyjaciółkę
-Ty jesteś Hermioną Granger, a ja Ginny Weasley..jesteśmy ryffonkami które nigdy się nie poddają. Trzeba zrobić coś z tym światem, puki ono nie zrobi czegoś z nami
***********************************************************************************


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz