środa, 13 listopada 2013

ZAWIESZAM

Miałam dodać miniaturkę zaraz na początku tego tygodnia, ale niestety mój pomysł nie wypalił, nie udało mi się jej dokończyć, nie umiem opisać swoich pomysłów, co mnie bardzo boli bo kocham pisać i tak podczas tych kilkunastu miesięcy z wami mogłam wyładowywać swoje emocje i odpisywać, marzenia i pomysły. Nie wiem co teraz stanie się z blogiem i chociaż zastanawiałam się długo co zrobić dalej nic nie wymyśliłam. Jest mi strasznie przykro, ale mam nadzieję, ze mnie zrozumiecie. Spróbuje napisać w wolnym czasie którego cały czas mi ubywa jakieś rozdziały, czy miniaturki i postaram się, żeby stało się to jak najszybciej, ale nie wiem czy sama dam radę się przełamać i spróbować zacząć opisywać to co moja wyobraźnia sobie wymyśliła. Mam nadzieję, że niektórzy będą czekać na jakieś ogłoszenie, rozdział, lub miniaturkę.
Pozdrawiam i całuję
Wasza Julie <3

niedziela, 3 listopada 2013

Kiedy przepradzam może nie wystarczyć

Bardzo przepraszam czytelnikòw ktorych zawiodłam jak i ròwnież zaniedbałam wejścia na wasze blogi.Obiecuję, że wszystko nadrobie.Pewnie chciałybyście poznać powòd mojego zaniedbania. W moim życiu tlą się ròżne zmiany z ktòrymi mam problem i nie mogę się do nich przyzwyczaić. Wszystkie moje plany diametralnie się zmieniły. Prościej mòwiąc całe moje życie po prostu odwròciło sie o 180-stopni. Jeżeli są tacy ktòrzy nie zrazili się czekaniem pierwsza miniaturka od dłuższego czasu pojawić się pod koniec tego tygodnia. Mam nadzieję,  że zrozumiecie i mi wybaczycie
Wasza stęskniona i bardzo przepraszająca
Julie♥

sobota, 5 października 2013

Czasami wszystko kończy się inaczej niż zaplanowaliśmy!

Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale mam strasznie dużo rzeczy na głowie i nie mogę się wyrobić, czas leci niubłagalnie szybko, a pracy jest multum. Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, chociaż bardzo chciałabym Wam o tym powiedzieć. Myślę, że pierwsze wstawię miniaturkę, a dopiero potem rozdział z któregoś opowiadania...Może to głui pomysł, ale nic innego mi do głowy nie przychodzi. Przeprowadzam się, a mam strasznie dużo książek..chciałabym je wzystkie ze sobą zabrać, ale niektóre już po prostu mnie nie ciekawią, bo ile możena czytać tą samą książkę, alebo po prostu z nich wyrosłam. Nie przychodzi mi do głowy nic innego jak je sprzedać dlatego kilka propozycji tutaj przedstawię. Zainteresowanych proszę o kontakt.
(GG-31881155, lub e-mail: j.maja@onet.eu )

  • W OTCHŁANI- BETH REVIS

  • POWRÓT. KSIĘGAWSZYSTKICH DUSZ- DEBORAH HARKNESS

  • POWRÓT DO WIECZNEJ NOCY-CLAUDIA GRAY

  • ZAUROCZENIA- PAMELA WELLS

  • FREAK CITY- KATHRIN SCHROCKE

  • CZY WIESZ, ŻE CIĘ KOCHAM- BLUE JEANS( kontynuacja" Piosenek dla Pauli" )

  • PRZĘDZA - GENNIFER ALBIN

  • LETNIA AKADEMIA UCZUC 1- HANNA KOWALEWSKA

Co do ceny, dogadam się z zainteresowanymi jeżeli tacy się znajdą, a taką mam nadzieję.
Pozdrawiam Julie;*

niedziela, 22 września 2013

Hogwardzki koszmar - I

Pierwszy rozdział nowego opowiadania. Niewiele w nim wyjaśniłam, ale wszysko w swoim czasie. Nie jest najdłuższy i od razu mówię, że jest to najkrótszy rozdział tego opowiadania.
Dwie wiadomości. Jedna dobra dróg zła.
W tym tygodniu pojawi się miniaturka, której nie mogłam zakończyć wcześniej, jednak przyszedł mi do głowy pewien pomysł i uznałm, ze moze się sprawdzić
Dróga wiadomość.
Nie będę już obiecywać kiedy pojawią się rozdziały bo jest to bez sensu. Nie chcę was zawodzić, kidy nie wywiąrzę się w czasie, albo rozdział będzie krótki i mało wciągający. jeżeli będę miała czas, albo wenę po prostu wtedy dodam.
Mam wielką prośbę szukam odpowiedniego szablonu, ale nie mogę jednak znaleść takiego który pasowałby do tego bloga, jeżeli ktoś miałby jakies pomysły, lub robi własne szablony, byłabym wdzięczna jeżeli by się ze mną skontaktował.
Julie;*
***
Kiedy dzień i noc zleją się w jeno, kiedy czerń i biel to tak na prawdę ten sam kolor, kiedy wszytko traci sens...
Tom Riddle szedł właśnie długim korytarzem w posiadłości Malfoy'ów, od scin odbijały się echem jego wolne kroki. Pierwszy raz od nie pamiętnych czasów wybrał się gdzieś bez Naggini i było mu z tym dobrze. W murach ciemnego zamczyska słychać było z piwnicy krzyki gwałconych kobiet. Krzyki tak podobne do tych które słyszał kiedy w ten posób torturowali kobietę będąca dla niego całym światem.
W tym domu, w tym życiu, w tym świecie nie ma litości..
Błądząc w spomnieniach, zatrzymał się i usiadł pod ścianą. Czy był zły? Złość już mu przeszł traz został tylko żal.  To co się z nim stało, wszystko czego dokonał, wszystko co miał osiągnął dzięki temu widokowi, dzięki jednej sytuacji. Lord Voldemort, psychopata bez uczuć..Okazuję się, ze jednak je posiada. Tęsknił.Stracił. Nigdy nie wybaczył i nigdy nie wybaczy. Czy chciał taki być? Nie, ale to było silniejsze od niego.

14 sierpnia
Czteroletni chłopczyk z wielkim uśmiechem na ustah właśnie wszedł do domu po wspaniałej zabawie w piaskownicy. Wszedł po schodach i już miał skręcićdo swojego pokoju kiedy usłyszał głośny krzyk swoje matki. Drzwi do jej sypialni były lekko uchylone, mały Tom podszedł do nich i patrzył na rozgrywającą się scenę.
Jego najukochańsza mama leżała naga a łóżku,a  koło niej kucało dwuch umięśnionych mężczyzn. Coś robili, ale dokładnie nie widział co, jedyne co mu się chwilę później rzuciło w oczy to wzrok matki zprzepraszającym wyrazem twarzy. Już nie krzyczała, tłumiła w sobie ból. Chłopczyk jednak widział słone krople spływające po jej policzkach. Kiedy jeden z mężczyzn uderzył jego rodzicielkę chciał wejść, do środka i ich jakoś postrzymać, ale jak czterolatek mógł pokonać dwóch wyrośniętych mięśniaków.Odsunął się od drzwi i uciekł do pokoju kiedy mięśniacy zaczęli coś między sobą szeptać i ubierać się. Siedział w pokoju i przeklinał szystko co w tym momencie miao miejsce, nienawidził iebie za to, z nic nie zrobił. Usłyszał trzask drzwi i od razu skierował się w stronę pokoju matki, jednak jej tam nie zastał, szum lejącej wody uzmysłoił go, że mama jest w łazience, bez ostrzeżenia, pukania, ani innego dbania o szczegóły z hukiem otwarł drzwi łazienki , ale tam zastał tylko wielką kałużę krwi.

Od tego czasu minęło tyle lat, a on dalej o tym pamiętał, w tamtym momencie wiedział, że ngdy nie potraktuję tak kobiety i pomimo tego, że był tyranem nigdy cieleśnie nad kobietami się nie znęcał. Kiedy dzisiaj rano otworzył list od słynnego Dumbeldor'a i przeczytał zawartą w nim wiadomość, całe jego życie mignęło mu przedoczami. Mógł bardziej uwarzać, jednak nie żałował.
Podniósł się szybko z podłogi i ruszył do wielkiego salonu. Usiadł przy długim czarnym stole i czekał, aż wszyscy się zejdą. Wiedział, ze nie może sobie pozwolić na drastyczne ruchy, ale miał plan.
-Panie wszystko gotowe-Voldemort usłyszał donośny głos Dracona Malfoya. Odwrócił się w jego stronę i zobaczył tak często urzywaną przez niego maskę obojętności. Lubił tego chłopaka, bo był bardzo podobny do niego kiedyś, tak samo inteligentyny, tak samo przystojny.
-Dziękuję Draconie.- zwrócił się do chłopaka. Wstał od stołu przy którym siedzieli wszyscy śmierciożercy - Możemy zaczęć swój plan wcielać w życie- powiedział. Donośny śmiech Bellatrix rozniusł się po całym pomieszczeniu.- CISZA- warknął - Tylko pamiętajcie, do wszystkich się zwracam, jeżeli ktoś tknie Hermionę Granger i Ginny Weasley..zabiję. Mają być bezpieczne- warknął i siadł przy stole popijając czerwone wino z wielkiego, zlotego kielicha. Wszyscy zdziwili się ostatnimi słowami Czarnego Pana, jednak nikt nie miał na tyle odwagi, by zapytać, dlaczego. W taki oto spób plan Toma Riddla został w tajmnicy przed wszystkimi, ale czy to na pewno był plan? Czy może jego życie?
***
Dwie dziewczyny podążały w ciszy do biblioteki. Obie zatracone w swoich myślach. Rozumiały się bez słów. Miały wyrzuty sumieni, ze nie były dość przekonujący by pomóc przyjaciołom w poszukiwaniu Horkluksów. Wszystko poszło ni tak jak miało. Obie wiedziały, ze to kiedyś nadejdzie,że bitwa nadejdzie, ale teraz dopiero to do nich dotarło. Mogły stracić wszystko, jak już nie straciły. Tyle wspólnych chwil, tyl wspomnień, na razie tylko tyle im pozostało. Czas dłużył się niemiłosiernie, dziewczyny każdą możliwą wolną chwilę spędzały tylko e dwójkę, czasami w ciszy, czasami rozmawiając, a czasami płacząć. Giny Weasley i Hermiona Granger były tak podobne, a tak różne. Obie były odważne i inteligente, miłe i pomocne, złośliwe i wrażliwe..były pięne. I z zewnątrz i z wewnątrz. Były ocalone, a jednak stracone. edna myśl ciągle mieszała sięim w głowach.
Dlaczego do tego dopuściy?
Wszystkigo czego się nauczyły, wszysko co kochały, wszystko co było dla nich ważne mogło zmienić w jednej chwili swoje znaczenie.
Słowa są zbędne. Nie wyrażają niczego. Słowa są puste, uczucia gorące..
Czy ktokolwiek zastanowił się co dzieję się w umysłach uczniów Hogwartu? Wszyscy byli przesiąknięci strachem i nienawiścią i to niby ma pomóc w wygraniu tej wojny? To nie jest wojna dobra ze złem to nie jest woja Harrego z Voldemortem to nie jest niczyja wojna. Sami ją stworzyliśmy tak jak stwarzamy sobie problemy.
-Hermina myślisz, ze są cali i zdrowi?- Ginny zagadała kiedy siedziały już w najciemniejszym i najdalszym koncie Hogwarckiej biblioteki.
-Nie wiem Ginny. Chiciałabym, żeby tak było, jedyne co nam pozostaje to w to wierzyć - Starsza Gryfonka zachowała spokój chociaz wiedziała, ze długo nie wytrzyma. Przy Rudej mogła być sobą, mogła się wyrzyć, wypłakać i wygadać i to był właśnie jeden z takich dni
-Wiara..wiara wiara i wiara..tylko to nam pozostało. Wiara i nadzieja to nasz los?- rozżalony głos rudowłosej rozbrzmał w całej bibliotece. Nie było dużo uczniów, sami Gryffoni.Niektórzy się odwrócili, niektrzy nie zwracali uwagi na wybuch najmłodszej latorośli Weasley'ów byli przyzwyczajeni do tgo, ze młoda ma temperament i charakterek.
-Hermiona zpomniałyśmy kim jesteśmy- powiedzała już cicho
-Kim jesteśmy ?- Zdziwiona panna Granger popatrzyła na przyjaciółkę
-Ty jesteś Hermioną Granger, a ja Ginny Weasley..jesteśmy ryffonkami które nigdy się nie poddają. Trzeba zrobić coś z tym światem, puki ono nie zrobi czegoś z nami
***********************************************************************************


czwartek, 19 września 2013

Zapowiedź-" Hogwarcki koszmar"

W Hogwarcie zapanowa Haos. Hogwartem zaczęli żadźić śmierciożercy. Harry w raz z Ronem wyjechali w poszukiwaniu horkluksów, zostawiając Hermionę i Ginny na pastwę Snapa. Dziwczyny pomagają sobie nawzajem, stają się sobie coraz bliższe, stają się siostrami. Wspierają się w każdym możliwym momencie. W pewny pochmurny dzień stało się coś co wstrząsneło całym Hogwartem. W tedy jeszcze nie było wiadomo, że to nie koniec. Z Potterem i Weasley'em nie było kontaku, żadnych nowych wiadomosci, dziewczyny umierały z niepokoju o swoich przyjaciół, w każdym zakontku Hogwartu w każdym korytarzu stał jakiś śmierciożerca uważnie obserwując dwie Gryffonki.
Dziewczyny z przerażeniem zaczęły zauwarzać, ze to one są najbardziej zagrożone. Nie mogąc poradzić sobie ze swoimi niepokojącymi obawami, postanawiają znaleźć zmagających się z niebezpieczeństwami przy poszukiwaniu przedmiotów które miałyby skończyć żywota Voldemorta przyjaciół, jednak akcja nie przebiega po ich myśli, gdyż plany psują dwaj zakochani w sobie ślizgoni. Gryffonki zostają sprytnie ukryte w wielkiej posiadłości należącej do nieznajomega czarodzieja. Dziewczyną niczego nie brakuje, codziennie dostają świerze jedzenie, oraz wodę, mogę spokojnie funkcjonować. Do czasu.Przyjaciółki dowiadująsię strasznych rzeczy, są poddawane milonom prób..W między czasie w ich głowach pojawiają się straszne myśli.
Czy uda im się przetrwać cały koszmar?
W nocy stwarzają sobie świat o którym marzą, z osobami o których marzą, które są dla nich ważne, a w dzień ten świat zamienia się w koszmar z którego niestety nie mogą się obudzić.
Czy uda im się dostrzeć rzeczywistość?
Czy uda im się wyzwolić czucia w osobach które stały się im najbliższe?
Czy wszystko okaże się bajką?
Co zrobią, gdy ich świat legnie w gruzach? Kidy dowiedzą się o swojej przeszłości,kiedy niegdyś przyjaciele się od nich odwrócą?
Czy sobie poradzą?
 
 
Tego dowiecie się już niebawem. Jeżeli spodobała Wam się zapoiedź nowego opowiadania, zachęcam do czytania. Od razu mówię bardzo rózni się od pierwszej, zakończonej już historii, czasami mogą się pojawiać brutalne sceny i balam się jak zareagujecie kiedy przedstawię wam ten pomysł, ale uznałam, że kto nie ryzykuje ten nie zyskuję.
Pierwszy rozdział powinien pojawić się w weekend, jeżeli  będzie mało wejść, mało komentarzy, albo co gorsza w ogóle nie będzie, dokończę " Potomków dziedzica" i będę zastanawiała się nad zawieszeniem bloga. Dlatego jeżeli zależy wam na rozdziałach i Blogu bardzo proszę o komentrze;)
Julie;*
 

wtorek, 17 września 2013

Epilog

Dziewczyny!! 
 Za 10 tys. wejść na bloga epilog pojawił się wcześniej. Niektórzy nie będą zachwyceni moją decyzją i bardzo ich za to przeprszam.Miało być jeszcze siedem rozdziałów przed epilogiem, jednak nie mam siły już prowadzić tego opowiadania, każda wymyślona przeze mnie sytuacja, wydaje mi się nudna i mało wciągająca. Może kiedyś napiszę kontynuację tego opowiadania, ale muszę od niego odpocząć może w tedy przyjdą mi do głowy jakieś ciekawe pomysły. Nie rezygnuję z bloga rozdziały" Potomków dziedzica" Będą się pojawiały w piątki tak jak obiecałam. Mam tez pomysł na kolejny opowiadanie i jeżeli się ode mnie nie odwrócicie i dalej będziecie śledzić tego bloga, rozdział nowego opowiadania pojawi się wkrótce Chciałabym bardzo podziękować
LaFinDeLaVie Harry Potter, 
Mii Vald, 
Lili Potter
   Lily M
i Angel Summers
za to, że były ze mną i dodawały mi siły komentując moje rozdziały oraz miniaturki. Chciałbym podziękować, wszystkim czytelniczką, które śledzą moje opowiadania i czekają na kolejny rozdział.Wszystkie dawałyście mi poczucie, ze jednak nie jestem sama z opowiadaniem i jednak kogoś zaciekawiła ta historia.
Julie;*
***
Od czasu pamiętnej przemowy dwóch ślizgonów minęło pół roku. Dlaczego tak postąpili? Wiedzieli to tylko oni. Chłopaki po zakończeniu szkoły zamieszkali razem. Prawie w ogólę się do siebie nie odzywali i po mimo swojego młodego wieku osiągnęli już wszystko co zamierzali. Osiągnęli to tracąc najważniejsze pragnienie. Miłość.
Można by było ich zapytać czy było warto. Odpowiedź była jasna dla każdego kto ich zna. Nie pamiętają szalonego szkolnego życia, ich teraźniejsze życie przypomina ruinę. Codzienne wstawanie do pracy w ministerstwie, pracowanie do późna, przychodzenie do domu, siadanie na fotelu i wypijanie kilka butelek ognistej.Dawniej casanowy Hogwaru, teraz wraki człowieka. Rzuceni w wir pracy, alkoholu chociaż na chwilę zapominają o swojej porażce. Tak. To była ich porażka. Największa porażka w ich krótkim życiu. Mogli mieć wszystko, jednak nie mają nic. Nie chcą z nikim rozmawiać, nie chcą przypominać sobie szkoły, nie chcą słuchać o wygraniu bitwy dobra ze złem, nie chcą słuchać o śmierci Dumbeldora, jedyne czego chcą to usłyszeć głosy dziewczyn które zaraz po skończeniu szkoły wyjechały z Londynu. Nikt nie wiedział gdzie, nikt nie wiedział co się nimi dzieję..chyba nikt. Dwoje przystojnych byłych ślizgonów pewnie kroczyło w stronę pobliskiej kawiarni w której mieli omówić następne spotkanie z ważnym klientem. Weszli nikogo nie zaszczycając nawet jednym spojrzeniem. Zajęli miejsce w najdalszym końcu kawiarenki. Usłyszeli śmiechy. Tak dobrze znane im śmiechy. Momentalnie odwrócili się w stronę kojących dźwięków i nie mylili się. Były tam. Jak zawsze piękne, jak zawsze uśmiechnięte, nie wyglądały na nieszczęśliwe..tylko to pocieszało byłych ślizgonów. Wpatrywali się w dwie piękne Gryffonki, dziewczyny które stały się tymi jedynymi, dziewczyny które stracili przez własną głupotę, przez zle podjętą decyzję, przez głupi pomysł ich rodziców.Przez to, że dowiedzieli się co do nich czują. 
Ruda osóbka błądziła spojrzeniem, oceniając swoją kawiarnię. Tak to była jej kawiarnia którą zostawiła pod czujnym okiem Rona. Czuła, że nigdy nie przestał być jej bratem po mimo tego, ze ona okazała się córką zupełnie kogoś innego. Wyjechały razem z Hermioną do Włoszech. Zawsze chciały tam pojechać, było to ich marzenie, a kiedy nadarzyła się okazja, by chociaż na chwilę oddalić się od tego miejsca, w którym wydarzyło się tyle ciekawych, szczęśliwych, jak i smutnych i strasznych rzeczy. Nie zapomniały jeżeli o to chodzi. Cały czas pamiętały te kilka zdań wypowiedzianych przez dwóch przystojnych ślizgonów.Kiedy tak z uśmiechem na ustach wpatrywała się w dzieło które stworzyła w raz, ze swoją przyjaciółką i bratem dostrzegła w najdalszym koncie to spojrzenie, za którym tak bardzo tęskniła, które tak kochała, a które jednocześnie tak nienawidziła. Szybko się odwróciła i powiedziała Hermionie. Jej przyjaciółka momentalnie pobladła słysząc te kiedyś kojące imiona.Popatrzyły na siebie i już wiedziały co będą chciały zrobić.
Właśnie teraz zrozumieli co to znaczy miłość, co znaczy kochać. Wiedzą, że jak widzą ukochane oczy w których kiedyś cały czas widniało szczęście, a teraz przepełnione są bólem, że nigdy nie zapomną, że chcą cofnąć czas, ale tego nie da się zrobić..
ale czy aby na pewno ? 
***********************************************************************************

niedziela, 15 września 2013

Miniaurka IX: Nieosiągalny

Na wystawie tam za szybą, za szybą. Serca łamiesz, mówisz po co Tobie miłość?
Zawsze był w centrum uwagi.
Zawsze tak samo chamski
Zawsze bawił się uczuciami innych, błąd.
Zawsze bawił się ludźmi
Zawsze zakochany w sobie, egoistyczny

Może właśnie ja to sprawię.Przeznaczenie pod mój adres wyśle Cię.Czekam na ten dzień

Draco Malfoy.
Intrygujący arystokrata.
 Od zawsze miał wszystko czego chciał i tym razem też mu się to udało..

Nieosiągalny egzemplarz, rozgryzłam Cię.Można podziwiać, nie można mieć
Kilka randek, kilka spojrzeń, kilka szczerych słów, komplementów, skradzione pocałunki.

Czas upływa, tracę głowę, tracę głowę.Nadal nie wiem jak to zrobić, jak Cię zdobyć
Myślałam, że się zmieniłeś, że dorosłeś, jednak potwierodziłś teorię, że ludzie nigdy się nie zmieniają,

Jestem Tobie obojętna,Ten scenariusz pełen jest smutnych scen.Stoję w miejscu wciąż,
Kilka tygodni wystarczyło, żebym się zakochała, chociaż dla ciebie to i tak było dużo.
Nigdy nic do mnie nie czułeś, a ja byłam na tyle naiwna by nabrać się na twoje tanie sztuczki

Nieosiągalny egzemplarz, rozgryzłam Cię.Można podziwiać, nie można mieć
Zdobyłeś to co chciałeś, wiec dlaczego ciągle jesteś obok?
Dlaczego nie odszedłeś, tylko przyszedłeś tu z nią?

Jesteś przeciwnym biegunem, łamaczem serc.Arktycznym chłodem usypiasz mnie

Ludzie ostrzegali.
Nie wierzyłam.
Pokochałam.
Czy ta która tak cię zraniła, dalej jest wśród nas?
Czy chcesz, by każda czuła się jak ty w tamtej chwili?

I choć się nigdy nie dowiesz kim jestem ja,Wciąż jesteś wszystkim tym, co mam
Hermiona Granger zakochała się w swoim odwiecznym wrogu. Po zakończeniu szkoły zaczęła śpiewać w jednym z ekskluzywnych lokali. Przychodził co wieczór. Co wieczór z inną. Czasami posyłał jej piękne spojrzenia, tajemnicze uśmiechy, nigdy nie rozmawiali, a ona tak po prostu zapomniała o czasach szkolnych i zakochała się w Malfoyu. Jak to się stało? Ona też tego nie wiedziała. Kiedy po pół roku codziennego patrzenia, na zachwycone kobiety, które na następny dzień, po jednej nocy zostają porzucone, zrobiło jej się ich żal. Przypomniala sobie jak to było kiedy byl tylko jej. Jak to bylo kiedy uśmiechał się tylko do niej, kiedy całował tylko ją, kiedy patrzył tylko na nią.
Wszystku runęło jak domek z kart, z dniana dzień.


Nieosiągalny egzemplarz, rozgryzłam Cię.Można podziwiać, nie można mieć

Gdybyś nie przypomniał sobie kim jesteś, teraz miałabym cię na wyłączność, nie tęskniłabm tak jak teraz, nie umierałabym codziennie patrząc, jk wykorzystujesz nawinne panienki, jak je poniżasz, jak zapominasz o mnie

Serca łamiesz, mówisz po co Tobie miłość?

Teraz mogę ci odpowiedzieć. Miłość to uczucie które poczułeś ode mnie. Obiecywałam, ze się nie akocham, obiecałam, że się nie zaangarzuję, obiecałam, ale nie dotrzymałam słowa, wystraszyłeś się i uciekłeś.
Jesteś tchórzem. Tylko tchórzem, a teraz kiedy co wieczór widzisz mnie śpiewającą w tym lokalu i nie wiesz kim jestem przypominasz sobie, że jednak kiedyś ktoś cię pokochał
**********************************************************************************





sobota, 14 września 2013

Potomkowie dziedziców- 5

Rozdział pisany pod wpływem dużych emocji.
Julie
***
Szybko się ocknęłam. W pokoju byam sama i bardzo się z tego cieszyłam. Szybko wstałam, jedak zaraz siadłam bo nie mogłam się utrzymać na nogach. Wyczarowałam sobie kanapkę i szybko ją pochłonęłam. Na drżących nogach poszłam do łązienki, wyglądałam strasznie. Doły pod oczami, każdy włos w inną stronę, spierzchnięte usta. Odkręciłam kurki, a no moje ciało poleciały zbuntowane krople ciepłej wody. Myślałam.
Miłość to je­dyny sens te­go sza­lone­go snu, w ja­kim jes­teśmy uwięzieni
Co to mogło znacyć. Żadko się zdarzało, zebym czegoś nie wiedzała, ale to wszystko jest dla mnie niezrozumiałe. Ta cała przepowiednia. Te słowa. Po mimo tego, że nie byłam świadomo słyszaam rozmowę Kate, Hermiony i mamy. Poobijany Scorpius? Co ię z nami stało? Kieyś było inaczej. Nie mieliśmy przed sobą tajmnic, wspieraliśmy się. Z teraźniejszej perspektywy wydają mi się to bardzo odległe chwile. Tak bardzo chciałabym do nich powrócić. Tak bardzo chciałabym znowu poczuć to c czułam kiedy on byl przy mnie...własnie tylko co ja czułm? Sama nie wiedziałam więc, dlaczego pragnęłam jego bliskośći, pragnęłam jego bezpieczeństwa..najzwyczajniej w świecie pragnęłam jego. Schyliłam sie po truskawkowy płyn do kompieli, namydliłam ciało, a zapach rozszedł się po całej łazience. Uśmiechnęłam się do siebie.
-Vivien- usyszałam krzyk przyjaciela -Vivien do cholery gdzie jesteś?
-Nawet sę nie mogę spokojnie wykompać, bo ty sobie z czymś nie mozesz poradzić- warknęłam wychodząc z łazienki zawinięta tylko w krótki biały puchowy ręcznik. Odwróciłam się do szatyna i ze zdziwieniem stwiedziłam, że wgapia się we mnie jak w obrazek -Halo? Żyjesz?- zapytałam, ale ten kiwnął tylko głową bezwstydnie gapiąc się na moje ciało- SCORPIUS- krzyknęłam zirytowana.
-Matko nie wrzeszcz tak- powiedział i podszedł bliżej. - Truskawkowy?- jedna brew szatyna wysoko podniosła się do góry. Zawsze zazdrościam mu tej umiejętności, mi nigdy to nie wychodziło.
-Co chciałeś?
-Widziałaś gdzieś mojego drugiego buta.
-Wyrwałeś mnie z kąpieli tylko dlatego, ze nie wiesz gdzie jest twój drugi but?- zapytałam i wściekła odwróciłam się w stronę łazienki. Przymknęłam drzwi, a przez szparę patrzyłam na chłopaka kóry ciągle patrzył w miejsce w którym przed chwilą stałam. Podrapał sę po głowie i westchnął. Uśmiechnął się do siebie
-Chyba zapomniałem po co tu przyszedłem- powiedział po czym wyszedł
Spłukałam pianę z ciała, zkręciłam wodę, otworzyłam drzwiczki prysznica, a zimnepowietrze uderzyło we mnie z prędkoścą światła, nie przejęłam się. Wyszłam i zaczęłm dokładnie wycierać się ręcznikiem. Stanęłam przed zaparowanym lustrem, przetarłam je ierhem dłoni i zobaczyłam swoje odbicie. Westchnęłam, wzięłam do ręki szczotkę i próbowałam ogarnąć włosy. Nie wiem ile zajęło mi wrócenie do porządku, ale nawet mnie to nie interesowało. Ubrana w zwykłe czarne legginsy, białą koszulkę i szarą sportową bluzę, wzięłm do ręki zielone trampki i szybko je założyłam. Szłam wolnym krokiem przez korytarze wielkiego zamku, mojego drugiego domu. Wyszłam po za bramę Hogwartu, bez pozwolenia, ale mało mnie to interesowało, zostawiłam jeszzcze przed wyjściem małą karteczkę, żeby przyjacółki się niemartwiły. Teleportowałam się do domu przyjaciela. Weszłam bez pukania tak jak to miałam w zwyczaju i nie zwracajac uwagi na nikogo skierowaam się do pokoju przyjaciela. Weszłam równieżbez pukania i zatrzasnęłam je z hukiem. Siedział na łóżku, z książką w ręce i wzrokiem skierowanym na mnie. Na twarzy nie widziała, żadnych większych obrażeń oprócz rozciętej wargi.
-i co? Tak jest lepiej? - zapytałm cicho, ale wiedziałam, ze totylko chwilowy spokój. Od dawna nie byłam na niego tak wściekła
-A co cię to interesuje?- zaczął zimno- Snape cię wyrzucił to się mną zainteresowałaś?- warknął zrzucajac książkę na podłogęi wstając.
-Wiesz co..Myślałam, ze jesteśmy przyjaciółmi, ale ty najzwyczajniej w świecie nie wiesz co to przyjaźń...., ani miłoś.. CHOCIAŻ NIE WIEM DLACZEGO- krzyknełam już mega wścekła
-A CO TY MOZESZ O MNIE WEDZIEĆ? SZLAJASZ SIĘ TERAZ Z JAIMŚ KRUMEM, ZADAJESZ SIĘ Z NAUZYCIELAMI, A O PRZYJACIÓŁACH TO JUŻ CAŁKOWICIE ZAPOMINASZ. JAK MOŻESZ MNIE OSKARŻAĆ O TO, ŻE NIE WIEM CO TO PRZYJAŹŃ. KIEDYŚ CIĘ NIĄ DAŻYŁEM, ALE TO PRZESZŁOŚĆ.- poczułam się tak jakby dał mi w twarz. " Jak możesz mnie oskarża o to, z nie wiem, ze nie wem co to przyjaźń. Kiedyś cię nią dażyłem, ale to przeszłość
, ale to przeszłość
przeszłość
przeszłość
słowa odbijały się echem w mojej głowie, a w oczach pojwiy się łzy
-pieprzony gegiosta. TYLKO TY SIĘ LICZYSZ!- wrzasnęłam, a po moim policzku mimowolnie spłynęła samotna łza
-JA? JA SIĘ LICZĘ? nie pamiętasz co sobie keidyś obiecywaliśmy
-właśnie nie dotrzymałeś słowa- powiedziałam łamiącym się głosem i wyszłam trzaskając drzwiami. Zeszłam dwa schody, oparłam się o ścianę i pozwoliłam pływać łzą po swojej twarzy. Bo jak byście się czuli kiedy przyjaciel mówi, że już nie jst twoim pzyjacielem, ze ty już nie jesteś jego przyjacielem. Siadłam na schodzie i zaniosłam się szlochem.
Dwa szczescioletnie szkraby siedziay na schodac przed domem Zabinich i wesoło rozmawiały.
-A co zrobisz jak dostaniesz się do Gryffindoru?- zapytał chłopczyk o przeszywająco niebieskich oczach
-Będę się cieszyła- odpowiedziała czarnowłosa dziewczynka z dużymi brązowymi oczami
-Poważnie? Nie moglibyśmy się w tedy ze sobą zadawać- Młody Malfoy popatrzył na czarnowłosą, ktora przybrała na twarz niezrozumiały wyraz - Tata mówi, żebym sie nie zadawał z Gryffonami bo z tego wyjdzie coś złego- powiedział chłopczyk
-Oj tak w szzególności kiedy zadajesz się z pięknymi Gryffonkami- usłszeli dojżały głos za swoimi plecami. Czarnowłosai niebieskooki szybko się odrócili i zobaczyli swoich ojców. Czarnowłosa szybko wstała i podbiegła do taty któy zaraz trzymał ją na rękach
-Córeczka tatusia- warknął Draco i popatrzył z czułością na przyjacila, po czym również wziął syna na ręce-Tylko pamiętaj, ze masz nie przyprowadzać kolegów do domu bo tatuś moze nie być zadowolony
-Ale Scorpius tutaj jest i tatuś nie narzeka- mała dziewczynka popatrzyła hardo w oczy starszemu Malfoyowi. Do tej pory tylko trzy kobiety odważyły się coś takiego zrbić. Jego matka, Hermiona i Ginny, ona była czawarta. Ojcowie wymienili ze sobą znaczące spojrzenia i postawili dzieci
-Scorpius idziesz?-zapytała dziewczynka, a kiedy szatyn lekko kiwną głową szybko pobiegł by zająć ulubioną huśtawkę
-Mam nadzieję że nie będziesz w Gryffindorze, ale na wszelki wypadek, może sobie coś obiecajmy- lekko zdyszany głos niebieskookiego rozległ się koło nie
-Co?- zapytała
-Żadnych tajmnic, żadnyc kłamstw, żadnyc kłótni- powiedział z lekkim uśmiechem. Byli bardzo dojżali jak na swój wiek. Dziewczynkarównież lekko się uśmiechnęła
-Zoda- od tej pory zawsze keidy znaleźli się na hustawkach przy domu Zabinich powtarzali te kilka tak dla nichważnych słów
***
Słyszał, że łakła, wiedział, ze doprowadził do tego stanu bardzo silną dziewczynę, ale musiał. Musiał to zrobić. Musiał się od niej uwolnić, czując, że nie da rady już jej chronić..zawsze to było jego zadanie, a teraz miał wrażnie, ze sobie z nim nie poradził. Owszem. Był tchórzem, ale jeżeli ma to pomóc to dla niej moze yć nawet przestępcą. Co czuł? Czuł zawód, czuł wściekłość i żal..chodził po pokoju nie mogąc wyrzucić z pamięci widoku łez w jej wielkich brązowych oczach. Popatrzył na ramkę z ich zdjęciem która stała na biurku. Byli tacy szcęśliwi, liczyli się tylko oni. Dlaczego wszystko musi się kończć bez happy eandu
-Tylko kt powiedział, ze coś się kończy już teraz- głosik w jego głowie nie dawał mu spokoju.
Właśnie. Nie musi się kończyć. Wyszedł z pokoju, zszedł kilka schodów i znalazł się koło niej.
-przepraszam- powiedział i próbowal przytulić do siebie szlochającą dziewczynę, ale ta szybko sie odniosła i spojrzała na niego oczami pełnymi bólu
-Nie potrzebuje twojej listości. Rozumiem jak ktoś mówi raz, że już nie jest moim przyjacielem- powiedziała mutnym, ale pewnym głosem. Miała rację. Tak powiedział. Tak powiedział i srasznie tego żałował. Zawsze będzie jej przyjaielem. Kiedy już miała zejść i zostwić go samego, po prostu ją do siebie przyciągnął i przytulił nic sobie nie robiąc z tego, że sę wyrywa.
-Przpraszam- wyszeptał i odsunął się delikatnie. Czekał na jej ruch, ale z jej twarzy nie dało się ni wyczytać. Kiedy myślał, że już sobie pójdzie ona przybliżyła się do niego i delikatnie pocałowała, oddał pocałunek, ale kedy chciał ją przyciągnąć bardziej szybko ięodwróciła i zbiegła po schodach, by za chwilę wyjść z domu pozostawiając go w totalnym osłupieniu. W jego głowie narodziło się pytanie. " Co Teraz"



piątek, 13 września 2013

Listy!!

Prepraszam  bardzo, ale dzisiaj nie będzie rozdziału tak jak obiecyałam. Nie wyrobię się. Mam jeszcze dzisiaj zjęcia dodatkowe i połowę rozdziału, z której nie jestem nawet trochę zadowolon;c
OBIECUJĘ , że rozdział pojawi się najpóźniej w niedzielę. Mam nadzieję, ze zrozumiecie i wybaczycie mi to opóźnienie. Na przyszłość postaram się, zeby taka sytuacja nie miała miejsca, ale nie daj Merlnie jednak się pojawiła zawsze będę o tym informować
Julie;*

czwartek, 12 września 2013

MINIATURKA


Miniturkę napisałam razem z Angel i możecie ją znaleść n stronie
Jeżeli macie czas i ochotę to zapraszam do przczytani i komentowania
Jutrzejszy rozdział" Potomków Dziedziców" powinien pojawić się wieczorem więc, sprawdzajecie
Pozdrawiam Julie;*

wtorek, 10 września 2013

Rozdział 22

Rozdział wcześniej niż zapowiadałam, jednak mam trcohę czasu i postanowiłam dodać rozdział wcześniej bo w tym tygodniu mogłabym się nie wyrobić. Nie wiem czy uda mi się napisać poromków dziedzica w ten piątek. Bardzo bym chciała, ale nauczyciele to jednak chore istoty i zaraz w drugim tygodniu trzy kartkówki czekają. Postaram się, by rozdział opowiadania głównego i potomkowie pojawiły się planowo, ale nic nie obiecuję.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości
Julie;*
***
Gdyby nie to, ze wszystko w jednym momencie stało się koszmarem nie zastanawiałbym się czy obudzić miłość mojego życia, czy jednak jeszcze chwilę na nią popatrzeć. Pocałowałem ją delikatnie w policzek, ale ruda odwróciła się tylko na drugi boczek z lekkim uśmeichem, który wywołał uśmiech równiez na mojej twarzy. Pocałowałem ją jeszcze raz.
-Stało się coś?- usłyszałem zaspany głos rudej osóbki. Uśmiechnąłem się
-Niestety. wstawaj- powiedziałem i popatrzyłem jej w oczy-powiem ci wszystko jak się ubierzesz. Tylko się pospiesz- powiedziałem i z ociąganiem popatrzyłem na ciało Ginny okryte tylko za dużą koszulką jej brata. Tak szybko jak weszła do łazienki tak szybko z niej wyszła, już ubrana i uczesana
-Czeka nas ciężki dzień- westchnąłem- Dubelore powiedział, że mamy się przygotować. To dzisiaj. -popatrzyła na mnie z nizrozumieniem- Druga bitwa Ginny
***
Kiedy usłyszałam trzy ostatnie slowa wypowiedzi Blaisa zatkało mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co się tutaj dzieje, wiedziałam, ze to nastąpi, a naet byłam tego na sto procent pewna, ale dlaczego akórat w tej chwili? Dlaczego teraz kiedy odzyskałam ważną osobę. Druga bitwa. Jak to możliwe. Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie. Mieliśmy wznosić pokój, mieliśmy normalnie żyć. Dopiero teraz doszła do mnie ta tragiczna wiadomość. To dzisiaj miała się rozpocząć druga decydująca walka dobra i zła. Tylko pytanie kto jest dobry, a kto zły. To co stało się z niektórymi naszymi przyjaciółmi daje powody do myślenia w ten sposób.Poczułam jak silne męskie ramiona oplatają moją talię. Słyszałam słowa diabła jakby zza mgły.
-Nie możemy się poddać- wyszeptałam i szybko zciągnęłam z siebie ręcę mulata. -Hermiona i Draco wiedzą?- popatrzyłam na chłopaka z determinacją wypisaną na twarzy. Nie mogliśmy się poddać, nie mogliśmy przegrać.
-wiedzą. Chodź pójdziemy do nich- powiedzial i w pośpiechu złapał mnie za rękę. Szliśmy w ciszy. Pogrążeni we własnych myślach. Mijaliśmy innych uczniów biegających w haosie nie mogących opanować krzyku, przerażneia i paniki. Z sekundy na sekundę na korytarzach robił się większy tłok, coraz trudniej było nam przechodzić. W tłumie odnalazłam tlenioną czuprynę Malfoy'a. Szybko pociągnęłam w tamtą stronę Blaisa. Popatrzyłam na Hermionę która trzymała się blisko blondyna. Wiedziałam, że się boi chociaż nie chce tego pokazać. Za dużo czasu przebywa z tym ślizgonem. Uśmichnęłam się do przyjaciółki która od razu mnie przytuliła
-Herm damy sobie radę. Obiecuję- powiedziałam spkojnie
-Wiem. Boję się
-Ja też-westchnęła. Nagle na środek korytarza weszli nauczyciele.
-Hermiona gdzie jest Dumbeldore?- zapytałam, a już po chwili całą czwórką kierowaliśmy się pod gabinet dyrektora" Cytrynowy drops" powiedziałam, a drzwi się otworzyły.Pozostała trujka wymieniła ze sobą porozumiewawcze spojrzenia
-No co? To jest mój tata- powiedziałam, chociaż tak na prawdę trudno mi było wypowiedzieć ostatnie słowo. Nie czułam się z nim jakoś bardzo związana, ale ostatnio się do siebie bardzo zbliżyliśmy. Wchodziliśmy po krętych schodach z niecierpliwością wypisaną na twarzy. Weszłam pierwsza i zobaczyłam, że stoi i opiera się o barierkę.
-Pięknie tutaj- powiedziałam stając koło porfesora. Nigdy nie byłam tutaj w dzień stąd moje zasoczenie.
-Dlaczego tutaj jesteś?- usłyszałam pytanie
-Bo ciebie nie bylo na korytwarzu, a ja chciałabym wiedzieć co się dokładnie dzieję
-Ginny. Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego, ale proszę cię o jedno. Bądź w życiu szczęśliwa. Nie marnuj go tak jak zrobiłem to ja.- Popatrzyłam na ojca z niezroumieniem- Dowiesz się w swoim czasie, a teraz idźcie stąd. Idźcie jak najszybciej- powiedział. Miałam już coś powiedzieć kiedy głośny huk otwieranych drzwi zagłuszył moje myśli. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Harrego z wymierzoną różdżką w Dumbeldora.
-Proszę, proszę. Ktoś nas uprzedził- usłyszałam zachrypnięty z emocji głos byłego chłopaka. Stanęłam na przeciwko Pottera równocześnie skazując się na wymierzenie różdżki w moją stronę. - Odejdź. Nie chcę cię zabijać.- powiedział i usmeichnął się kokieteryjnie- Możesz przydać mi się do czegoś innego
-Zamknij się chłopcze- który-przeżył-bo-cię-zaraz-zabiję- warknął Blaise i stanął koło mnie.- I opuść różdżkę bo nie będziesz celował nią w MOJĄ dziewczynę- dodał. Po mojej drugie stronie ustwiła się Hermiona z Draconem. Całe pomieszczenie rozniosło się echem odbijającego się od ścian histerycznego śmiechu Harrego. Drzwi ponownie się otwarły, a po chwili przy brunecie pojawili się śmierciożercy.
-Mój ojciec tak bardzo tego pragnął- Potter, a może Ridlle uśmiechnął się cynicznie i podszedł do Hermiony.- Byłaś moją najlepszą przyjaciółką- powiedział i musnął palcem jej policzek. Nie wiem dlaczego to się zmieniło- dodal i teatralnie wstchnął. Przytulił Hermionę i nim ktoś zdąrzył zareagować z różdżki bruneta wystrzeliło zielone światło pędzące w prost na Dyrektora. Nikt nie zdąrzyl nic zrobić. Czwórka uczniów patrzyła jak ich dyrektor spada z wielkiej wysokości. W ich oczach widniał szok. Harry który był wdzięczny Dumbeldor'owi za wszystko co dla niego poświęcił, zabił go z zimną krwią. Kasztanowłosa odruchowo złapała rudą za rękę, popatrzyła na nią, ale nie znalazła oznak smutku, czy żalu. Nie było w niej nic. Hermiona wiedziała, ze tylko tak powstrzymuje lzy które nagle mogłyby gromadzić się w jej brązowych oczkach. Ona sama nie mogła uwierzyć w to co teraz zobaczyła. Obie odwróciły się i spojrzały na wstrętnie uśmiechającego się Pottera.Do sali wbiegł Miki z oczami wielkości spodków.
-Spóźniłeś się...Braciszku- ociekający jadem głos bruneta rozniusł się po całym pomieszczeniu. Przybyły zerknął w naszą stronę po czym stanął koło Blaisa.
-Spóźniłem się, żeby uratować Dumbeldor'a, ale nie, po to by go pomścić- powiedział opanowanym glosem.
-Myślisz, ze uda wam się mnie pokonać? Jak mozesz być takim optymistą
-Nie zapominaj kto pomagał ci zabić ojca.
-To nie ty poświęcałeś się szukając horkluksów, to nie ty robiłeś wszystko by uchronić świat przed złem, to nie ty starałeś jak mogłeś by utrzymac przy sobie ukochaną osobę. Teraz wiem, co mial na myśli ojciec mówiąc, że życie bez uczuć jest lepsze niż życie w miłości i pokoju. Potrzebowałem trochę adrenaliny, trochę zabawy która okazała się bardzo użyteczna. Potrzebowałem zła, ty też potrzebujesz- Kiedy usłyszeliśmy to zdanie wszyscy wiedzieli, że nie jest to bitwa taka sama jak poprzednio. To była bitwa pomiędzy Harrym, a Mikim, porachunki rodzinne...zemsta
-Voldemort się nie odrodził, ale jego syn przejmie tron i poprowadzi armię ku zwycięstwu czy wam się to podoba czy nie- warknął brunet, spoglądając na brata z nienawiścią.
-On nigdy nie uwarzał cię za syna- opanowany głos Mikiego przyprowadził Harrego do pożądku. Popatrzył na brata z rządzą mordu.
-Dlatego go zabiłem.- uśmeichnął się perfidnie- i zabiję również ciebie, ponieważ ty według niego na to miano zasługiwałeś. Miki jest przystojniejszy, Miki lepiej uczy się wliksirów, Miki kiedyś mnie zastąpi, Miki to, Miki tamto, a Harry? A Harry zawsze był tym drógim
-Tylko o to c chodzi? Jesteś nadzwyczajniej w świecie zazdrosny? Dlaczego chcesz mieszać do naszych spraw cały świat. Nie mozemy załatwić tego tylko we dwujkę.
-Niezły dyplomata z ciebie. Ojciec powinien się od ciebie uczyć, on nigdy nie powiedział takich pięknych słów.Mówisz, że powinniśmy to załatwić we dwujkę..niech się zastanowię..Nie!...Jeżeli zamieszam do tego cały świat, zabiję wszystkich którzy ie są po mojej stronie, Miejsca magiczne będą skazane na działanie zła, będą słuchali mnie. Osiągnę to o czym mażył ojciec, osiągnę to dla niego
-Teraz jesteś takim przykładnym syneczkiem
-Na pewno lepszym niż stojący po stronie pokoju lizus- w jednej chwili Harry i Miki wyciągnęli przed siebie różdżki celując w siebie nawzajem
-ATAK!- krzyk Harrego odbił się od wszystkich murów Hogwartu, a my już po chwili byliśmy skazani na walkę, walkę na śmierć i życie, walkę za dobro, walkę za wszystkich poległych przyjaciół. Mijały sekundy minuty, a może godziny. Powoli traciliśmy energię na dalszą bitwe, Poległo sporo śmierciożerców na naszym piętrze jednak nie zpominajmy, że otoczyli zamek. Jak radzą sobie nasi przyjaciele? Czy ktoś zauwarzył śmierć dyrektora? Z naszych różdżek wystrzeliły zielone płomienie które trafiały w czarne, zakapturzone istoty. Rozglądnęliśmy się po całym pomieszczeniu i stwierdziliśmy, że pokonaliśmy wszystkich.W rogu nadal pojedynkowali się bracia, widać, że oboje byli taksamo zdeterminowani, jak i zmęczeni 
-Sectumsempre- płomienie wystrzeliły z różdżki Pottera i trafiły w ciało jego brata który nie zdąrzył rzucić bariery.
-Avada Kadavera-usłyszałam głos za sobą. Oczy Harrego zrobiły się ciemne, a ciało zaczęło się unosić, nie zdążył się obronić. Poległ. Kieedy otchłań wciągnęła ciało Pottera ruda szybko podbiegła do mocno krwiawioncego bruneta
-Miki- szepnęła błagalnie
-Pamiętaj o tym co powiedział ci ojciec- wychrypiał patrząc jej w oczy
-Znacie zaklęcie odwoływujące?- zapytała Hermiona. Chlopaki pokiwali tylko głowami
-Obiecałeś mi, że będziesz chronić moich przyjaciół, dlaczego zapomniałeś o sobie?
-Bo pragnąłem byś ty była szczęśliwa- z trudnością mówił, ale próbował..próbował to zrobić dla niej. Teraz zrozumiałem, że nie jestem jej wart, że na nią nie zasługuję.
-Miki-wstcrząsnęła nim, ale się nie ruszył- Miki-potrząsnęła nim mocniej. Z jej oczu, tak jak i z oczu Hermiony poleciały słone łzy. Przyjaciółki mocno się przytulały. Musieliśmy to powiedzieć. Musieliśmy i wiedziliśmy o tym oboje. Za mocno je kochaliśmy by móc to ukrywać. Nie był to najlepszy moment, ale lepszego nigdy nie będzie. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, po czym zwróćiliśmy się do dziewczyn
- Wszystko między nami jest skończone, to byla tylko gra, utrzymanie się w Hogwarcie i linii obrony dobra.- powiedział na jednym wdechu Blaise. Dziewczyny odwróciły się do nas, załzawione oczy wpatrywały się w nasze osoby
-Chwieliśmy sprawić by nikt nas nie oskarżał, a wy byłyście jedynym sposobem. Dodatkowo chciwliśmy się trochę pobawić, co też nam zafundowałyście- Blondyn uśmiechnął się kpiąco, po czym razem z przyjacielem zwrócili się do wyjścia zostawiając wstrząśniete dziewczyny same
*********************************************************************************

piątek, 6 września 2013

Potomkowie Dziedziców- 4

Pewnie zastanawiacie się kiedy będzie perspektywa Scorpiusa. Już niedługo. Mam nadzieję, że zisiejszy rozdział przypadnie wam do gustu ponieważ jest jak dla mnie trochę zaskakujący i dużo się dzieję, ale takie rozdzały najbardziej mi się podobają. Cieszę się, że tak dużo osób odwiedza bloga i czyta moje rozdziły jednak troche brakuje mi komentarzy, ale dobra już nic nie mówię.
Miłgo czytania!
Julie;*
***
Myślę...
Myślę, że to co dzisało się kiedyś nie powinno mnie interesować. Nigdy nie czułam się związana ze swoją przeszłością, ani przeszłością rodziców. Najważniejsza bya dla mnie teraźniejszość, po mimo tego, że czasami rodzce opowiadali mi niktóre historie związane z ich poznaniem, lub nauką w hogwarcie i bardzo mi się to podbało, ale nigdy nie czułam z tym jakiejś większej więzi. Wszystko przychodziło i odchodziło. Zaczynało się i kończyło. Nigdy nie byo nic pomiędzy..to tak jakby czytał książkę od początku do końca, ale omijał środek. Paradoks towarzyszy nam w coziennym życiu, czasami dodaje smaczku, a casami nam ten smak odbiera. Zastanawiliście się czasem czy ludzie tak na prawdę się zmieniają, czy tylko ich poglądy na życie. Nigdy nic nie jest dwa razy takie same i dlatego życiejest takie wyjątkowe, jednak każdemu z nas może czegoś brakować. Czasami zrozumienia, miłości, bliskiej osoby, przyjaźni..dużo by tu wymieniać, ale wzystko i tak kończy się, tam gdzie się zaczyna i kończy. W naszym sercu. Zapisujemy tam najróżniejsze sekrety, tajemnice, miłości o których nie chcemy, by się ktoś dowiedział. Kiedyś usłyszałam, żenasze serce jest jak bardzo dokładnie strzeżona skrytka w którym chowamy pamiętnik. Pamiętnik własnych uczuć.
Dwa dni temu kiedy wróciłam od snapa wszystko uległo zmianie i nie chodziło o to, że mm więcej czasu i nie musze pisać kilometrowych esejów, czy dokłądnie powtarzać notatki z lekcji, ale o to, że zabrakło kogoś kto był dla mnie bardzo ważny, jak nie najważniejszy. Kiedy wróciłam do dormitorium okazało się, że Scorpius zniknął. Zaraz po lekcjach poszedł się przejść i do dzisiaj nie możemy go znaleść. Czuję się tak jak pięciolatka której zniszczył się miś przytulanka, nocny odganicz koszmarów. Zastanwiam się, gdzie jest, co robi, czy nic mu się nie stało..Chciałabym wieżyć, że to tylko zły sen i kiedy się obudzę zniknie, ale niestety. Podczas snu mam koszmary, a kiedy się budzę przechodzę do jeszcze większego koszmru. Koszmaru z którego nie mogę się obudzić, który zabija mnie c sekundę, minutę, godzinę, codziennie po troszku.
Leżę na łóżku przykryta dwoma kołdrami, przytulam się do wielkiego beżowego, pucowego koca i w głoiwie próbuję odnaleść przyjaciela. Niesty. Bez skutku, nic nie przynosi rezultatu.
-Vivien?- usłyszałam zmartwiony głos Kate.Siadła na łóżku, a ja jeszcze bardziej zakopałam się pod kołdrę. Wyglądałam jak chodzące nieszczęście, wrak czlowieka i do tego doprowadziły mnie dwa dni bez niego. Uzależniam się od jego towarzystwa, nawet kiedy się kłóciliśmy, co ostatnimi czasami bywało rutyną, było lepiej niż teraz. Mówię jak zakochana.Tylko skąd ty wiesz jak mówi zakochana jeżeli sama nigdy się nie zakochałś.
-Vivien słuchasz mnie?- niegdyś kojący i ulubiony głos przyjaciółki zmienił się w przygnębiający i smutny szept. Tylko jego głos byłby na tyle kojący, żebym mogła się podnieść. Zawsze był przy mnie i nigdy nie zastanawiałam się, co by było gdyby jednak go nie było. Teraz wiem.
-Przepraszam. Zamyśliłam si- powiedziałam i wygrzebałam się spod kołdry, ale zakręciło mi sę w głowie i szybko się położyłam.
-Widzisz. Musisz coś jeść.-zatroskany głos Kate docierał do mnie jakby zza mgły.
-Nie jestem głodna- odpowiedziałam resztką sił. Czułam jak przed oczami pojawiają mi się czarne plamy. Czyli znowu idziemy spać pomyślałam, słyzałam jeszcze zdenerwowany podniesiony głos przyjaciółki, a potem była ciemność.
***
Szłam po morzu. Po prostu. W okół mnie pływały delfiny i małe klorowe rybki. Widziałam całe dno, muszle i perły mieniły się w słońcu które oświetlało całą lazurową wodę.Piękny widok. Szłam dalej rozglądając się za jakimiś wskazówkami, znakami wodnymi. Nie wiem na co liczyłam, cociaż w tym momencie bardzo przydałby się znak z napisem" ZA 20 METRÓW SKRĘC W PRAWO" Kierowałam się w nieznanym mi kierunku oddalając się od bezpiecznego miejsca w którym znajdywałam się na początku. Mróżyłam oczy pod wpływem narastającego słońca i gorąca. Zaczęłam zrzuać z siebie ubrania które lądowały na dnie morza. Kiedy zostałam już w samej bieliźnie i rozpiętej koszulinarzuconej na ramionach zauwarzyłam w oddali ogromną falę. Wystraszyłam się, ale brnęłam dalej pod nią. Kiedy byłam bliżej mogłam się dokładnie przyjżeć. Przy tej fali słońce i księżyc łączyły się.
-Tu zaczyna się dzień i noc- usłyszałm cichy głos. Rozejżałam się, ale nikogo nie mogłam ujrzeć.-To zaczyna i kończy się świat- do moich uszu znowu dotarł ten dźwięk
-Kim jesteś?- tylko tyle zołałam z siebie dać.
-Jeste wyrocznią- usłyszałm w odpowiedzi
-Wyrocznią?
-Przekazuję wiadomości. Oczytuję kawałek twojej duszy.
-Dlaczego cię nie widzę?- kolejne pytanie wydobyło się z moich ust
-Pokazuję się dopiero kiedy dwoiaduję się, po co ludzie do mnie przyszli
-Nie sądzisz, ze to trochę niesprawiedliwe?- cichy śmiech odbił się echem od ogromnej fali.
-Może i jest niesrawiedliwe, może i nie. Jesteś jedyną osobą która powiedziała coś takiego
-W takim razie moze ty też zmienisz swoje przyzwyczajenia i pokażesz mi się?- zapytałam mjąc cichą nadzieję.
-Pierwsze powiem ci po co tu przyszłaś
-A to nie ja miałam powiedzieć to tobie?- zapytałam szczerze zdziwiona
-Wiem, ze sama tego nie wiesz. Dlatego ja ci to powiem.- Nie odzywałam się czekając na to co się stanie, czego się dowiem.- Jesteś tu po to by przestać się bać.- zamknęłam oczy, westchnęłam, zamrugałam, a przedemną pojawiła się piękna dziewczyna. Wyglądała na mój rocznik. Czarne jak smoła, proste włosy sięgające do pasa poiewały na wietrze. Welkie zielone oczy patrzyły na mnie ze swpokojem i troską. Była raczej niska i drobniutka, ale pasowało jej to. Miała na sobie krótką białą sukienkę w kolorowe kiwiatki plus zielony takiego samego jak jej oczy we włosach. Była na boso i nie stała na wodzie tak jak j tylko nieznacznie się unosiła
-O rany, ale z cebie laska- wymsknęło mi się. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła bliżej. Wyglądam jak ty tylko, że mam zielone oczy.
-Zawsze chciałam takie mieć- powiedziałam
-A ja chciałam być żywa tak jak ty- powedziała, jej uśmiech stał się prawie niewidoczny, a oczy znacznie posmutniały.
-Przecież jesteś żywa
-Ale jestem uwięziona tu- wskazała na miejsce w którym się znajdujemy.- Nie mogęchodzić po świecie tak jak ty, nie mogę się zakochać, nie mogęrobić nic innego niż odpowiadanie na pytania. Podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę.- Nawet ni wiesz jakie masz szczeście. Wykorzyst to- dodała
-Dlaczego tutaj jestem?- zapytałam niewiele rozumiejąc ztych sytuacji
-Bo się boisz- powiedziała
-Czego?
-Na prawdę nie wiesz?- zapytała i uśmiechnęł się delikatnie. Pokręciłam głową. - To musi byc na prawdę ukryte gdzieś głęboko- powiedziała jakby sama do siebie. - Boisz się kochać. Boisz się zranienia jak każdy, ale nie umiesz pokonać tego strachu
-Ale ja sie jeszcze nigdy nie zakochałam. Skąd mogę wiedzieć, że się boję
-Pamiętaj tylko o jednym"Miłość to je­dyny sens te­go sza­lone­go snu, w ja­kim jes­teśmy uwięzieni."Poczułam jak po stopach rozlewa się przyjemne ciepło morza, a ja zaczynam zanurzać się cała, wpadać w otchłań, ale nie topić się, nie umierać,  Żyć.
***
-Ja to nie mozemy jej zanieść do skrzydła szpitalnego?- cichy, smutny i przerażony głos Kate rozchodzł sie po całym dormitorium. Kiedy Vivien skończyła reagować, z braku pomysłów do kogo by się zwrócić, wykorzystała jej mamę i mamę Cory-ego
-Nie możemy. Nasza rodzina jeżeli zapada w coś takiego jak śpiączka, czy omdlenia przyjmuje inaczej niż inni.Zobaczysz obudzi się za niedługo - Pani Malfoy wyglądała na przejętą tak jak mama Vivien, ale nie bały się. ak jakby od początku wiedziały, ze nic się jej nie stanie.
-Co to znaczy inaczej?
-Vivien sama ci wszystko powie.- Pani Zabini poptrzyła z lekkimuśmiechem na przyjaciółkę po czym zwróciły się do mnie.- Scorpius jest w domu. Przyszedł w czoraj cały poobijany, ale do tej pory nie chce powiedzieć co się stało. Jeżeli pytaliśmy o Vivien spinał się od razu i mówił tylko, że nie ma zamiaru o niej rozmawiać. Kiedy próbowaliśy drążyć tmat zbywał nas mówiąc, ze jest śpiący.- pani Malfoy  wyglądała teraz na bardziej zartwioną.
-Wiesz co stało się pomiędzy nimi?- Pani Zabini  również, ale nadal się uśmiechała.
-Nie. Od czasu przyjazdu do Hogwaru..są jacyś inni. Nikt nie wie co się miedzy nimi stało. Przypuszczam, ze nawet oni tegonie będa wiedzieli. Nie są sobie już tacy bliscy. Wszycy widzimy to, ze sięoddalili i to bardzo, a do tego jeszcze profesor Snape i Krum- powiedziałam nie hamując się i zapominajac o tym z kim rozmwaiam. Szybko złapałam się za usta, na co mama Vivien i mama Scorpiusa lekko się uśmiechnęły.
-Nic się nie stalo. Nie wygadałaś się. Wiem o Macie Krumie, ale Profsor Snape? Syn Severusa?- Pani Zabini wyglądała na nieźle zbitą z tropu
-Zaproponował jej pracę asystentki. Czasmi zostaje i pomaga mu uwarzyć eliksiry, posprzątać, albo coś takiego, nie dostaje żadnych zadań. Taka była umowa. Dwa dni temu właśnie w tedy kiedy Scorpius zniknął był pierwszy dzień jej tak zwanej pracy i wróciła zadowolona i uśmiechnięta. Mówiła, ze jest bardzo tjemniczy, ale za to miły i przjacelski, chciaż czasami udzielają mu sie przebłyski charakterku Profesora Severusa. Kobiety uśmiechnęły się do siebie
-My już będziemy lecieć. Przekaż Vivien, że Scorpius jest cały i zdrowy-uśmeichnęły sięprzyjaźnie i po chwili szy do kominka.
-Mam nadzieję, że nasza przepowiednia się sprawdzi- Ostatnie zdanie wypowieziane przz panią Malfoy głęboko zapadło mi w pamięć
 
 

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 21

Wiem, wiem rozdział miał byc wczoraj, ale miałam problemy z internetem i czasem..Bardzo was przepraszam, bo dzisiejszy rozdział też ni jest najdłuższy. Jutro oczywście tak ja obiecałam pojawią się "potomkowie dziedziców", a następny rozdział tego opowiadania powinien pojawić się, albo w środę, albo w czwartek.
Julie;*
***
Hermiona kierowała się prosto do dormitorium przyjaciółki i tak juz zawaliła wszystkie dzisiejsze lekcje, ale nie pzeszkadzało jej to. Robiła dużo ciekawsze rzeczy niż słuchanie o eliksirach które już dawno umie przygotować, albo siedzieć i nudzić się na starożytnych runach. Siedziała z Draco jej już najprawdziwszym i wyczekanym chłopakiem i rozmawiała. Podczas ostatniej lekcji przenieśli się do pokuju życzeń który zwalnił jakiś chłopak. Siedzieli i po prostu rozmawiali, to im jak na razie wystarczało, a co będzie dalej? Kto to wie. Z wielkim uśiechem na twarzy weszła do pokoju wspólnego i oniemiała. Ruda leżała na Diable i zachłannie go całowała. Jej uśmiech jeszcze bardziej  o ile to możliwe ię poszeżył po czym po cichu skierowała się do wyjścia, nie odeszła dwuch kroków,  wpadła na blondyna
-Nie wchodź tam- powiedziała i uśmiechneła się delikatnie
-Co się tam dzieję? Ginny przejżała na oczy i zabija Zabiniego?- draco poniusł jedną brew do góry podrasowywując swoją sugestię. Hermiona popatrzyła na niego  politowaniem
-Chyba przejżała na oczy i do niego wróciła- znowu lekko się uśmiechnęła, co blondyn skwitował cichym śmiechem
-Mam nadzieję, że w kńcu im się uda- powiedział po czym nadstawiając swoje ramie- A teraz panią porywam i nie oddam przed północą- powiedział. Spojrzałam na niego zdziwona, ale tylko lekko sę uśmiechnął. Szybko złapałam jego ramię, a już po chwili poczułam znajome szarpnięcie w okolicach pempka towarzyszące przy teleportacji
***
-Zrobiłeś to?- usłyszałem cierpki głos swojego brata- Pozbyłeś się jej?
-Nie masz serca- warknąłem. Parsknął szyderczym śmiechem
-Ty też. Mamy tego samego ojca
-Ja nie mam ojca, a ty nie jesteś moim bratem- warknąłem i dwróciłem się w stronę wyjścia.
-Dobeze, że to zrobiłeś.Nie warto niszczyć rozdziny przez jedną dziewczynę.- powiedział. Odwróciłem się. Mój brat bo tak potocznie się nazywał przywdział na twarz ironiczny uśmiech odziedziczony po ojcu Aż się skrzywiłem kiedy to zobaczyłem.
-To kiedyś tez była twoja dziewczyna.- warknąłem
-Ale źle wybrała i teraz powinna ponieść za to konsekwencje
-Nie pozwolę ci jej skrzywdzić tylko dlatego, ze wybrała innego- powiedziłem spokojnie, jednak w środku aż się wemnie gotowałem. Pusty śmiech rozchodził się po całym pomieszczeniu.
-Wiesz dlaczego ojciec cię wydziedziczył?- kpiący uśmiech na jego twarzy mówił o wszystkim, ale nie powstrzymal się, żeby tego nie powiedzieć- Bo jesteś słaby. Bo wierzysz w uczucia
-Nigdy ni chciałem być taki jak on i pamiętam, ze ty też nie, ale jak idzę to się zmieniło- powiedziałem i zwróciłem się do wyjścia. Kidy otwierałem drzwi usłyszałem
-Różne rzeczy i decyzje innych pomagają nam odkryć prawdziwego siebie Miki.- powiedział, a ja nie zwarzając na nikogo wyszedłem mijającsię po drodze z przyjaciłmi Rudej
***
Szłam z zawrotną szybkością do swojego dormitorium. Wiedziałam, z jeszcze nie zdążył dojść do siebie i, albo spotkamy się po drodze, albo zostanę go u siebie. Szłam wiedząc już co chce zrobić. Weszłam szybko do dormitorium i zobaczyłam, że siedzi na kanapie i pije ognistą. Nie podniusł nawet wzroku kiedy weszłam. Podeszłam do niego wyciągnęłam mu z ręki szklankę z alkoholem po czym jednym łykiem go wypiłam. Uśmiechnęłam się do zdziwionego mulata i ne czekając na nic po rostu go pocałowałam. Kiedy się odsunęłam zobaczyłam, że jest na prawdę bardzo zdziwiony. Uśmiechnęłam się szerzej, dając mu niema odpowiedź o co chodzi w moim zachowaniu. Już po chwili leżałam pocno wtulona w chłopaka i całowana tak jak jeszcze nigdy.
***
Nie mogła uwierzyć w sowje szczęście. Stała właśnie wielkim okrągłym lsie z kolorowymi trawami.Uwielbiała przyrodę, a tutaj wszystko było tak jak w mareniach. Ptaki cwierkały, rzeka płynęła, trawy się mieniły, a ja stałam tam i podziwiałam t cudowne miejce razem z chłopakiem w kórym byłam na zabój zakochana. Odwróciłam się do blondyna który cały czas mi sę przyglądał.
-Co?
-Jesteś ślicna- powiedział i przysunął się, żeby mnie objąć. Musnęam delikatnie jego wargi.
-Dlaczego tu jesteśmy?- zapytałam i uśmiechęłam się delikatnie
-Chciałm ci pokazać moje lubione miejsce- powiedział i odgrnął mi zasłaniające oczy kosmyki.
-Piękne- powiedziałam. - Kiedyś też cię zabiore w moje ulubione miejsce
-Wiem jakie jest twojeulubiien miejsce- powiedział
-Tak?- zapytałam lekko zdziwiona
-Biblioteka- powiedział i parsknął śmiechem. Zrobiłam obrażną mine i odsunęłam si od niego.-Hej nie obrażaj się - zawołał za mną kiedy byłam już na mostku i patrzyłam w swje odbicie w tafli rzeki. przyszedł do mnie i pocałował w policzek.- ie miałem racji?- zapytał iwyszczerzył swoj białe ząbki
-Nie.. nie znasz mojego ulubionego miejsca. Tylko Ginny wie gdzie jest bo tam się poznałyśmy.
-Nora?- zapytał. Parsknęłam smeichem
-Nie. Kiedyś ci pokażę- powiedziałam i wtuliłamsię w chłopaka. Poczuam jk jego usta delikatnie całują moją szyję.
-Draco- powiedziałam delikatnie się od niego odsuwając. Popatrzyłam na jego zawiedzionę minę, ale to jeszcze nie byl ten czas. jeszcze nie byłam gotowa na ak duży krok.Pocałowałam go delikatnie w usta i znosu sie od niego odsunęłam. Popatrzyłam w niebo na którym powoli słońce zczęło zachodzić.
-Powinniśmy wracać- powiedziałam
-Powiedziałem przecież, że cię nie wypuszczę do północy-zaśmiałam się i wtuliła w tors chłopaka
-Zamkną nam bramę od szkoły. Nie wejdziemy później- wyszeptałam
-Mam swoj spsoby- powidział i pcałował mnie w czubek głowy


-Hermiona jak mogłaś skończyć opowiadać w akm momencie? Co było dalej? Co robiliście?- Ruda sugestywnie poruszała brwiami. Od czu kiedy przyszłam do dormitorium po pierwszej nie daje mi spokoju.
-Ginny skończ już i tak ci nie powiem- uśmiehnęłam się-, ale może ty mi opowiesz jak się wracało do Blaisa?- zapytałam, a oczy przyjaciółki zrobiły się wielkie. Parsknęłm śmiechem bo nie zawsze można zobaczyć zdzwioną Ginny.- Widziałam jak się całowaliście- dodałam, na co ruda spłonła rumieńcem
-Nie wiem czy do siebie wróciliśmy- powiedziała
-o jak po takim godzeniu się nie wróciliście do siebie to kiedykolwiek się pogodzicie?
-Nie znam jego zdania
-Wariatko przecież on cały cza mówił, zebyś do niego wrócia
-Ale Hermiona my nigdy nie byliśmy razem- powiedziała
-To w takim razie już jesteście, a teraz koniec tematu przystojnych ślizgonów mam ochotę na whisky- powiedziałam i wstałam by wyciągnąć alkohol
***
-No jak tam stary? Podziałał twój urok osobisty?- wszedłem do dormitorium po tym jak duługo żegnałem się z Hermioną na korytrzu. Uśmiechnąłem sobie i siadłem koło przyjaciela który, akórat czytał jakąś grubą książkę- O stary jeżeli ty nie jesteś o tj żeu rudej i to dlatego, że zajmujesz się jakimś grubym tmiskiem tego starocia to chyba ednak twój urok nie podziałał- moja wypowiedź składała się tylko z ironizmu i rozbawienia. Podniusł wzrok z nad książki
-Pogodziliśmy się -powiedział
-Wiem- zdziwiona mina Blaisa mówiła o tym, ze byli tak zajec sobą, ze nawet nie zwrócili uwagi kiedy do pokoju weszła Heriona.
-Aha- nawet nie wiedziałem, że mję mądrości wypowiadam na głos, chciałem się z nim trochę podroczyć, ale cóż jak już tak wyszło. Bardzo inteligentana odpowiedź diabła śwadczyła o tym, ze albo na prawdę jest zmęczony, albo upity
-Diable? Piłeś coś?- zapytałem bo dróga opcja wydawała mi się bardziej prawdopodobna
-Tylko trozczekę- powieział i na potwierdzenie swoich słów chknął
-Jak się nie dowiem jutro co sie stało to cię zabiję- wymruczałem i poszedem do szafki, wyciągnąłem z niego wliksir słodkiego snu, ponieważ naż diabełek jak jest pijany nie idzie spać jak normalny człowiek, ale gaa, wygłupia się przez całą noc, a rano nie wie co się działo. Podałem mu miksturkę. Popatrzył na nią, po jego minie wniskowałem, że nawet nie wie co to jest. Wzruszył ramionami i wypil całą zawartoć
-Wiesz Draco..To jest..- mówił z przerwami na ziewanie.- Bez sensu- powiedział ostatnie dwa słowa po czym położył się na poduszcze i odpłynął. Westchnąłem, zdjąłem lezącą na jego kolanach książkę i poszedłem od prysznic. Dopiero kiedy zimne kropelki wody obmywały moją skórę zacząłem się zastanawiać co przyjaciel miał na myśli
**********************************************************************************

poniedziałek, 2 września 2013

The Versatile Blogger

Zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez Lili Potter z bloga ron-hermiona-draco.blogspt.com. Bardzo dziękuję ;*
 


Zasady
1. Podziękować osobie , która cię nominowała.
2. Pokazać na blogu nagrodę The Versatile Blogger.
3.Ujawnić 7 faktów o sobie.
4.Nominować 15 blogów , które według Ciebie na to zasługują.
5.Poinformować nominowanych.
Fakty:
1.Niektórzy mówią, że mam oczy podobne do Dracona
2.Moimi pasjami są taniec i podróże
3.Palę nawet wodę (niestety odziedzizyłam zdolności kucharza po tacie ;c )
4.Mam psa i kocham go jak brata którego nie mam
5.Moim autorytetem jest "Bethany Hamilton"
6. Kocham wodę, może, jeziora..po prostu uwielbiam
7.W przyszłości chciałabym zamieszkać we Włoszech
 
Nominowani:
 
 
 
 
 
 

Miniaturka: Zbędne słowa

Krótka miniaturka, najkrótsza w całej hstori moich miniaturek, ale mam nadzieję, że po mimo tego i tak się spodoba. Jest kilka spraw ktre chcę od razu powiedzieć. Opowiadanie główne będzie pojawiało się raz może dwa razy w tygodniu, a "Potomkowie Dziedziców"- w każdy piątek. Rozdział który pojawił sie wczoraj jest pierwszym rozdziałem "głównego opowiadania" W tym tygodniu rozdział pojawić powinien się w środę. To chyba tyle jak coś mi się przypomni to jeszcze dam znać;D aha no i każdemu życzę wspaniałego nowego roku szkolnego i niezapomnianych wrażeń;*
Julie
***
Dlaczego?
Pytanie które zdaje sobie tak dużo ludzi.
Dlaczego?
Co ono może oznaczać?
Chcąć nie chcąć jesteśmy uzależnieni od tego pytania. Nawet teraz wypadaoby zapytać "Dlaczego". Jedno słowo moze zniszczyć człowieka i właśnie o tym doskonale przekonała się mała kasztanowłosa gryfonka. Nie mogła na to nic poradzić, a teraz zatapia swoje smutki w czekoladkach i innych słodkościach. Nie wszysko układa się po naszej myśli i chociaż wszyscy dążymy do Happy Eadnu nie każdemu jest przeznaczony. Następne słwo.
Przeznaczenie.
Czy to słowo może coś zmienić? Owszem. Może zmienić nasze życie w piekło.
Ona ucieka od całego świata, a On zaczyna to co umie robić najlepiej. Zabija. Lecz nie innych ludzi. Siebie. Stracił wszystko co miał, stracił cały świat. Jego światem była Ona. Kiedy patrzyła jak odchodzi i nie moze go zatrzymać, zaczęła zastanawiać się co tak na prawdę było między nimi. Bo tak na prawdę miłość która się skończyła nigdy nie była prawdziwa, ale ona kochała go nadal. Z jej oczu codziennie skapywało na podłogę milion słonych kropel. Kolejne niewyjaśnione słowo. Ludzie tak częśto go używają, a tak mało o nim wiedzą
Kochać.
Co to znaczy kochać? Być zakochanym?
Ani ona, ani on tego nie wiedzieli, a tak na prawdę dażyli się tym samym uczuciem. Życie prowadzi nas przez kręte ścieżki, musimy wychodzić pod największe góry, zmagać się z wielkimi skałami, byle by tylko się nie poddać. Życie jest brutalne, czasami nie mając siły czołgamy się pod górę, by udowodnić innym, że się nie poddamy. Ale co innych to obchodzi. Ludzi są, albo ich nie ma. Żyjesz dla siebie nie dla innych, ale o tym najczęściej zapominamy. On patrzył na ból wypisany na jej pięknej twarzy, lecz nie mógł nic poradzić. Musiał wykonać ostatnie zadanie. Obiecał to sobie, a on obietnic dotrzymuje. Chciał widzieć na jej twarzy uśmiech, chciał patrzeć w jej oczy i cieszyć się nią, nikomu jej nie oddać..gdyby tylko mógł. Pragnęła go i kochała. To chciał usłyszeć kiedy zapytał ją po raz ostatni " Co do niego czuję". Nic nie odpowiedziała. Teraz żałowała, że odpowiedziała mu cisza.Nauka to nie wszystko. W Hogwacie wszystko wydawało się jej prostsze. Miała przyjaciół im też lepiej się układało, a teraz wkraczając w dorosłą drogę odeszli od siebie pozostawiając sobie pustkę jao przyjacół. Kochali się, ale się nienawidzą, pragną sebie, ale nie chc siebie dotknąć. Tak paradokslanie to brzmi. Teraz kiedy mijają się na ulicy udają, że są obojętni, odwrcają wzrok. Kiedy wrcają do domu wita ich ten sam rytuał. On wchodzi do salonu tylko po to, żeby rozbić koleną ramkę z ichwspólnym zdjęciem, wyciągnąć alkochol i utopić w nim wspomnienia, a ona płacze cały czas nawet nie dając, że jst silna i, że wszystko jest wpożądku, idzie do łazienki nalewa pełną wannę i nie martwiąc się o rozbieranie zanurza się w niej i zmywa resztki makijarzu. Ich życie jest dla nich więzieniem. Mieszkają w klatkach, myślami są gdzie indzej.
Nie rozmwiali od roku. Oboje udają. Udają tylko przed sobą, że im nie zależy. W pracy kiedy wychodzi z jej biura siłą powstrzymuje się, żeby kogoś nie pobić, a ona powstrzymuje łzy. Tylko praca daje im siłę, by udawać nastepnego dnia.

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 1

 Jest strasznie nie po kolei i pewnie wielu osobą tak jak mi będzie to przeszkadzało, ale chciałam dodać ten rozdział by wszyscy mogli zapoznać się z początkiem tej historii. 
Julie;* 
***
\Stary idę po wkurzać ludzi- powiedziałem kiedy zaczęło mi sie nudzić siedzenie w przedziale
-Nie musisz. Nadrabiasz swoją osobą Malfoy- odwrócił się i oniemiał. Przed nim we własnej osobie stały dwie piękne gryfonki. Hermiona Granger i Ginny Weasley. Odwrócił się do swojego najlepszego przyjaciela, ale zobaczył, że ten ma dokładnie taką samą minę jak on. 
-Co Malfoy Pan-Mam-Zawsze-Coś-Do-Powiedzenia zapomniał języka w gębie?- usłyszał drugi głos który należał do Granger.
-Hermi chodź bo fretka nie ma za dużo do powiedzenia- Ruda chwyciła Granger za rękę i wprowadziła do przedziału koło nas.Stałem i patrzyłem. To nie mogło się wydarzyć i jakim cudem one wyglądają tak...tak cholernie seksownie. Hermiona miała na sobie obcisłą spódniczkę do połowy ud, która eksponowała jej zgrabne długie nogi plus szpilki w których nigdy nie chodziła, zawsze widywana była w trampkach i workowatych swetrach. Jej wielkie oczy były największą ozdobą jej ślicznej twarzy w kształcie serca. Ginny była niska jak zawsze i chociaż ubrała wysokie obcasy nawet nie dorównywała wzrostem Hermionie. Jej włosy już nie były tak rude jak wcześniej, bardziej zbrązowiały i sięgały do łokci, zielona bluzeczka z dość dużym dekoltem podkreślała jej oczy i dodawała uroku. Odwróciłem się i popatrzyłem na Blaisa który teraz uśmiechał się jak idiota sam do siebie. 
-Czy ty widziałeś to co ja?- zapytałem kiedy udało mi się pozbierać szczękę z podłogi. 
-Chodzi ci o te dwie piękne gryfonki, czy o ich cięte języczki?- zapytał wesołym głosem
-I jedno i drugie.
-Tak widziałem to co ty i bardzo mi się to spodobało- powiedział i popatrzył do przedziału w którym siedziały roześmiane Gryfonki. Również zwróciłem w tamtą stronę wzrok, akurat w momencie w którym drzwi się otwarły i wyszła z nich Granger 
***
Siedziałyśmy w przedziale i śmiałyśmy się z miny ślizgonów. Nic tak nie dodaje energii jak uprzykrzanie im życia. Wspominałyśmy również wakacje. Pierwszy raz wyjechałyśmy na nie same bez Rona i Harrego i co najdziwniejsze bardzo nam się ta wolność. Ginny nie była już z Harrym ponieważ im się nie układało, za bardzo się do siebie przyzwyczaili, ja i Ron..nic się nie zmieniło. Dalej jesteśmy przyjaciółmi, ale nic po za tym. Razem z Ginny świetnie się bawiłyśmy. Chodziłyśmy na imprezy, poznawałyśmy nowych ludzi, opalałyśmy się, kąpałyśmy się w cieplutkim lazurowym morzu i przede wszystkim poznawałyśmy się na nowo. Rozmawiałyśmy godzinami, opowiadałyśmy sobie najróżniejsze historie których nikomu nie zdążyłyśmy powiedzieć. Stałyśmy się siostrami.
-Jak myślisz dlaczego nie odpowiedział?-zadałam przyjaciółce nurtujące pytanie 
-Hermi. Bardzo się zmieniłyśmy i obie to wiemy, po prostu nie wiedział co ma zrobić, a my to wykorzystałyśmy- powiedziała i uśmiechnęła się 
-Ale to do nich nie podobne.
-A przeszkadza ci to? 
-No jasne, że nie.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Chciałam już zadać pytanie co tam u Lo, ale do przedziału weszli Ron z Harrym. Rudzielec usiadł obok mnie, a jego przyjaciel obok Ginny.
-Cześć dziewczyny. Jak wam minęły wakacje?- usłyszałam głos Rona 
-Było cudownie. Musimy częściej robić sobie takie wakacje- powiedziałam i posłałam słodki uśmiech Ginny, która odwzajemniła mi się tym samym. 
-A wy co robiliście?- głos Ginny rozniósł się po całym przedziale 
-A nic ciekawego.- odpowiedzieli, chociaż obie wiedziałyśmy, że to nie prawda, chłopaki spojrzeli na siebie i potwierdziła się nasza teoria. 
-Dziewczyny czemu przed przedziałem stoi Malfoy z Zabinim i wgapiają się w ten przedział przez dobre piętnaście minut?- Tym razem głos zabrał Wybraniec 
-No wiesz.. chyba się nie mogą otrząsnąć- powiedziała Ginny i obie parsknęłyśmy śmiechem.Chłopaki znowu spojrzeli na siebie, ale nic nie powiedzieli 
-Hermiono? Możemy porozmawiać- zapytał cicho Ron tak, żebym tylko ja usłyszała.Kiwnęłam głową 
-Co może być między nami?- zapytał 
-Jesteśmy przyjaciółmi Ron- powiedziałam zgodnie z prawdą. Popatrzyłam na rudzielca i widziałam jego smutną minę -Ja do ciebie nic nie czuję, jesteś moim przyjacielem i chce, żeby tak zostało- dodałam 
-Dobrze. Jeżeli tego chcesz.- powiedział i uśmiechnął się blado
-Ja muszę się przewietrzyć- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam z przedziału otworzyłam okno pociągu tak, że wiatr rozwiewał moje włosy, patrzyłam za okno na mijane krajobrazy i zastanawiałam się co przyniesie nowy rok. W końcu wszystko się zmieniło, odsunęłam się do chłopaków, za to przybliżyłam się do Ginny i szczerze tego nie żałuję- uśmiechnęłam się do siebie.- Mam nadzieję, ze nie będziemy mieli każdej lekcji ze Slytherinem
-A dla czego nie?- usłyszałam i zdałam sobie sprawę, że wypowiedziałam swoje myśli na głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Malfoya z tym swoim ironicznym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Przewróciłam tylko oczyma i odwróciłam się z powrotem do okna 
-Nie stój tu tak sama bo cię ktoś moze ukraść- usłyszałem jego głos koło swojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz.
-To była groźba Malfoy?- zapytałam słabym głosem wdychając jego perfumy.
-Nie. To była tylko troska Granger- powiedział.Parsknęłam śmiechem- I z czego się śmiejesz?
-Nie wierzę..Dumny arystokrata ttroszczy się o czarodziejkę mugolskiego pochodzenia, nie rozśmieszaj mnie Malfoy- warknęłam i weszłam do przedziału
-Dobrze, że już jesteś właśnie miłam po ciebie iść. Zaraz dojeżdżamy musimy się przebrać- powiedziała Ginny z lekkim uśmiechem. Już wiedziałam, że widziała całe przedstawienie.Ubrałyśmy się szybko i w tym samym momencie zatrzymał się pociąg, ściągnęłyśmy kufry i wyszłyśmy na peron, z uśmiechami na ustach czekałyśmy na przyjaciół. Popatrzyłam na Hermionę. Znam ten wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechającego się Notta. Odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam się do Hermiony, która razem z uniesionymi brwiami czekała na odpowiedź. Uśmiechnęłam się tylko, ale nie zdążyłam odpowiedzieć bo przyszli nasi przyjaciele. Wszyscy razem w wyśmienitych humorach skierowaliśmy się do zamku.
************************************************************************************

PRZEPRASZAM!!!!!!

Raaaany straaasznie Was przepraszam..dostałam informację, że nie ma pierwszego rozdziału i faktycznie, Jeżeli chcecie mogę spróbować napisać drugi raz, ale coś podobnego bo dokaładnie nie pamiętam, niestety kartki naktórych był ten rozdział też gdzieś rozwiało ;c Czuję się z tym strasznie i  bardzo przepraszam. Miłam dodać wczoraj miniaturkę, ale nie zdąrzyłam i za to też strasznie przeprszam..ZAWALIŁAM ;c , ale mam nadzieję, że mi wybaczycie..Miniaturka będzie jeszcze dzisiaj pewnie pod wieczór, a co do rozdziału głównego opowiadania będzie w poniedziałek ..
Wasza złamana i prosząca o wybaczenie
Julie;*
 

sobota, 31 sierpnia 2013

Potomkowie Dziedziców-3

Już dawno nie dodałam "Potomków Dziedziców" dlatego muszę to nadrobić;* Jeżeli pod rozdziałem będą co najmniej dwa komentarze dodam jeszcze dzisiaj dłuuuuugaśną miniaturkę. Mi osobiście rozdział się podoba i jeżli wam też przypadł d gustu to prozę o chociaż króciutki komentarz co do rozdziału. Jak niektórzy już zauważyli założyłam nowego bloga na którym rozdziały będą się pojawiać w każdy piątek http://po-czarnej-stronie-zla.blogspot.com/- zapraszam. Spodobał mi się nowy blog http://dramione-paradise-life.blogspot.com/  dziewczyna dopiero zaczyna, ale jak na razie bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że znajdziecie chwilkę by zerknąć na oba blogi.
Julie;*
***
-Co jest z im nie tak?-zapytałam
-Wszystko-usłyszałam bardzo zadawalającą odpowiedź
-Chodzi o jego ojca?- Sasha. Scorpius jak i reszta chłopaków się skrzywiła.
-On był kiedyś z moją mamą
-I jak wiem to on pierwszy ją zdobył i pokochał- powiedziałam, chociaż wiedziałam, że nie zaakceptuje tej odpowiedzi.
-Gdyby Wiktor został z moją mamą nie byłoby mnie tutaj-warknął szatyn
-Poprawka. Gdyby twój ojciec wcześniej sprzeciwił się Lucjuszowi nie doszłoby do tego i co do tego ma Matt? Nie jest synem Kruma i Hermiony tylko Kruma i Cho
-On cię skrzywdzi. Tak jak Krum moją mamę
-Nie znasz go.Merlinie czemu wy wszyscy tak nienawidzicie tych Krumów. Wiktor nie skrzywdził twojej mamy. Wiem bo moja i twoja mi o tym dokadnie opowiadały
-Dlaczego ich nienawidzimy? Bo chcieli skrzywdzić nasze kobiety?
-Po pierwsze nie musisz się o mnie martwić bo nie jestem twoją kobietą, a po drugie to co taka męska solidarność?- warknęłam i przeniosłam wzrok na naszego nowego opiekuna.
-Po prostu staramy się chronić tych którzy sa dla nas ważni- usłyszałam cichy zimny głos przyjaciela.
 -Cory to, ze wiktor odbił twojemu tacie Hermionę nie znaczy, że chciał ją skrzywdzić- powiedziałam już spokojniej, niechętnie odwracjąc wzrok od syna nietoperza
-Vivien co ty się tak gapisz na Snapa?- usłyszałam głos Kate.  Spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się szeroko. - Oczy ci się świecą- powiedziała jeszcze szerzej się usmiechając- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że spodobał ci się młody nietoperzyk?- usłyszałam
-Kate jest przystojny i tyko rok starszy, ale to nuczyciel- powiedziałam zwracając się do przyjaciółki. "Później porozmawiamy" taki spojrzenie mi właśnie posłała.
-Ty tak na poważnie?- usłyszałam głos Matta za sobą
-Ale co?
-Nie jestes w Slytherinie?- usłyszałam głos Nata pomieszany z nadzieją
-Muszę cię rozczarować, ale jestm członkeim teo domu
-Super!- warknął Scorpius. Posłałam mu karconce spojrzenie
***
Po kolacji wyszłam z przyjaciółmi kierując się do sormitorium na naszym piętrze. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się opowiadaliśmy dalej to co robiliśmy na wakacjach. Weszłyśmy z dziewczynami do naszego pokoju i zaczęłyśmy się rozpakowywać.Włączyłyśmy nasze ulubione piosenki i tanycznymi ruchami wpakowywałyśmy ubrania do szafy nie wiedząc, że od jakiegoś czasu ktoś nas obserwuje. Odwróciłam się bo na szafce koło drzwi zotawiłam różczkę, a chciałam rzucić zaklęcie wyciszające, ale zobaczyłam, że w drzwiach stoi nowy opiekun naszego domu.
-Stało się coś, że wszedł pan ni pukając do dormitorium dziewczyn?- zapytaam wyłączając muzykę  zwracając na siebie uwagę dziewczyn jak i nauczyciela.
-Pukałem panno Zabini.- powiedział i uśmiechnął się do mnie takim uśmiechem od którego kobietą na pewno miękną nogi. - Mam dla pani pewną propozycję- powiedział, a ja nie mogłam ukryc zainteresowania.
-Słucham
-Chciałbym, żeby została pani moją asystętką. Jest pani najlepsza z eliksirów na swoim roku, żadko się zdarza, że zotaję po lekcjach, ale jeeli zostaję to na chwilkę tylko, zeby preglądnąć czy uczniowie wszystko dokładnie pochowali.Z mojgo przedmiotu miałby pani na dzień dobry podwyższoną ocenę i brak prac domowych do końca roku.- powiedział. Spojrzałm na dziewczyny które patrzyły na mnie zekkim uśmeichem - Niech pani to przemyśli i powie mi jutro na śniadaniu.- dodał, pożegnał się grzecznie i wyszedł z naszego dormitorium zostawiając mnie w totalnym osłupieiu.
-Viv chyba spodobałaś się naszemu małemu nietoperkowi- usłyszałam śmiech Kate. Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
-Oj po prostu potrzebuje pomocnicy- powiedziałam i przewróciłam oczami gdy zobaczyłam pecyficzny uśmeszek Sashy.
-Oj i to chyba ze wzajemnością- Kate parsknęła śmiechem
-Dzięki dziewczyny, bardzo mi pomogłyście.- sarknęłam i ignorując ich uśmiecki i znaczne spojrzenia zaczęłam na nowo wkładać ubrania do szafy.Może one mają racje, moze mu się spodobałam.Ale czy to coś złego? Młody Snape na pewno jest tematem wielu rozmów nastolatek urzędujących w Hogwarcie w końcu jest przystojny...bardzo przystojny.. Jest wysokim dobrze zbudowanym brunetem z hipnotyzującymi zielonymi oczyma, jego głos jest tak seksownie zachrypnięty kiedy opowiada o eliksirach, nie jest łagodny, ale na pewno nie tak ostry jak jego ojciec..
-Co zamierzasz zrobić?- głos Kate wyrwał mnie z rozmyślań
-Jak to co? Jeżeli mam wybierać trzy zwoje pergaminu na jeden esej , a siedzenie piętnaście minut dłużej po lekcji to jasne, ze się zgodzę- powiedzałam i z uśmiechem włożyłam do szafy ostatni bluzkę.
-Wiesz, ze Scorpius się wścieknie?- Sasha w końcu o sobie przypomniała
-Sasha to, że jest moim przyjacielem nie znaczy, ze ma mi si mieszać w całe życie. Dlaczego miałby się wściec? Przecież ja mu tylko będe pomagała przy eliksirach, a nie w łóżku- powiedziałam rozsiadając się na łóżku Kate.
-Dobra koniec gadania o przystojnym panu Snape teraz czas na przywitanie roku szkolnego- Sasha. Z wielkimi uśmiechami pogrążyłyśmy się w rozmowach o w szystkim i o niczym. Za to je kochałam kiedy widziały, ze nie chcę o czymś, lub o kimś rozmawiać szybko zmieniały temat. Po wypiciu do dna dwuch szlanek ognistej zaczęło sięrobić jeszcze zabawiniej
-Gramy w pytania?- zapytała z braku laku Sasha. Po patrzyłysmy na siebie z Kate i ochoczo kiwnęłyśmy gowami.
-Dobra to ja zaczynam- powiedziała Kate i zwróciła się do Sashy
-Dlaczego nie przyznajesz się, że zakochałaś się w Nacie?- Na twarzy pytanej blondynki pojawiły się dwa rumieńce, ale nie spuściła głosy i wpatrywała się pierwsze w Kate, a potem we mnie.
-Będzieci się śmiać- powiedziała w końcu wzdychając.
-Sasha dawaj- zachęciłam ją
-No bo myślałam, że jak nie będę o tym myśleć to mi przejdzie- powiedziała, a ja przygryzłam wargę, zeby się nie roześmiać
-Dlaczego chcesz, zeby ci przeszło?- zapytała całkiem poważnie Kate
-No przecież on do mnie nic nie czuje- owiedziała i teatralnie przewróciła oczami.
-Jesteś głupia- warknęła Kate
-On na ciebie leci- dodałam uśmiechając sięlekko
-Mówicie?- zapytała nieco ożywiona
-No jasne-odpowiedziałyśmy na równo i uśmiechnęłysmy się do siebie ciepło. Nalałyśmy sobie whisky do szklanki podniosłyśmy je i stuknęłyśmy.. tak dla lepszego efektu
-Do dna- usłyszałam głos Sashy.
***
Obudziłam się z wielkim bólem głowy.Ledwo wyczołgałam się z łóżka i doszłam do półki w której trzymamy eliksiry, wyciągnęłam tzry zielone mikstórki i jedną od razu połknęłam. Wstchnęłam z ulgą kiedy poczłam się dużo lepiej. Już normalnym krokiem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Wesłam do łazienki, położyłam ubrania i spojrzałam do lustra. Każdy włos w inną stronę i doły pod oczami. Westchnęłam nad swoim nieszczęsnym wyglądem i weszłam pod prysznic. Ta chwilabyła tak błoga, że nie chciało mi się jej kończyć, niestety..musiałam podzielić się moją decyzją z nietoperkiem juniorem. Zawinłam włosy w biały puchowy ręcznik, a drugim takim samym powycierałam swoje mokre ciało. Ubrałam się, zatuszowałam skutki wczoajszej imprezy i weszłam do pokoju, żeby obudzić przyjaciółki. Przy okazji zerknęłam na zegar. Mamy jeszcze trochę czasu- pomyślałam i podeszłam do piących blondynek.
-Mamusiu co się dzieję- usłyszałam cichy jęk Sashy
-Nie byłam całkiem greczna, ale żeby mnie do piekła zaraz wysyłać to już przesada- tym razem dezwała się Kate. Musiałm się mocno powstrzymywać, zeby nie parsknąć śmiechem.
-No już księżniczki ruszać swoje seksowne zadki bo nie dam wam eliksiru- powiedziałam, na co one od razu podniosły się do pozycji siedzącej
- DAWAJ ELIKSIR- warknęły równo. Podałam ich fiolki i kiedy zobaczyłam błogie uśmiechy na twarzach przyjaciółek parsknęłam śmiechem. Zgromiły mnie wzrokiem po czym wszystkie zaczeyśmy się śmiać. Po pół godzinie wszystkie byłyśmy gotowe, wzięłyśmy różczki i skierowałyśy się do WS. Weszłyśmy do Sali lekko spóźnione dzięki czemu wszysy zwrócili na nas uwagę. Podeszłyśmy do stołu Slytherinu i siadłyśmy na swoich miejscach. Powstrzymywałam się, zeby nie zerknąć na profesora eliksirów, ale ciekawość wygrała. Zobaczyłam, że dokładnie mi się przygląda. Odwróciłam się  spojrzałam na przyjaciółki, co te od razu odwazjemniły
-Co wy dzisiaj takie tajemnicze?- usłyszałyśmy głos Alexa
-Kobiety pownny być tajemnicze- głos Kate ociekał szczęściem. Popatrzyłam na nią, ale tylko wzruszyła ramionami
-Kate- warknęłam
-O co chodzi kochanie?- zapytała z niewinnym uśmiechem
-Przypomnij sobie kochanie- powiedziałam i usmiechnęłam się do niej słodko. Szybko zmieniła swój wyraz twarzy. ej pytający wzrok prewiercał mnie na wylot, ale nic sobie z tego nie zroiłam i w spokoju jadłam kolejnego tosta.
-Zabini kidy idziesz do Snapa?- głos Sashy przypomniał mi gdzie sie znajduję
-Po śnidaniu- oznajmiłam
-Dostałaś szlaban już pierwszego dnia?- usłyszałam cichy głos przyjaciela przy swoim uchu. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.
-Nie. Zaproponował mi stanowisko asystentki- powiedziałam i patrzyłam jak wyraz jego twarzy się zmienia
-Przyjęłaś?- zapytał
-Idę mu powiedzieć zaraz po śniadaniu, że się zgadzam- powieziałam i upiłam trochę soku dyniowego
-To gratulacje- jego głos ociekał irionią
- O co ci chodzi?- zapytałam
- O nic cieszę się twoim szczęściem- kpiący uśmiech wpłynął na jego twarz
-Właśnie widzę- powiedziałam, wstałam i skierowałam się do wyjścia. Siadłam n murku i wpatrywałam się w wielkie drzewo pod którym uwielbiałam siedzieć.
-Mogę się przysiąść?- usłyszałam męski głos odwróciłam się i napotkałam spojrzenie dwuch zielonych tęczówek. Kiwnęłam głową n znak, ze się zgadzam, a po chwili poczułam jak siadakoło mnie
-Przemyślałaś?- usłyszałam
-Tak. Zgadzam się- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko
-David- powiedział i wyciągnął przed siebie rękę
-Vivien- odpowiedziałam i chwyciłam jego dłoń.
-Dzisiaj nie mamy lekcji, prawda?- zapytał
-Tak
-Mogłabyś przyjść dzisiaj do mnie kiedy skończysz lekcje?
-Jasne.
-Potrzebuję pomocy, Poppy poprosiła mnie, żebym uważyl dla niej eliksiry wzmacniające i uspakajające- powiedział
-Rozumiem, że mam ci pomóc tak?- zapytałam i popatrzyłam jak na jego przystojną twarzy wpływa lekki uśmiech
-Oczywiście. Będę czekał- powiedział uśmiechnął się jeszcze raz i zniknął za rogiem.
-To co teraz jesteś na ty z profesorkiem?- usłyszałam rozbawiony głos przyjaciółki
-Jak widać- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Chodź za chwilę transmutacja- Kate wykrzywiła usta w grymasie, na co się zaśmiałam. Objęłyśmy się w pasie i ruszyłyśmy przed siebie wesoło rozmawiając.
Transmutacja minęła nam szybko i, ani sie nie obejżeliśmy, a już siedzieliśmy na starożytnych runach. Siałam z Kate, a nie tak jak zawsze ze Scorpiusem. Ostanio wszystko c było między nami zaczyna się psuć. On jest cały czas zły, przygaszony, smutny, a ja nie umiem mu pomóc  nie wytrzymuje z nim po prostu. Następna lekcja minęła w spokoju. Potem były dwie godziny zielarstwa, na którym Alex rozwalił doniczkę, dziwnym trafem kiedy usłysza, że jakiś Krukon mówi Kate, że jest śiczna. Dzień prawie jak co dzień. Po ostatatniej lekcji pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyłam do klasy w której odbywają się wliksiry.Weszłam nie pukając. David od razu rzucił mi się w oczy stał zaraz przy kociołku i delikatne mieszał wywar. Podeszłam bliżej i zajrzałam mu przez ramię.
-Masz tu gdzieś kożonki?- zapytałam. Drgnął, ale nie przestał mieszać.
-Nie musisz wyciągnąć- odpowiedział. Odłożyłam torbę i poszłam szukać korzonków. Kiedy je już znalazłam i pokroiłam w równe części wrzucłam je do eliksiru i podeszłam do drugiego kociołka w którym zaczęłam przygotowywać następny eliksir.
-Co jest między tobą, a Malfoyem?- usłyszałam kiedy szukałam żuków
-Scorpius jest moim przyjacielem- powiedziałam zgodnie z prawdą
-A on o tym wie?
-Sugerujesz coś?- zapytałam odwracając się
-No czy on wie, ze jest dla ciebie tylko przyjacielem
-Znamy się od dziecka kim mógłby dla mnie być
-No nie wiem.. moze chłopakiem?- zapytał i odwrócił się
-Nie możliwe. Nic do siebie nieczujemy
-Może ty nic do niego ni czujesz
-eeh o co ci chodzi?- zapytałam poirytowana tymi pytaniami
-Notym, ze tan kretyn jst w tobie zakochany, ale odziedziczył mózg po swoim ojczulku i nigdy się do tego nie przyzna
-Bredzisz. I ni czepiaj się Dracona- powiedziałam udając obrażoną.
-Bo co mi zrobisz?- zapytał zakładając ręce na piersi. Udałam, że się zastanawiam
-Nie wiem jszcze,ale coś na pewno wymyślę- odpowiedziałam i uśmichnęłam się delikatnie do bruneta.- Dobra to ja dokończę ten eliksir i spadam- powiedziałam
-Okej- ułyszałam w jego głosie nutknę smutku, chyba, ze mi się przesłyszało. Na pewno. Szybko dokończyłam eliksir, wzięłam torbę
-Skończyłam. Do zobaczenia juto na zajęciach- powiedziałam uśmiechnęłam się i wyszłam z sali nauczyciela kierując się do dormitorium.